- Holenderski spec od szkolenia bramkarzy, z przeszłością w wielkich klubach i mocnych reprezentacjach, mówi dlaczego Szczęsny pasuje i do Barcelony, i do Katalonii w szerszym ujęciu
- Hoek ocenia pierwszy sezon Polaka w barwach Barcelony i chwali Flicka za to, że postawił na Szczęśnego w bardzo ważnym momencie sezonu
- Były trener bramkarzy reprezentacji Polski zaciera ręce na myśl o nadchodzącej rywalizacji między ter Stegenem a Szczęsnym, wskazując plusy obu golkiperów
Frans Hoek ma na koncie pracę w takich klubach jak Ajax, Barcelona (dwa razy), Bayern Monachium, Manchester United czy Galatasaray Stambuł. Do tego reprezentacja Holandii i Polski, gdy przejął ją Leo Beenhakker. Powyższe nazwy wskazują dlaczego Holender jest nazywany jednym z najlepszych trenerów bramkarzy na świecie.
A jako że pracował i ze Szczęsnym, i wcześniej z Barceloną, to zapytaliśmy go jak ocenia pierwszy sezon „Szczeny” w Dumie Katalonii i jego szanse w rywalizacji z ter Stegenem, który powrócił już do zdrowia.
Piotr Koźmiński, goal.pl: Jak pan ocenia pierwszy sezon Szczęsnego w Barcelonie?
Frans Hoek: Mówiłem to już, gdy Sczęsny podpisywał kontrakt z tym klubem. Wojtek pasuje do Katalonii. Znam jego osobowość i byłem przekonany, że on się tam świetnie odnajdzie. Pod względem ludzkim. I wszelkie obrazki, które widzimy stamtąd, to potwierdzają. Lubią go piłkarze, działacze, kibice. Najważniejsze jednak jest boisko, a tu Szczęsny wykonał dobrą pracę. A pamiętajmy, że styl gry Barcelony, czyli wielkie odległości między obrońcami a bramkarzem to nie było coś do czego był przyzwyczajony. Wręcz przeciwnie, nigdy tak nie grał. I oczywiście, na początku w kilku sytuacjach zachował się dyskusyjnie, ale muszę podkreślić, że bardzo szybko do tego nowego stylu gry się zaadaptował.
Rozegrał bardzo dobry sezon, a w tych najtrudniejszych meczach, jak choćby z Realem, gdzie zawsze jest gorąco, zachowywał chłodną głowę. Pomógł Barcelonie sięgnąć po trzy trofea. Szkoda tylko, że zespołowi nie udało się awansować do finału Ligi Mistrzów, a przecież było bardzo blisko. Niemniej jak na pierwszy sezon, to tylko pogratulować Hansiemu Flickowi. A przecież jedną z kluczowych decyzji jaką musiał podjąć była kwestia bramkarza.
Mówi pan o momencie, w którym kontuzji doznał ter Stegen?
Dokładnie tak. Flick zaakceptował pomysł ze Szczęsnym i dobrze na tym wyszedł. A to była jedna z kluczowych kwestii. Bo nagle stracił bramkarz,a który był absolutnym pewniakiem. Tymczasem okazało się, że zastępca okazał się bardzo dobry i mocno pomógł Barcelonie.
Teraz przed nami kwestia przedłużenia kontraktu. Barcelona zaproponowała umowę na dwa lata. Wojtek jeszcze nie dał ostatecznej odpowiedzi, ale chyba się zgodzi, prawda?
Kluczowy jest tu aspekt fizyczny. Czy Szczęsny jest dalej w stanie grać na takim poziomie? Obserwowałem go w Barcelonie i pod tym względem nie mam cienia wątpliwości, że tak. Mentalność? Absolutny top. Widać, że cieszy się grą w wielkich meczach. I trzeci aspekt – gra w fantastycznym zespole, z niezwykle utalentowanymi piłkarzami. Myślę, że to wszystko sprawi, iż skusi się na przedłużenie umowy.
A to będzie oznaczało rywalizację z ter Stegenem.
I powiem szczerze: zapowiada się ta rywalizacja niesamowicie ciekawie. Bo mamy do czynienia z zupełnie nową sytuacją dla ter Stegena. Wcześniej tak naprawdę Niemiec nie miał mocnego konkurenta. No ale teraz ma. Sam jestem badzo ciekaw co z tego wyniknie. Według mnie będą mieli bardzo odmienne podejście. Jeśli Wojtek usiądzie na ławce, to zakładam, że nie będzie to stanowiło dla niego problemu. Ale w drugą stronę to już tak. ter Stegen do tej rywalizacji będzie podchodził zupełnie inaczej. On koniecznie będzie chciał odzyskać pozycję numer jeden. Również dlatego, że chciałby grać w reprezentacji Niemiec, a przecież w przyszłym roku mundial.
To zapytam wprost: kto ma większe szanse, aby tę rywalizację wygrać? Uważa ich pan za podobnych umiejętnościami, czy któregoś stawia pan jednak wyżej?
Powiem tak: jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki, budowanie akcji od bramkarza, to tu lekką przewagę ma ter Stegen. Również dlatego, że od lat jest przyzwyczajony do takiego stylu gry. Choć jeszcze raz chcę podkreślić, że Wojtek super się do takiego grania zaadaptował. Co do bronienia w sensie stricte, to myślę, że są na podobnym poziomie. Natomiast Wojtek ma w jednym przewagę. Szybko udowodnił, że jest gotowy na wielkie mecze. Nie zawiódł w nich, „dojechał” i bramkarsko, i mentalnie. On jest znów gotowy. Na tu i teraz. Tymczasem ter Stegen dopiero musi walczyć o odzyskanie rytmu. Nie wiemy, czy to ten sam bramkarz co przed urazem, czy jednak nie. Myślę, że przed nowym sezonem obaj dostaną szansę pokazania się. I miejsce w bramce wygra ten, kto okaże się bardziej stabilny, równiejszy jeśli chodzi o formę.
Jeszcze jedna kwestia co do Wojtka. Nie ukrywa, że pali (e)papierosy. Na gali delektował się cygarem. Trochę to panu „wadzi”, czy nie do końca?
Wiadomo, że sytuacja w której ktoś, kto jest idolem dla modych, pali… No nie jest to idealne, ale Wojtek nieraz podkreślał, żeby młodzi nie szli jego śladem, że próbował rzucić palenie, ale nie dał rady. Z drugiej strony ma grubo ponad 30 lat i sam wie, że to palenie nie ma wpływu na jego formę. A cygaro? W trakcie fety, po zdobyciu trzech trofeów, każdy według mnie ma prawo świętować po swojemu. Dlatego podsumowując ten wątek powiem tak: palenia nie ma co pochwalać, ale w tym przypadku powiedzmy, że to jest część Szczęsnego. I tyle.
To jeszcze na koniec słówko o Leo Beenhakkerze, który niedawno zmarł. Jak go pan zapamięta?
Przede wszystkim jako wyjątkowego człowieka. To po pierwsze. Po drugie – świetnego fachowca. Spotkałem się z nim jako piłkarz, a potem w trakcie kariery trenerskiej. Krótko, bodaj 2 miesiące pracowaliśmy razem w Ajaksie, a potem już długo, bo ponad 2 lata w reprezentacji Polski. Cudownych eliminacji do EURO 2008 nie zapomnę nigdy. Ok, same finały nie poszły już dobrze, ale praca z reprezentacją Polski była ważnym elementem w karierze Leo. A on też dużo wniósł do polskiej piłki. Rozmawiałem niedawno o Leo z Janem de Zeeuwem, który był wtedy kierownikiem reprezentacji Polski. No cóż… Wielka szkoda, że Leo nie ma już z nami. Ale piękne wspomnienia o dobrym człowieku i świetnym trenerze pozostaną ze mną na zawsze.
Komentarze