Nie przyjął oferty GKS-u. Górak mówi, jak było naprawdę

GKS Katowice zmierzy się z Rakowem Częstochowa w meczu pierwszej kolejki PKO BP Ekstraklasy. Rafał Górak w rozmowie z Weszło zabrał głos w sprawie słów Sebastiana Bergiera.

Rafał Górak
Obserwuj nas w
fot. Sipa US / Alamy Na zdjęciu: Rafał Górak

Rafał Górak o nowej umowie i słowach Sebastiana Bergiera

GKS Katowice zakończył poprzedni sezon na ósmym miejscu w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Zespół prowadzony przez Rafała Góraka został tym samym najwyżej sklasyfikowaną śląską drużyną w lidze – już w pierwszym sezonie po niemal dwóch dekadach nieobecności w ekstraklasie. Ostatnio szkoleniowiec katowiczan wyróżnił się kilkoma interesującymi wypowiedziami.

– Takie zaufanie w tym roku to naprawdę bardzo miła sprawa, ale bardziej koncentruję się na pracy niż na rozmyślaniu o całej tej sytuacji. To z pewnością coś ujmującego – powiedział Górak w rozmowie z dziennikarzami Weszlo.

W wywiadzie poruszono także temat Sebastiana Bergiera, który latem odszedł z GKS-u do Widzewa Łódź. Szkoleniowiec odniósł się do słów byłego napastnika, który w rozmowie z Futbolownią zasugerował, że nie czuł się w Katowicach wystarczająco doceniany.

– A propos zaufania – Sebastian powiedział po odejściu, że trochę mu go brakowało w Katowicach. Ja z kolei mówiłem, że oczekiwałem od niego więcej bramek, więc to rozstanie raczej nie było zaskoczeniem – stwierdził trener.

POLECAMY TAKŻE

Górak wypowiedział się także o kulisach negocjacji kontraktowych. – Sebastian nie przyjął naszej propozycji kontraktowej. A taką propozycję od nas otrzymał – lepszą niż ta wynikająca z jego wcześniejszej umowy, która była uzależniona od liczby rozegranych minut – powiedział wprost Górak.

Na koniec trener dodał z uśmiechem. – Musiałbym chyba z Sebastianem wybrać się na spacer, po przyjacielsku pstryknąć go w plecy i powiedzieć: „Sebastian, gdyby nie GKS, to…”. Mogło się to wszystko potoczyć zupełnie inaczej.

Sobotnie starcie GieKSy z Rakowem rozpocznie się o godzinie 20:15.

Czytaj także: Lech upokorzony na inaugurację. Frederiksen nie gryzł się w język