Perez i Laporta na wojennej ścieżce
Florentino Perez rok remu otwarcie mówił o potrzebie współpracy. – Real i Barcelona muszą się wspierać, bo razem tworzą historię futbolu. – Wtedy Joan Laporta był jego głównym sojusznikiem w walce przeciwko UEFA i La Liga. Wszystko zmieniło się, gdy prezydent Barcelony publicznie zbliżył się do Aleksandra Ceferina i Nassera Al-Khelaifiego. Spotkania i wspólne zdjęcia z prezydentem PSG odebrano w Madrycie jako otwartą zdradę idei Superligi.
Od tamtej pory Perez całkowicie zmienił ton. Real Madryt wykorzystuje każdą okazję, by uderzyć w Barcelonę. Od sprawy Negreiry po odwołany mecz w Miami. – To nienormalne, że FC Barcelona płaciła wiceprezesowi komitetu sędziowskiego przez osiem lat – stwierdził sternik Królewskich.
Laporta nie pozostał dłużny. Po kontrowersyjnej czerwonej kartce Hansiego Flicka w meczu z Gironą powiedział: – Jeśli to nie była ręka Realu, to bardzo ją przypominała. – W szeregach Królewskich odpowiedzieli natychmiast. Thibaut Courtois uznał, że prezydent Barcelony „musi tak mówić przez aferę Negreiry”, a Jude Bellingham powtórzył te słowa po ostatnim Klasyku.
Dla Florentino Pereza zaostrzenie tonu ma także wymiar polityczny. Część kibiców Realu zarzucała mu wcześniej zbyt miękką postawę wobec Blaugrany. Teraz, w obliczu planowanego referendum w klubie, odzyskuje poparcie socios, otwarcie atakując odwiecznego rywala.
Między prezesami panuje chłód. Ich ostatnie spotkanie ograniczyło się do formalnego powitania w loży Bernabeu. Rok po wspólnych planach stworzenia Superligi relacje Pereza i Laporty symbolizują największy rozłam między Realem a Barceloną od wielu lat.
Zobacz również: Real może zwolnić Alonso. Piłkarze wydali wyrok









