Marek Papszun: pytanie, w jakim kierunku w Rakowie to będzie szło

Poczucie niedosytu, ale i dobrze wykonanej pracy zwieńczonej wynikiem, który przed sezonem każdy w Rakowie przyjąłby z otwartymi ramionami – tak można streścić większą część konferencji Marka Papszuna. Trener jednocześnie zasiał jedno ziarenko niepewności, bo kilkukrotnie wspomniał – w oparach niepewności – o wymiarze dalszego zaangażowania Michała Świerczewskiego.

Marek Papszun
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Marek Papszun
  • Raków Częstochowa ostatecznie skończył sezon z wicemistrzostwem Polski
  • To powoduje niedosyt, natomiast większe zmartwienie kibice mogą mieć po słowach Marka Papszuna o Michale Świerczewskim
  • Słowa trenera można było odczytać, jako niepewność, na ile właściciel klubu będzie zaangażowany w kolejnym sezonie

Marek Papszun niepewny, co dalej?

Nazwisko właściciela Rakowa padło kilkukrotnie. I w formie podziękowań, i przyszłości. W tej drugiej kwestii dało się wyczuć jakąś wątpliwość w głosie Marka Papszuna. Dlatego wreszcie padło konkretne pytanie: – Czy ma pan wątpliwości, co do poziomu zaangażowania Michała Świerczewskiego w przyszłym sezonie?

Trener Rakowa odpowiedział: – Trudno powiedzieć. Wiem, że Michał bardzo liczył na mistrzostwo, co zrozumiałe – to szalenie ambitny człowiek. Emocje sięgały zenitu na trybunach chyba jeszcze bardziej niż na ławce, dało się to odczuć w ostatnim czasie. Wiemy, że klub opiera się w dużej mierze na nim, choć klub się rozwija i ma sporo przychodów zewnętrznych. Zespół wymaga rozwoju i doinwestowania w wielu kwestiach – także strukturalnym i organizacyjnym. Koniec sezonu zawsze jest pytaniem, w którym kierunku to będzie szło. Mamy swoje deficyty.

Zobacz również: Ekstraklasa jak Premier League?

Wcześniej mówił: – Dla mnie ważne jest, co dalej, w jakim kierunku będziemy szli. Ale to już pytanie do Michała Świerczewskiego.

Niedosyt, ale i poczucie dobrze wykonanej pracy

Poniżej inne wątki z konferencji Marka Papszuna.

– Sezon był wymagający. Po tendencji wzrostowej przyszedł jeden słaby sezon i trzeba było się szybko pozbierać. Nie do końca jesteśmy zadowoleni, bo było blisko czegoś, co przed sezonem trudno było sobie wyobrazić. Celem był awans do pucharów, a mówimy o lekkim niezadowoleniu, że nie skończyliśmy z mistrzostwem Polski. Ponieśliśmy tylko pięć porażek, mieliśmy średnią punktów powyżej dwóch na mecz – to nie dało mistrzostwa, mimo że to świetny wynik. Jestem dumny z ludzi, którzy go wypracowali. Kończymy z podniesioną głową.

– Będzie niedosyt, będziemy rozpatrywać, gdzie ten jeden punkt zgubiliśmy. Może za późno Michaela (Ameyawa) wykupiliśmy, przez co zdążył nam strzelić gola? (śmiech) Ale to dyskusja akademicka, bo trzeba by patrzeć na przeciwnika, co on robił i jak funkcjonował. Dwa z pięciu meczów przegraliśmy w okolicznościach, w których sędzia popełnił duże błędy – z Pogonią i Jagiellonią. Inna sprawa, że przed tygodniem powinniśmy zagrać lepiej z Koroną i wygrać. Ja drużynie przekazałem, że dzięki niej przychodziłem przez ostatni rok z dużą energią i satysfakcję.

– Chcę, by Diaz i Brunes zostali. Było widać, jaki postęp zrobili – nawet w dzisiejszym meczu. Chciałbym też, by został Barath. W tych przypadkach są kwoty wykupu i decyzja właścicielska. Trudno mi powiedzieć na teraz coś więcej.

– Gdy przypominam sobie obóz w Arłamowie, to był niefajny moment. Natomiast ja jestem ambitnym człowiekiem i włożyłem wiele pracy, by to funkcjonowało. Dużo w tym roboty ludzi ze sztabu – zauważcie, że mieliśmy mniej kontuzji niż zwykle. Stworzyliśmy nową funkcję – head of performance – co zrobiło nam przewagę na polu regeneracyjno-rehabilitacyjnym.

– Fran Tudor powinien zachować się bardziej rozważnie, bo kolejny raz wylatuje z boiska. Nie powinien iść na raz, tak dynamicznie, mając już żółtą kartkę. Chciał dobrze. Ostatecznie zespół stanął na wysokości zadania i nie wypuścił zwycięstwa.

POLECAMY TAKŻE

Komentarze