Z tymi lotami to istne szaleństwo
Po odejściu z Legii wielu przypuszczało, że Josue wyląduje w którymś z krajów arabskich, ale Portugalczyk wybrał ostatecznie brazylijską Coritibę. Klub zamierzał wrócić do ekstraklasy brazylijskiej, a jednym z tych, którzy mieli pomóc był właśnie Josue.
Misja właśnie zakończyła się powodzeniem. Coritiba awansowała do Serie A, a były lider Legii ma za sobą bardzo udany sezon. W rozmowie z goal.pl Josue podsumował ostatnie wydarzenia w Brazylii ze swoim udziałem, ale przedstawił też swoją perspektywę na obecną sytuację klubu z Ł3.
Piotr Koźmiński, goal.pl: Dzięki wyjazdowemu zwycięstwu nad Amazonas w ostatniej kolejce twój klub wygrał rozgrywki na zapleczu brazylijskiej ekstraklasy. Spojrzałem na mapę i graliście w Manaus, prawie trzy tysiące kilometrów od Kurytyby!
Josue: Te podróże tutaj to naprawdę coś szalonego. Odległości są zupełnie inne niż w Polsce, gdzie z reguły po kilku godzinach autobusem byłeś już u rywala. Tu bez samolotu się nie obejdzie. W zasadzie tylko derby z Atletico Paranaense to mecz, gdzie nie trzeba się przemieszczać. Bo nawet gdy gramy na terenie naszego stanu, Parany, to podróż zajmuje dużo czasu, ten stan jest taki wielki. A nasza ostatnia podróż, na mecz z Amazonas, zajęła z wszystkim 10 godzin, więc to też pokazuje jakie tu są odległości.
Skoro tyle latacie, to zdarzały się jakieś ekstremalne sytuacje, choćby w trakcie podróży?
Nie, na szczęście nie. Zawsze wszystko było w porządku, natomiast nie ma co ukrywać: dla organizmów jest to bardzo męczące. Z drugiej strony nie masz na to żadnego wpływu. Przemieścić się trzeba, a odległości skazują cię na loty samolotem.
Poprosiłeś o przełożenie tego wywiadu do poniedziałku, bo chciałeś się skupić na meczu z Amazonas. Dlaczego było takie ważne skoro i tak mieliście już awans w kieszeni?
Bo chcieliśmy skończyć ligę na pierwszym miejscu. Do tego potrzebowaliśmy co najmniej punktu w ostatnim meczu. W przypadku naszej porażki istniało niebezpieczeństwo, że w tabeli wyprzedzi nas lokalny rywal, czyli Atletico Paranaense. Na szczęście tak się nie stało. Wygraliśmy 2:1 i mogliśmy się cieszyć. Fajnie, bo to dla mnie kolejny kraj, w którym coś wygrałem.
A jaki będzie cel Coritiby w brazylijskiej ekstraklasie?
Na pewno celem będzie pozostanie w elicie, bo tam jest miejsce Coritiby. Ok, nie ma szans finansowo rywalizować z Flamengo czy Palmeiras, ale jest dużo fajnych możliwości, również pucharowych. Możesz na przykład zagrać w odpowiedniku Europa League, a mi się marzą występy w Copa Libertadores, w którym udział bierze kilka zespołów z Brazylii.
Najlepszy w polskiej lidze, najlepszy w (drugiej) brazylijskiej
A jak indywidualnie oceniasz ostatni sezon? Zostałeś najlepszym strzelcem drużyny, najlepszym asystentem, a Sofascore wybrał cię najlepszym piłkarzem sezonu Serie B. Nieźle!
Fajnie, bo w Polsce też wybierano mnie piłkarzem sezonu. Natomiast uważam, że mogłem strzelić trochę więcej goli. Tu mam niedosyt, choć z drugiej strony wygraliśmy całą ligę, a to jest najważniejsze.
Twój kontrakt wygasa w grudniu, ale trener Mozart powiedział, że jest w nim klauzula, która automatycznie przedłuża umowę o rok.
Dobrze się tu czuję. I ja, i moja rodzina. Moja córka ma tu dużo przyjaciół, nie ma bariery językowej, bo tu też mówi się po portugalsku. Na boisku, jak wspomnieliśmy, też wszystko dobrze się ułożyło. Chętnie zostanę i zagram w Serie A z Coritibą. Z trenerem Mozartem też mam dobre relacje. Z drużyną również. Jest naprawdę dobrze, więc nie ma co zmieniać.
Dobrze nie jest za to w Legii. Jak cię znam, to jesteś na bieżąco.
Jestem, jestem. Zawsze szukam informacji o Legii, a jak mogę to oglądam jej mecze. Często w koszulce Legii. Moja żona mówi, że jestem pod tym względem szalony. Ale… Legia ma na zawsze ważne miejsce w moim sercu. Ten klub dał mi coś ważniejszego od pieniędzy – dał mi dumę, że mogłem być częścią jej historii. Kibicem Legii będę już do końca życia. To pewne.
I co myślisz patrząc na to co się dzieje w klubie?
Cierpię. Mocno cierpię. Tak dalej być nie może. Gdy patrzę na tabelę… Przecież to nie jest miejsce dla Legii. Legia co roku ma się bić o tytuły. A widzimy, że wygranych meczów jest ostatnio niewiele. Legii zawsze będę życzył jak najlepiej, więc bardo mnie boli obecna sytuacja. Z jednej strony byłem smutny, że ją opuszczałem, ale z drugiej poznałem i doświadczyłem po niej czegoś nowego. Tylko że cząstka Legii została we mnie na zawsze.
Ego nie może być większe od klubu
Na pewno to analizujesz, zastanawiasz się. To dlaczego w Legii jest tak źle, skoro ten klub ma wszystko, żeby dominować, albo być w czołówce?
Na to się składa kilka czynników. Na przykład ego niektórych ludzi będących w Legii. Ego nie może być większe od klubu. Druga sprawa… Byłem w Legii, przerabiałem to. Czasem miałem wrażenie, że nie do końca wiadomo kto tam ma największą władzę, kto ma największy wpływ a bieg wydarzeń. Legia niestety potrafi być niespójna.
Co przez to rozumiesz?
To, że nie zawsze wszyscy ciągną wózek w jednym kierunku. To nie tak, że wszyscy się mają uwielbiać. W tak dużej organizacji to niemożliwe. Ale i na boisku, i w klubie wszyscy powinni mieć jasno wytyczony kierunek. Gdzie, którędy i w jaki sposób ta Legia ma iść. A mam wrażenie, że to nie zawsze jest czytelne.
Masz na myśli, że Legia potrzebuje jedności?
Dokładnie tak. Zwłaszcza wewnętrznej. A uwierz mi, że to co się dzieje w klubie ma wpływ na piłkarzy. Bo to nie jest tak, że za złe wyniki odpowiada tylko zespół. No nie! Piłkarz nigdy nie jest obojętny na to co się dzieje dookoła niego. Oczywiście, że tych zwycięstw powinno być więcej, bo Legia wciąż ma dobrych piłkarzy. I oni tych punktów powinni „dowieźć” więcej. Ale nie tylko oni są winni. I nie cieszy mnie sytuacja, gdy kibice ich krytykują. Piłkarze potrzebują wsparcia fanów.
Dużo fanów twierdzi jednak, że tej drużynie brakuje charakteru. Dlatego wielu tęskni za Josue, bo „miał jaja”. Jak widzisz obecny zespół? Choć wiem, że może niewygodnie ci mówić o byłych kolegach.
Nie wiem, czy ten zespół nie ma charakteru, ale wiem, że wciąż ma doświadczonych piłkarzy. A co do tych „jaj” to mogę mówić za siebie. Każdy kto mnie zna, wie jaki mam charakter. Nie jestem perfekcyjny, popełniłem dużo błędów, ale po prostu nienawidzę przegrywać. Jeżeli trzeba kopnąć rywala na środku boiska, żeby zatrzymać atak i uniknąć straty gola, to zrobię to i zaakceptuję czerwoną kartkę. Porażka to dla mnie coś najgorszego. Zawsze taki byłem i na pewno się nie zmienię. A za Legię zawsze dałbym się pokroić.
„Coś jednak z Legią wygrałem”
Po twoim odejściu, w podcascie „Kilka słów o Legii” Bartosz Kapustka, pytany o Legię po twoim odejściu, powiedział, że z Josue też nie wygrali mistrzostwa…
Nie lubię komentować wypowiedzi innych, bo czasem wkrada się coś przy tłumaczeniu, albo brakuje pełnego kontekstu wypowiedzi. Lepiej więc nie odnosić się do takich słów, nie mając pewności w jakich okolicznościach zostały wypowiedziane.
Natomiast… Coś tam jednak z Legią wygrałem. Puchar Polski, Superpuchar. Nie ma mnie w Legii już dość długo, a wciąż jestem wspominany. I to nie tylko przez kibiców Legii. Jakiś ślad więc po sobie zostawiłem. Ale ok, nie zawsze wygrywałem. Ale zawsze po meczu kibice Legii, patrząc na mnie, mogli powiedzieć, że Josue walczył, dawał z siebie wszystko.
A pamiętasz swoje słynne nagranie „Cry, Papszun, cry”?
Oczywiście, że pamiętam (śmiech). To było po finale Pucharu Polski. Były tam różne napięcia wcześniej, stąd właśnie moja reakcja. Ale tak naprawdę nic nie mam do tego trenera. A wręcz przeciwnie, to dobry trener. Rozmawiałem z kilkoma ludźmi, którzy z nim pracowali. I mówią o nim bardzo dobrze.
Astiz? Ostatni, który zawinił
Pewnie wiesz, że teraz Legia stara się go wyciągnąć z Rakowa?
Oczywiście, że wiem. I to może być w obecnej, trudnej sytuacji, dobre wyjście dla Legii. Jeśli Papszun się wpasuje w Legię, to może z nią odnieść sukces. Pytanie tylko jak to będzie z podziałem władzy. Bo Legia a Raków to pod tym względem inny poziom.
W tym momencie trenerem Legii jest Iniaki Astiz. Ale wyniki ma słabe…
A przed Astizem były dobre? Nie, też były słabe. Mam wrażenie, że i na boisku od początku sezonu nie było do końca wiadomo jakim systemem Legia ma grać, jaki system byłby najlepszy dla piłkarzy, którzy teraz są w klubie. To też nie pomogło. A Iniaki Astiz to ostatnia osoba, którą można winić za obecną sytuację w Legii. Raczej chwała mu za to, że podjął się misji w trudnej syuacji.
W Legii mamy pożar, a Iniaki znalazł się w jego środku. A gdy jest pożar, to nawet zawodowi strażacy mają czasem problemy. Ale to się musi skończyć. Legia nie może tak wyglądać, trzeba ten pożar ugasić. Nie wiem jak to zrobią, ale Legia znów musi zacząć wygrywać. I to szybko!
A są w Coritibie piłkarze, którzy daliby sobie radę w Legii?
Mam tu dwóch graczy, którzy według mnie długo w Coritibie już nie pograją. Ale do Legii nie pójdą, na to już za późno. Pójdą do lepszych lig w Europie, za większe pieniądze. Jeden z nich to nasz bramkarz, 21-letni Pedro Morisco, a drugi to 20-letni prawoskrzydłowy Lucas Ronier.









