Papszun w Legii, czyli ostatnia szansa i ryzyko dla obu stron

Marek Papszun może dołączyć do Legii Warszawa. Ta ma za niego zapłacić nawet milion euro, co oznacza, że oczekiwania wzrastają, choć ryzyko wciąż jest spore.

Marek Papszun
Obserwuj nas w
ZUMA Press Inc / Alamy Na zdjęciu: Marek Papszun

Papszun ostatnią szansą dla Legii?!

Legia Warszawa od jakiegoś czasu poszukuje nowego trenera i wiele wskazuje na to, że główny kandydat został już wyłoniony. Zgodnie z wieloma medialnymi informacjami, blisko podpisania kontraktu ze stołecznym klubem jest Marek Papszun. Obecny szkoleniowiec Rakowa Częstochowa albo przejmie zespół jeszcze w tej rundzie, albo zrobi to zaraz po jej zakończeniu. I choć trudno powiedzieć, czy rozmowy uda się ostatecznie sfinalizować, to należy uznać, że jest to istotny znak ze strony władz klubu z Łazienkowskiej.

Wiadomo bowiem, że Papszun dołączy do Legii tylko wówczas, gdy ta za niego zapłaci. W tym kontekście mówi się o milionie euro, czyli kwocie, która jest – w naszych realiach – spora w przypadku piłkarzy, a co dopiero w przypadku trenera. Warto przecież podkreślić, że według informacji zawartych w serwisie „Transfermarkt”, Wojskowi tylko dziesięć razy w swojej historii przekraczali ten próg sprowadzając nowego zawodnika. To już pokazuje dość wyraźnie o jakiej sumie, nawet dla tak dużego klubu, mówimy. Jeśli więc finalnie obie strony doszłyby do porozumienia, to zapłacenie miliona euro za Marka Papszuna należałoby odczytywać w kategorii ruchu ostatecznego. Ostatecznego dla projektu Dariusza Mioduskiego.

Choć trudno sobie wyobrazić scenariusz, w którym po sprowadzeniu szkoleniowca Rakowa Częstochowa, Legia znów przegrywa walkę o kolejne mistrzostwo Polski w przedbiegach, albo popada w kolejny marazm, to jeśli jednak tak by się wydarzyło, to byłby to ostateczny sygnał, że problemem przy Łazienkowskiej nie są kolejni trenerzy, ani też zapewne piłkarze, ale to, co dzieje się wysoko nad murawą, w klubowych gabinetach. W gruncie rzeczy sprowadza się to do prostego przeświadczenia, które mniej więcej mówi tyle, że jeżeli nie Marek Papszun, to kto ma uczynić „Legię znów wielką”?

POLECAMY TAKŻE

Trudno na naszym rynku o lepszego kandydata niż właśnie Papszun. Właściwie tylko zatrudnienie Adriana Siemieńca z Jagiellonii Białystok można byłoby odczytywać jako ruch o podobnym, zbliżonym poziomie. Każdy inny szkoleniowiec obecnie pracujący w PKO Ekstraklasie, czy też pozostający bez pracy, nie daje większego przekonania, że „z nim musi się już udać”. Oczywiście, jest jeszcze Maciej Skorża, ale jego powrót do Polski w najbliższym czasie to raczej science fiction. Jednocześnie jednak zatrudnienie Papszuna to także ogromne ryzyko, ale przede wszystkim dla samego szkoleniowca. Pozostawi on przecież Raków w trakcie sezonu, w którym ma większe szanse na sukces, niż z Legią. Poza tym dochodzi także aspekt, który można byłoby nazwać etycznym, a więc właśnie pozostawianie zespołu w trakcie kampanii i co za tym idzie, nadszarpnięcie wizerunku legendy.

Warto przy tym pamiętać także o tym, że Papszun poza Rakowem nigdy nie pracował nie tylko na poziomie PKO Ekstraklasy, ale i w ogóle na podobnym poziomie. Trudno więc wyrokować jak poradzi sobie w zespole, czy też szerzej klubie, w którym roi się od problemów, a głód sukcesów jest największy w Polsce. Bo prawda jest też taka, że jeśli Papszun nie chciał kogoś w Częstochowie, to go w Częstochowie nie było, a jeśli kogoś chciał, to zazwyczaj pod Jasną Górę trafiał. O to samo w stolicy będzie niezwykle trudno.

Na koniec może się przecież okazać, że choć na papierze wszystko wydawało się dobrze, że choć zapłacono milion euro, że choć w Rakowie się udało, to jednak prowadzenie Legii jest czymś innym, czymś, z czym Marek Papszun nie będzie mógł sobie tak szybko i łatwo poradzić. Trzeba bowiem pamiętać, że prowadzenie osobówki, a prowadzenie tira, to dwa różne pojazdy, którymi zupełnie inaczej się kieruje.

Zobacz także: Szewczenko po losowaniu: Tego bardzo nie chciałem! Mam kilka słów do Polaków [NASZ WYWIAD]