Amorim w ogniu krytyki. United rozczarowuje mimo wielkich wydatków
Manchester United ponownie znalazł się w kryzysie. Ruben Amorim, który objął drużynę w listopadzie 2024 roku, miał być gwarantem nowego otwarcia. Zamiast tego Czerwone Diabły zakończyły poprzedni sezon dopiero na 15. miejscu i bez awansu do europejskich pucharów.
Latem klub wsparł menedżera rekordowymi transferami. Do zespołu dołączyli Benjamin Sesko, Bryan Mbeumo, Matheus Cunha i Senne Lammens, a łączna kwota wydatków sięgnęła 214 milionów funtów. Kibice liczyli na wyraźną poprawę, tymczasem United wygrało tylko jeden mecz ligowy (z beniaminkiem Burnley) i szybko odpadło z Carabao Cup po kompromitującej porażce z Grimsby.
Z powodu złych wyników w Manchesterze pojawił się Sir Jim Ratcliffe. Współwłaściciel klubu wylądował helikopterem w ośrodku Carrington, aby spotkać się z władzami i sztabem szkoleniowym. Oficjalnie rozmowy z Amoriem były zaplanowane wcześniej, ale nie sposób uniknąć wrażenia, że miały charakter kryzysowy, przekonuje „Daily Mail”.
Portugalczyk broni jednak swojej wizji. – Rozumiem krytykę, ale nie zmienię filozofii. Jeśli ktoś chce innej gry, musi zmienić trenera – mówił po porażce 0:3 w derbach z Manchesterem City. Amorim podkreśla, że wierzy w swój sposób prowadzenia drużyny i nie zamierza od niego odchodzić.
Nastroje wokół szkoleniowca są coraz gorsze. Kibice i media zarzucają mu brak reakcji na błędy w defensywie i nieskuteczny atak. Przyszłość Amorima w Manchesterze United staje się coraz bardziej niepewna. Sobotni mecz z Chelsea może okazać się decydujący dla jego posady i dalszych losów drużyny. Media wskazują już potencjalnych następców Portugalczyka na Old Trafford.
Zobacz również: To będzie najlepszy piłkarski stadion w Europie. Miliardowa inwestycja









