Droga przez mękę
Kiedy Arkadiusz Milik doznał kontuzji łąkotki w trakcie meczu z Ukrainą, w trakcie przygotowań do EURO 2024, był, co zrozumiałe, rozczarowany i zły, bo tracił właśnie bardzo ważny turniej.
Napastnik Juventusu przypuszczał jednak wtedy, że gehenna związana z przerwą w grze potrwa aż tak długo. A mówimy przecież o piłkarzu, który już wcześniej stracił wiele miesięcy przez zerwanie więzadeł krzyżowych (dwa razy, jako gracz Napoli).
Po zaleczeniu urazu odniesionego w czerwcu 2024 roku Milik kilka razy podejmował próby powrótu do treningów. Niestety, były gracz Górnika Zabrze znał wtedy kontuzji łydki, co okazał osię kolejnym koszmarem, który mocno zahamował jego walkę o powrót na boisko.
Jakiś czas temu optymistyczny scenariusz zakładał, iż przechodzący rehabilitację Polak poleci z Juventusem na Klubowe Mistrzostwa Świata i tam spróbuje wrócić do gry. Regularnie, mimo kontuzji, pojawiały się też plotki o klubach zainteresowanych byłym graczem Napoli.
Milik w KMŚ jednak nie zagrał i wciąż jest poza boiskiem. W niedzielę dziennikarze w Polsce i we Włoszech przypomnieli, że właśnie mija 500 dni od momentu, gdy wychowanek Rozwoju Katowice zagrał ostatni mecz.
Ból wciąż nie odpuszcza
W chwili, gdy piszemy te słowa, to już 501 dni bez grania. Jak więc wygląda sytuacja? Zajrzeliśmy za kulisy tej przykrej historii. Z naszych informacji wynika, że Milik wciąż ma problem z łydką. A co dokładnie? Gdy tylko intensywniej biega, ból powraca.
Z naszych informacji wynika, że w najbliższym czasie 31-letni zawodnik wróci do Polski na kolejne badania i konsultacje. Używamy słowa „wróci”, bo reprezentant Polski konsultował już leczenie tego urazu w naszym kraju. W tej sytuacji oczywiste jest, że nie ma daty jego powrotu do gry. Bez wyeliminowania uporczywie powracającego bólu to nierealne.
Na szczęście wciąż ma kontrakt
Wcześniejszy plan zakładał, że Milik jesienią wróci na boisko, a zimą odejdzie z Juventusu, gdzie szanse na grę, nawet będąc zdrowym, miałby bardzo ograniczone. Goal.pl informował o tym wariancie już dawno, a teraz pisały o tym włoskie media. Czy to jednak wciąż możliwe?
Wprawdzie w tym momencie takiej możliwości wciąż nie można wykluczyć, ale bez odzyskania pełnej sprawności nie będzie na to szans. Szczęście w nieszczęściu polega na tym, że umowa polskiego napastnika z Juventusem obowiązuje do lata 2027 roku, co sprawia, że Polak nie musi desperacko szukać nowego pracodawcy.