Juventus zdradził szczegóły ws. przyszłości Vlahovicia. To wiele zmienia

Dusan Vlahović nie opuści Juventusu w styczniu. Damien Comolli ujawnił, że napastnik pozostanie w Turynie do końca sezonu, a rozmowy o jego przyszłości odbędą się dopiero latem.

Dusan Vlahovic
Obserwuj nas w
DPPI Media / Alamy Na zdjęciu: Dusan Vlahovic

Vlahović zostaje w Juventusie do końca sezonu

Damien Comolli, nowy dyrektor generalny Juventusu, podczas swojego pierwszego wystąpienia na Allianz Stadium potwierdził, że klub doszedł do porozumienia z Dusanem Vlahoviciem w sprawie jego najbliższej przyszłości. – Znaleźliśmy porozumienie z Dusanem. Porozmawiamy po zakończeniu sezonu. Nie spodziewamy się niczego szczególnego. Umowa z Dusanem została zawarta już latem zeszłego roku z Giorgiem i Modesto – powiedział Comolli.

Słowa Francuza rozwiewają plotki o możliwym odejściu Vlahovicia w zimowym oknie transferowym. Napastnik ma pozostać w Turynie do końca rozgrywek, a dopiero po sezonie strony ustalą kolejne kroki. To sygnał, że Bianconeri chcą zachować stabilność w ofensywie, a sam zawodnik nie naciska na zmianę klubu.

POLECAMY TAKŻE

Jeszcze jesienią sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Szanse na przedłużenie kontraktu Vlahovicia, który wygasa w czerwcu 2026 roku, wydawały się znikome. Teraz atmosfera wokół Serba znacznie się poprawiła. Kibice znów go wspierają, a sam zawodnik prezentuje regularność, jakiej wcześniej mu brakowało.

Juventus również zmienił podejście. Igor Tudor i Luciano Spalletti, którzy prowadzili drużynę w tym sezonie, stawiali na Vlahovicia zamiast Jonathana Davida czy Loisa Opendy. Klub przekonał się, że trudno byłoby znaleźć na rynku napastnika gwarantującego podobny poziom skuteczności w Serie A.

Choć na razie nie ma mowy o nowej umowie, sprawa wynagrodzenia nadal będzie kluczowa. Vlahovic zarabia 12 milionów euro netto, podczas gdy Juventus dąży do ograniczenia kosztów. Realny wydaje się kompromis na poziomie 8 milionów euro z możliwością stopniowych podwyżek.

Zobacz również: De Jong dostał ofertę z Premier League. Długo się nie zastanawiał