Kotwica na dobry początek
Jonathan Junior rozgrywa bardzo dobry sezon w barwach Stali Rzeszów. Brazylijczyk strzelił już 9 bramek w 1. lidze i jest najlepszym strzelcem swojego zespołu. W sporej mierze dzięki niemu rzeszowianie są wysoko w tabeli, Junior strzelił na przykład gola w ostatnim meczu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki.
Dobre występy byłego gracza Kotwicy, Radomiaka i Stali Stalowej Woli nie przeszły niezauważone. Z naszych informacji wynika, że piłkarz znalazł się na celowniku Wieczystej Kraków, która ma bardzo ambitne plany. A jak sam zawodnik widzi dotychczasową karierę? O tym Jonathan Junior opowiedział w rozmowie z goal.pl.
„Lepiej nie mogło się zacząć”
Piotr Koźmiński, goal.pl: Jak wspominasz swój pierwszy mecz w brazylijskiej Serie A? To prawda, że debiutowałeś na słynnej Maracanie, a twój zespół wygrał wtedy z Fluminense 1:0?
Jonathan Junior: Tak, to prawda. To był dla mnie szczególny moment, taki do zapamiętania na całe życie. Mówimy o jednym z najważniejszych stadionów na świecie, a już na pewno najważniejszym w Brazylii.
Rozegrać na takim obiekcie swój pierwszy mecz i jeszcze wygrać – lepiej się to dla mnie nie mogło zacząć. W juniorach grałem dla SC Internacional, spotkałem tam wielu graczy, którzy potem zrobili karierę, czy to w Brazylii, czy poza nią.
Masz jakiś ulubiony mecz z tamtych czasów, gdy już grałeś w Brazylii na profesjonalnym poziomie?
Takich meczów trochę się uzbierało, ale najchętniej wspominam drugi mecz w podstawowym składzie Avai. Wygraliśmy wtedy z dużym klubem, Atletico Paranaense 1:0, a ja strzeliłem zwycięską bramkę.
Chapecoense nie zapomina o tragedii
Przez moment byłeś też graczem Chapecoense, klubu naznaczonego tragedią, którą wszyscy pamiętamy, czyli katastrofą samolotu, którym piłkarze lecieli na mecz. Czy ten dramat w jakimś sensie wciąż unosi się nad tym klubem?
To bardzo ważny klub w Brazylii. A odpowiadając wprost na pytanie: tak, klub w jakimś sensie wciąż żyje tą tragedią, ma ją głęboko w pamięci. Zresztą, nie tylko klub, ale całe miasto. To wciąż jest bardzo trudne dla wszystkich związanych z tym miejscem.
W pewnym momencie opuściłeś Brazylię. Dlaczego akurat Kotwica Kołobrzeg?
Z wielu powodów chciałem zamienić brazylijską piłkę na europejską. Chciałem spróbować czegoś nowego, nowego rynku, nowych wyzwań. Przyjąłem ofertę z Kotwicy, bo klub miał dobry plan na awans do 1. Ligi.
Zaufałem osobom, które przedstawiły mi propozycję i pojawiłem się w Kołobrzegu. Dla mnie najważniejsze to grać w piłkę. Tylko tego chcę.
Najlepszy moment w Kotwicy?
Tak ogólnie to fakt, że wywalczyliśmy awans do 1. Ligi, a ja strzeliłem w tamtym sezonie 24 gole. Poszedłem tam, żeby pomóc w awansie, nastrzelać tyle goli ile się da i ten plan udało się zrealizować. Tamten sezon wspominam więc z dużym sentymentem.
A najgorszy moment?
Długie oczekiwanie na pieniądze. Jestem obcokrajowcem, w takiej sytuacji funkcjonowanie było dla mnie jeszcze trudniejsze. Zawsze starałem się jednak rozumieć i szanować klub. Najważniejsze, że na końcu rozstaliśmy się w zgodzie.
Kołobrzeg na zawsze w pamięci
To podsumowując: jakie wspomnienia wywiozłeś z Kołobrzegu?
Bardzo dobre. Generalnie byłem tam szczęśliwy, kibice mnie lubili. Ten klub i miasto zawsze będą już częścią mnie.
A co się stało z twoim transferem do Radomiaka? Poszedłeś tam, aby już po kilkunastu dniach odejść. Słyszałem coś wtedy o nadwadze. Co możesz powiedzieć o tamtych wydarzeniach?
To był dziwny transfer. Trener mnie nie chciał, ja też nie bardzo chciałem tam iść. Mimo wszystko doszło do rozmów, znalazłem się w Radomiaku, ale tylko na chwilę. A co do wagi… Odchodząc z Radomiaka, ważyłem tyle samo co teraz, gdy znów strzelam dużo goli. W tym momencie nikt już jednak nie mówi o wadze, no bo są gole…
Jestem piłkarzem, który najlepiej się czuje, gdy ma zaufanie, gdy wie, że w danym miejscu jest akceptowany. Tak było w Kotwicy, dla której strzeliłem w sumie 29 bramek i tak jest teraz w Stali Rzeszów.
No właśnie. O ile Radomiak kompletnie nie wypalił, o tyle przejście do Stali Rzeszów okazało się bardzo dobrym krokiem.
Jestem bardzo szczęśliwy w Stali Rzeszów. Wszyscy traktują mnie z dużą sympatią, pomagają w czym mogą. A ja się staram odwdzięczać na boisku. Na szczęście, jak widać po golach, to znów się udaje.
Piłka zawsze na pierwszym miejscu
Piłkarskie marzenia?
Jak chyba u każdego piłkarza. Chciałbym zagrać w wielkiej europejskiej lidze, stać się jak najlepszym piłkarzem, tak, aby mój syn i cała moja rodzina byli ze mnie dumni. Futbol to całe moje życie.
Jeśli zapytasz, kim byłbym, gdybym nie grał w piłkę, to nie potrafiłbym wskazać czegoś konkretnego. Piłka nożna zawsze była u mnie na pierwszym miejscu. Poza nią nie myślałem o czymkolwiek innym w sensie zawodowym.
Znamy wiele historii brazylijskich piłkarzy, którzy wyszli z biednych rodzin, a piłka dała im szansę na lepsze życie. Twoja droga jest podobna?
Tak. Pochodzę ze skromnej rodziny, szybko opuściłem rodzinne miejsce, w poszukiwaniu życiowej szansy. Ale właśnie jako rodzina mamy w sobie coś z wojowników. Bo ani ja, ani inni bliscy nigdy się nie poddawaliśmy. Choć się nie przelewało, to zawsze walczyliśmy, żeby do czegoś dojść.
Teraz jesteś piłkarzem Stali Rzeszów. A gdzie widzisz się w przyszłym sezonie?
Chcę iść krok po kroku. Zaliczyć jak najlepszy sezon, a potem zobaczymy co przyniesie życie. Jeszcze nie wiem jakie będą kolejne rozdziały do napisania.









