Bezcenne trzy punkty Jagi
To było niezwykle cenne zwycięstwo Jagiellonii, która bardzo potrzebowała tych trzech punktów w walce o podium. Udało się i zespół Adriana Siemieńva wrócił do Białegostoku z wygraną. Jednym z jej architektów był Afimico Pululu. Goal.pl rozmawiał z nim po tym spotkaniu. Nie tylko na temat stricte boiskowych wydarzeń.
Piotr Koźmiński, goal.pl: Jak podsumujesz mecz z Rakowem? Przed spotkaniem więcej szans dawano gospodarzom…
Afimico Pululu, napastnik Jagiellonii:
A moim zdaniem przed meczem szanse były 50 na 50. Zaczęliśmy nieźle, ale to Raków pierwszy strzelił gola, co ich dodatkowo pobudziło. Na szczęście nam udało się odpowiedzieć, co z kolei nam dodało energii. Oczywiście, czerwona kartka dla rywala mocno nam pomogła. Wykorzystaliśmy to, zgarnęliśmy trzy punkty za co dziękuję Bogu.
Co zadecydowało o waszym zwycięstwie? Pewne okoliczności już wspomniałeś. Coś jeszcze?
Nasz mental. Pod tym względem pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Trzymaliśmy się jako zespół razem, nawet po straconym golu nic tu się nie zmieniło. Nie załamaliśmy się, kontynuowaliśmy walkę o trzy punkty. Do końca wierzyliśmy, że nasze wysiłki się opłacą i tak też się stało.
Wykonując dwa rzuty karne, byłeś spokojny, czy jednak stres był?
Nie byłem zestresowany. Byłem spokojny, bo już tych karnych sporo w życiu wykonałem. Również w ważnych meczach.
Od pewnego czasu pojawiały się opinie, że Pululu gra gorzej, bo myślami jest już w nowym Docierały do ciebie te opinie? Jeśli tak przejmowałeś się, czy zupełnie nie?
Sam ich nie czytałem, ale przekazywano mi, że coś takiego można przeczytać czy usłyszeć. Oczywiście, było mi przykro, bo przecież każdy przechodzi przez trudne momenty. Najważniejsze jednak to nie pozwolić, aby to cię zdołowało, aby takie opinie miały na ciebie wpływ. Z drugiej strony każdego miesiąca strzelałem przynajmniej po bramce, czy to w lidze, czy w Lidze Konferencji, więc nie było też tak, że w ogóle nie trafiałem do siatki. Ale taki jest futbol. Dziś cię kochają, a kiedy idzie ci gorzej, to zaczyna się krytyka.
„Chcieli mnie wyprowadzić z równowagi przed strzałem”
Przy okazji meczu z Rakowem pojawiły się głosy, że byłeś obrażany przez część trybun w sposób rasistowski. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?
W tym meczu słyszałem trochę takich krzyków jeszcze zanim wykonałem rzut karny. W tamtym momencie nie zwracałem jednak na nie uwagi. W tym sensie, iż uznałem, że chcą mnie wyprowadzić z równowagi, zdestabilizować, przed uderzeniem. Oczywiście, uważam to za coś bardzo złego. A po strzeleniu gola wykonałem gest celebrujący, żeby im pokazać, że słyszałem te krzyki. Że może im się wydawało, że nie słyszałem, ale słyszałem. Po zdobyciu bramki te odgłosy były jeszcze mocniejsze.
Ale może ten gest przykładania rąk do uszu był z twojej strony prowokacją? I w odpowiedzi usłyszałeś niestety to, co usłyszałeś…
Nie. Jak ci powiedziałem, pierwsze tego typu odgłosy usłyszałem jeszcze przed wykonaniem karnego. Ten gest nie był z mojej strony prowokacją. Po prostu pokazałem im, że to słyszałem. Nie jestem prowokatorem. Chcę po prostu grać w piłkę i cieszyć się tym. W jakimś sensie wykonać moją pracę.
To był pierwszy raz, kiedy w ten sposób w Polsce zostałeś potraktowany na stadionie?
Nie, to nie był pierwszy raz. Po raz pierwszy było w trakcie rozgrzewki przed meczem Pucharu Polski z Legią. Pamiętam, że wykonywano w moim kierunku pewne gesty i odgłosy małpy. Wtedy jednak nie zareagowałem. Potem tego typu zdarzenie miało miejsce w meczu z Widzewem. Wówczas też nic nie mówiłem, A teraz doszło do tego po raz trzeci. To smutne, ale takie jest życie. Co mogę zrobić… Zostawiam takie sprawy w rękach Boga.
To na koniec wróćmy jeszcze na boisko. Czego oczekujesz po tej końcówce sezonu? O co walczy Jagiellonia?
Mój cel to wygrać dwa ostatnie mecze. I zobaczymy co to nam da.
Komentarze