Spotkamy starych znajomych?
Choć aby awansować na mundial, reprezentacja Polski musi pokonać jeszcze dwóch rywali w barażach, to już wiadomo na kogo wpadniemy w przypadku powodzenia barażowej misji. Z Europy trafili nam się starzy znajomi z ostatnich meczów, czyli Holendrzy.
Jak to zrządzenie losu ocenia Ebi Smolarek? Nie ma drugiego reprezentanta Polski, który tak byłby związany z tymi dwoma krajami. Bo choć Ebi urodził się w Łodzi, to dorastał w Holandii, a jego pierwszym profesjonalnym klubem w karierze był Feyenoord Rotterdam.
Piotr Koźmiński, goal.pl: Holandia, Japonia, Tunezja i być może Polska. Tak to może wyglądać. Jakie wrażenia?
Ebi Smolarek: Odpowiem z zaznaczeniem, że wciąż trzeba być ostrożnym, bo nasza droga na mistrzostwa świata jest jeszcze długa. A czy jestem spokojny, że awansujemy? Chciałbym tak powiedzieć, ale… No… pewności nie ma, baraże łatwe nie będą. Tyle dobrze, że półfinał mamy u siebie. To trochę powinno pomóc. No a potem, oby, finał.
To prawda. Przyjmijmy jednak, że awansujemy. To dobrze, że znów zagramy z Holandią?
Wydaje mi się, że tak. Bo wiemy już czego się po nich spodziewać. Ostatnio często przecież na nich wpadamy. Mamy Holandię rozpracowaną, nasi trenerzy i piłkarze wiedzą jak do niej podejść. Według mnie te mecze z Holendrami dodały nam pewności siebie. Potrafiliśmy z nimi zremisować, również u nich.
A w drugim meczu, u siebie, mieliśmy nawet więcej okazji. Gdybyśmy grali z nimi kilka meczów i za każdym razem konczyło się 0:5 albo 1:4, to wtedy nie byłoby się z czego cieszyć, bo bylibyśmy mentalnie zdołowani. Ale jest inaczej, wręcz odwrotnie. Zespół Jana Urbana zbudował się na remisach z bardzo dobrym przecież zespołem.
Ale czy nie było trochę tak, że oni nas delikatnie zlekceważyli? Że w finałach mundialu podejdą już inaczej do takiego meczu?
Powiem tak: zawsze większa presja będzie spoczywała na nich niż na nas. Nieważne, gdzie się zmierzymy, w jakich rozgrywkach. W finałach mistrzostw świata również. Tym bym się nie martwił.
„Potrafimy napsuć im krwi”
Czyli, reasumując, można powiedzieć „nie ma się czego bać?”
Myślę, że tak. Oczywiście, z zastrzeżeniem, że to wciąż oni są faworytami. Ale jeszcze raz: już pokazaliśmy, że potrafimy napsuć im krwi. To może pomóc.
Pozostali rywale? Japonia, Tunezja?
Nie będę oszukiwał. Nie oglądałem ich w akcji, więc nie ma sensu, żebym się wypowiadał. Będzie czas im się przyjrzeć, ale to jeszcze nie ten moment. Jeśli chodzi o eliminacje mundialu, to skupiłem się na oglądaniu strefy europejskiej.
Faworytami mundialu nie będą
Ty akurat znasz smak gry i na EURO, i na mundialu. Choć nigdy nie wyszedłeś z grupy…
To prawda. Młodszym kolegom życzę więc, aby osiągnęli więcej. Po pierwsze, trzymam kciuki za awans, a potem, żeby poszli dalej. Myślę, że patrząc na skład tej grupy na pewno można o tym pomyśleć.
Wracając jeszcze do Holandii. Zdaje się, że nie uważasz ich za jednych z faworytów turnieju?
Nie, nie uważam. To bardzo dobry zespół, myślę, że idący w dobrym kierunku. Ale w moim odczuciu nie na tyle dobry, aby rozpatrywać go w kategorii faworytów mistrzostw świata.









