Dobrzycki się rozpędza
Od momentu przejęcia klubu przez Roberta Dobrzyckiego wiadomo było, że Widzew Łódź zmierza w zupełnie nowym dla siebie kierunku. Już letnie okienko transferowe dawało poczucie nowej rzeczywistości, a zima zapowiada się jeszcze bardziej ekscytująco dla kibiców tego klubu.
We wtorek gruchnęła wieść, że do Widzewa trafi Osman Bukari, prawoskrzydłowy z MLS, z klubu Austin FC. Łodzianie mają na niego wydać aż 5 mln euro, co jest nowym rekordem Ekstraklasy.
Po tej informacji w sieci nastąpiła wielka dyskusja, czy piłkarz, który średnio się sprawdził w MLS, jest wart aż takich pieniędzy. Goal.pl postanowił więc poprosić o opinię Toma Bogerta, najlepszego newsmana i generalnie dziennikarza zajmującego się MLS.
„Nie sprostał oczekiwaniom, ale…”
– Prawdą jest, że Osman Bukari nie miał świetnego czasu w MLS. Ale mimo tego uważam, że będzie dobrym transferem dla Widzewa Łódź. Tu nie sprostał oczekiwaniom związanym z tym, że zapłacono za niego 7 mln dolarów. Za to niepowodzenie nie można winić jednak tylko jego – mówi nam Tom Bogert.
A co amerykański dziennikarz ma na myśli? – Bukari dołączył do zespołu, który niedługo potem zmienił trenera. Generalnie tam była taka sytuacja, że nie bardzo pasował do innych napastników, którzy byli w kadrze Austin. To na pewno mu nie pomogło – tłumaczy Bogert.
Mimo tych amerykańskich „turbulencji” Bogert stara się uwypulić plusy piłkarza. – Fizyczne atrybuty są jego największą jakością. Kiedy jest w ruchu, wydaje się nie do zatrzymania. Najlepiej dla niego jeśli będzie miał dużo przestrzeni. Wtedy pokaże to co ma najlepszego – przekonuje Bogert.
Powtórka z Crvenej Zvezdy mile widziana
Amerykański dziennikarz odwołuje się jeszcze do czegoś, co może być w tej sprawie kluczowe, czyli do gry Bukariego w Crvenej Zvezdzie Belgrad.
– Jeśli w nowym klubie pozwolą mu grać tak jak potrafi, z wykorzystaniem jego szybkości, otwartej przestrzeni i zaufania dla gracza, to efekt powinien być bardzo dobry. Wtedy zobaczycie w Polsce tego Bukariego z Crvenej Zvezdy, a nie tego, któremu nie powiodło się w Ameryce – kończy dziennikarz piszący dla renomowanego The Athletic.









