- Jerzy Dudek analizuje dla goal.pl sytuację w lidze hiszpańskiej, zwłaszcza Realu Madryt, który prowadzi jego dobry znajomy z Liverpoolu
- Legendarny bramkarz mocno wierzy w to, że Marek Papszun da sobie radę w Legii i wieszczy dobrą wiosnę dla fanów tego klubu
- 60-krotny reprezentant Polski ocenia polskie kluby i wskazuje ten, który jego zdaniem jest najlepiej poukładany
Faworytem jest Barcelona
Choć Jerzy Dudek przez kilka lat reprezentował Real Madryt, to przyznaje, że gdyby teraz miał wskazywać faworyta do wygrania ligi hiszpańskiej to padłoby na Barcelonę. Legendarny bramkarz dobrze zna się z obecnym szkoleniowcem „Królewskich”, bo z Xabim Alonso grał razem w Liverpoolu.
Dudek obserwuje też jednak krajowe podwórko. Jakie perspektywy widzi przed Markiem Papszunem w Legii? Kogo przypominają mu kibice Wisły Kraków? Który polski klub jest najlepiej poukładany? O tym wszystkim rozmawialiśmy z byłym graczem Sokoła Tychy, Feyenoordu, Liverpoolu i Realu Madryt.
Piotr Koźmiński, goal.pl: Zacznijmy od bliskiego ci Realu Madryt. Jak oceniasz to co się dzieje w klubie? Pytam też dlatego, że przecież doskonale znasz Xabiego Alonso… Myślisz, że utrzyma posadę? Bo już krążą plotki kto ewentualnie za niego…
Jerzy Dudek: W Realu jest zawsze sporo krytyki, gdy zespół gra w kratkę. Tak się często dzieje, gdy jest nowy trener i są nowe oczekiwania w stosunku do zawodników. A nie zawsze to wychodzi tak, jak powinno. Co do Habiego, to na początku ta dyscyplina była, dynamika gry również, ale teraz trochę to siadło.
Wiadomo, że kiedy przychodzą porażki, to zaczyna się kwestionowanie pewnych rozwiązań dotyczących zespołu. Jeśli Xabi chce być spokojny o posadę, to musi wygrywać do końca sezonu. Przez wiele lat grał w tym klubie, więc doskonale wie jak to wygląda. Trzeba się skupić na zawodnikach, tłumaczyć im nakreślone cele. Bo po nich też widać frustrację, a kibice różnie na te ich zachowania reagują.
Wydaje mi się też, że w styczniu trener musi usiąść z prezesem i porozmawiać na temat wzmocnień. Bo gdy popatrzysz jakie Xabi ma możliwości choćby z ławki rezerwowych, to takich jakościowych jest tam naprawdę niewiele. I to też jest powodem, że zarządzanie meczem jest dla niego trudniejsze.
Flick ma więcej możliwości
A Barcelona? Też miała już różne momenty w tym sezonie…
To prawda. W pewnym momencie Real im “przeszkodził’ wygrywając derby, ale to jest jednak zespół, który ma w sobie dużo jakości, który pracuje już ze sobą dłuższy czas. Były tam kontuzje, kartki, jakieś przemęczenie, ale Barcelona wygląda naprawdę dobrze. Choć tak naprawdę żyjemy w początkowej fazie tej rywalizacji.
Mamy grudzień, a z doświadczenia wiemy, że decydujący okres to najczęściej przełom marca i kwietnia. Hansi Flick ma ten zespół pod kontrolą, do tego stopnia, że jest na tyle odważny, że może sobie pozwolić na zostawienie Lewego na ławce. Bo po prostu ma dużo możliwości jeśli chodzi o personalia. I to jest duża przewaga Barcelony nad Realem.
Czy to oznacza, że Barcelona jest faworytem tego sezonu La Liga?
Patrząc na to co pokazują obecnie oba zespoły, to zdecydowanie tak. Bo Real ma jednak duże problemy w obronie. Barcelona też je miała, ale jednak dużo mniej niż Real. Gdyby ta liga miała się skończyć za miesiąc, to raczej nie byłoby wątpliwości, kto ją wygra. Natomiast jeszcze raz: oceniając tu i teraz to dużo więcej atutów ma właśnie Barcelona.
Na polskim podwórku też sporo się dzieje. Najwięcej mówiło się ostatnio o Legii, która ma ogromne problemy. Jak oceniasz to co się dzieje w tym klubie?
No tak. Legia króluje jeśli chodzi o newsy w Polsce, ale to normalne, bo to bardzo utytułowany klub, wszyscy interesują się tym, co się dzieje w Legii. Bardzo zastanawiające jest to, że trafiła im się tak nieudana runda. Myślę, że tam jest za dużo ludzi odpowiedzialnych za różne rzeczy i nad czymś takim ciężko zapanować. Potem z kolei ciężko rozliczać skoro nie do końca wiadomo kto za jaką działkę odpowiada.
Jeśli to masz dobrze poukładane, a ludzie znają się na swojej pracy, to trzeba im dać czas, a efekty w końcu będą. Natomiast jeśli tych ludzi jest za dużo… A słyszałem, że w strukturach Legii jest ich naprawdę dużo. To wszystko się rozmywa i przestaje być efektywne. Wtedy ciężko to przekuć w sukces. Myślę, że teraz tam ludzie troszkę odetchnęli, bo zatrudnienie takiego fachowca jak Papszun pozwoli Legii wrócić na właściwe tory.

3-4 wygrane i kibice znów będą z Legią
A jesteś przekonany, że Marek Papszun sobie w Legii poradzi, czy masz jakieś obawy?
Ta liga jest tak spłaszczona, tak nieprzewidywalna… Co roku bijemy chyba jakieś rekordy. Ile to porażek miał po drodze mistrz Polski i tak dalej. Nie wiem, czy nie najwięcej spośród wszystkich mistrzów w ligach europejskich. Oczywiście, Papszun ma bardzo mało czasu, ale jak to poukłada, wprowadzi dyscyplinę na boisku, odbuduje pewność siebie… Jak wygra te 3-4 mecze, to kibice znów będą za tą drużyną. Według mnie europejskie puchary są jak najbardziej w zasięgu Legii.
Nie takie rzeczy widzieliśmy w polskiej lidze. Liczę więc na to, że do europejskich pucharów Legia spokojnie dotrze. Natomiast… No ja bym się pokusił o stwierdzenie, że może nawet włączy się do walki o mistrzostwo Polski z Papszunem. Ten trener zna tę ligę, od początku do końca.
Ok, to jest trochę inny klub niż Raków, w Częstochowie miał więcej spokoju i czasu na budowę. Ale widzimy co zbudował. Podsumowując więc to co widzę przed Legią: europejskie puchary naprawdę są do zrobienia.
A jak oceniasz nowy Widzew? Wydali ponad 5 mln euro na nowego gracza, mocno się „rozpychają” na rynku transferowym. Podoba ci się sposób wejścia do piłki Roberta Dobrzyckiego, czy masz obawy?
Widzew pod wodzą nowego właściciela, pana Roberta, jest pod dużą presją. Widać, że prezes uczy się tego klubu. Trochę działa pod presją czasu, od razu chce mieć gotowe “pawilony” do działania, tak jak u siebie w firmie. Ale w piłce tak to nie działa, na wszystko potrzeba czasu. Nawet gdy kupujemy najlepszych zawodników za największe pieniądze, to nie mamy gwarancji, że to od razu zafunkcjonuje.
Piłka jest specyficzna, trzeba ją budować stabilnie, mieć solidne podstawy. W Widzewie właściciel “rzucił się” na konkretny sukces. Chce od razu być widoczny. To jest bardzo trudne. To z kolei jeszcze nakręciło presję, więc inwestowane są kolejne wielkie pieniądze. Tylko to nie zawsze zadziała. W wielkich klubach też tak czasem robią pod presją. Trener idzie do prezesa, idą wielkie pieniądze, a efektów nie ma. Przykładem choćby niedawno Liverpool.
W jakim sensie?
Co z tego, że nakupisz nagle piłkarzy, skoro oni się ze sobą nie znają… A nasza liga, jak powiedziałem wcześniej, jest wyrównana, tu każdy może wygrać i przegrać z każdym. Widzew ma podstawy, stadion, kibiców. Ale ciężko zbudować zespół w miesiąc, dwa, czy trzy. Sam jestem ciekaw co się z tego urodzi. Na budowę potrzeba więcej czasu, a widzę, że tam teraz jest trochę panika. A gdzie jest panika i presja, to pieniądze są inwestowane w nieco szalony sposób. Ale z drugiej strony to są prywatne środki. W takiej sytuacji właściciel może inwestować ile chce i w kogo chce. A potem rozlicza tych, których na różnych poziomach funkcjonowania klubu obdarzył zaufaniem.
Generalnie trochę mi się przypomina przypadek Wieczystej. To się nigdy nie zbalansuje moim zdaniem. Bo dobre pieniądze z polskiej ligi możesz przede wszystkim uzyskać za młodych Polaków, za wychowanków, za chłopaków, którzy wyszli z akademii. W Widzewie w tym momencie bardziej jest realne widmo spadku, niż mistrzostwa, czy europejskich pucharów.
Panu Robertowi obiecano, że przy takich inwestycjach to na pewno będą europejskie puchary, a tu jeszcze raz: bardziej realne jest widmo spadku. Stąd właśnie zaczyna się przepłacanie zawodników. Widzew ma pieniądze, więc wygląda na to, że musi wydawać tak o 30% więcej niż inni. Bo wszyscy wiedzą, że oni te pieniądze mają.
Najmądrzej to robią w Poznaniu
A który klub jest według ciebie najlepiej zarządzanym w Polsce?
Od lat przyglądam się tym projektom, bo mnie zawsze interesowało jak to wygląda od fundamentów aż po pierwszy zespół. I tutaj Lech Poznań jest najlepiej zarządzanym klubem w Polsce. Nigdy nie panikuje pod presją wyniku, nigdy nie panikuje pod presją kibiców. Cały czas idzie swoją ścieżką. Ma swój kod, swoją mentalność i swój kierunek i rzadko albo prawie nigdy z tej ścieżki nie schodzi.
Nie jest tak, że jak zarobią miliony euro za zawodników, to wszystko wydadzą na lewo i prawo. Jeśli jest szansa na wzmocnienie zespołu, to robią to. Bardzo racjonalnie wydają pieniądze. Główny nacisk kładą na promowanie własnej akademii, dzięki temu w dużej mierze amortyzują koszty.
Natomiast wiele klubów pieniądze wydaje nieracjonalnie, zwłaszcza te, które są wspomagane przez miasta. Tam się bilans świeci na czerwono, przychodów za bardzo tam nie ma. Dlatego jeszcze raz chciałbym pochwalić Lecha, bo ma dobrze zorganizowane struktury. A to wcale nie jest takie łatwe, żeby zbudować organizację, w której wiadomo kto za co odpowiada.

Fani Wisły są jak kibice Feyenoordu
Mieszkasz w Krakowie, więc siłą rzeczy na pewno przyglądasz się Wiśle. Jak oceniasz pierwszą część sezonu? Wygląda to znakomicie, a do tego niesamowici kibice. Czy fani “Białej Gwiazdy” przypominają ci jakichś kibiców zagranicznego klubu, w którym grałeś?
Chodzę czasem na Wisłę, ostatnio rzadziej na Cracovię. Wisła to kibice. To fenomen. Sam czasem motywuję też znajomych, którzy są kibicami Wisły. Staram się im zaszczepić coś na kształt angielskiej mentalności, czyli tego, że swojej drużynie pomaga się też w momentach trudnych.
Pamiętam jak Wisła spadła do pierwszej ligi, to ci moi znajomi mówią: „To dziady, już nie będziemy im kibicować”. Ale tłumaczyłem, że właśnie wtedy trzeba iść na stadion i kibicować. Nie tylko, gdy jest fajnie, gdy klub gra w Ekstraklasie. Wisłę przy życiu trzymają kibice. Bardzo dużo było zawodów w ostatnich latach, ale wygląda na to, że Wisła nauczyła się tej ligi i w tym roku ten awans musi już być.
Zresztą, na ten awans wszyscy w Krakowie czekają. Powoli odbudowywana jest też struktura klubu, a wejście do Wisły jako udziałowca byłego prezesa Liverpoolu świadczy o tym, że on też wierzy w ten projekt. Choć pod względem finansowym wiadomo, że w Wiśle nie jest jeszcze najlepiej. Dlatego właśnie ten awans jest takim “must be”.
Potencjał jest jednak wielki, bo rzadko się zdarza, żeby na 1. Ligę chodziło tak dużo ludzi. Dobrym projektom trzeba dobrze życzyć, więc kibicuje kibicom Wisły, bo są największą siłą tego klubu. Pomagają jako socios, są z klubem na dobre i złe, choć czasem się frustrują, ale to specyfika piłki nożnej.
Kibice Wisły przypominają mi fanów Feyenoordu. Tam ta więź z piłkarzami też jest bardzo mocna, bardzo emocjonalna. Ale jak nie idzie, to fani dają to odczuć. Są trochę jak wymagający ojciec. Nie pamiętam, aby kibice Feyenoordu kiedykolwiek nas opuścili. W Krakowie jest podobnie.
Nie ma piękniejszej imprezy niż mundial
To na koniec wybiegnijmy jeszcze w przyszłość. Jakie przeczucia co do baraży?
Presja na nas jest ogromna. Wiadomo, że brak awansu to wielkie straty finansowe dla związku. Mówi się nawet o 100 mln złotych. Niedobrze by się stało, gdyby tych środków nie było. Ale droga jest wyboista. Choć do marca jeszcze daleko. Łatwiej będzie szanse ocenić kilka tygodni przed, kiedy będzie wiadomo w jakiej kto jest formie, czy są kontuzje, czy może udało się ich uniknąć. Nasi rywale też są ambitni i też nie wyobrażają sobie, że może ich zabraknąć na mistrzostwach. Mówię o Szwecji czy nawet Ukrainie.
Mistrzostwa świata to najpiękniejsza impreza na jakiej można być. Ok, teraz inaczej wygląda, jest więcej egzotycznych drużyn, jak choćby Curacao. FIFA stworzyła możliwości dla tych mniejszych państw, żeby emocje rozprzestrzeniły się na cały świat. Wiadomo, że trzeba będzie “przecierpieć” pierwszą fazę, bo nie wszystkie mecze będą dla nas interesujące, ale niech się inni cieszą.
Kibicuję temu projektowi, bp jestem za taką piłkarską solidarnością. Nie wszystko musi być tylko dla najlepszych. Najlepsi i tak sobie poradzą, a przygoda dla krajów, które kiedyś nawet nie marzyły o mundialu, będzie niesamowita. Niech grają, niech się bawią, niech tworzą nową historię. A fajnie, jeśli Polska będzie częścią tej historii. Wtedy to lato będzie dla nas jeszcze przyjemniejsze. A na koniec korzystając z okazji, Wesołych Świąt dla wszystkich Czytelników!










