Widzew mógł wygrać, ale na drodze stanął przepis o spalonym
Niedzielna seria gier w PKO Ekstraklasie od samego początku zapowiadała się niezwykle ciekawie. Wszystko bowiem za sprawą pierwszego tego dnia meczu pomiędzy Widzewem Łódź a zespołem Rakowa Częstochowa. Wiele wskazywało na to, że czeka nas ciekawe starcia i w jakimś sensie takie było.
Widzew Łódź w pierwszej połowie trafił bowiem do siatki rywala, ale po analizie VAR sędzia Łukasz Kuźma zdecydował się odgwizdać spalonego. Poza tym jednak to piłkarze Rakowa Częstochowa mieli sporo do powiedzenia przed zmianą stron. Właściwie można powiedzieć, że w drugiej części tej odsłony gry, Medaliki wcisnęły nieco graczy Widzewa we własne pole karne i wówczas również powinno paść trafienie, ale tym razem dla gości. Ofensywa jednak popisała się sporą nieskutecznością.
Po zmianie stron pierwsze kilka minut wyglądało bardzo podobnie, Raków naciskał, a Widzew ograniczał się do szybkich ataków oraz gry w średniej oraz niskiej obronie. Po zmianie stron do siatki jednak znów trafili piłkarze z Łodzi, a konkretnie Andi Zeqiri, ale kolejny raz w tym meczu w górę powędrowała chorągiewka sędziego asystenta.
Decydujące trafienie w tym meczu nadeszło jednak dopiero w doliczonym czasie gry. Lamine Diaby-Fadiga wykorzystał dośrodkowanie z prawej strony boiska i pewnie trafił do siatki tuż przy słupku bramkarza gospodarzy. Finalnie więc to spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0 dla częstochowian.
Zobacz także: Podolski zabrał głos ws. przejęcia Górnika. To nie są optymistyczne słowa