Ile zarobi Lech? Oto odpowiedź
Przejście Afonso Sousy z Lecha do Samsunsporu ciągnęło się przez kilka tygodni, również z powodów poza sportowych. Ostatecznie jednak wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. W piątek rano Portugalczyk przeszedł testy medyczne, po których podpisał pięcioletni kontrakt.
A jakie były kulisy tej transakcji? Od kiedy Samsunspor obserwował Sousę? Ile na początku chciał Lech? O tym w rozmowie z goal.pl opowiedział Yuksel Yildirim, a więc właściciel i prezes Samsunsporu. To milioner, z majątkiem szacowanym na 900 milionów dolarów. Szef Samsunsporu zajmuje według Forbesa Turkyie 43. miejsce wśród najbogatszych Turków.
Piotr Koźmiński, goal.pl: Dlaczego akurat Afonso Sousa?
Yuksel Yildirim, właściciel Samsunsporu:
A dlaczego nie? Natomiast już tak całkiem poważnie: to nie jest transfer last minute, to nie tak, że nagle dostrzegliśmy Sousę. Proces jego obserwacji był bardzo długi, bo trwał ponad rok. Tyle czasu przyglądali mu się nasi skauci. Trochę to trwało, ale dobrnęliśmy do szczęśliwego końca. Chcę podkreślić, że to najdroższy transfer przychodzący w historii naszego klubu.
No właśnie. Widziałem, że poprzedni rekord to było 2,5 mln euro.
Za Afonso Sousę zapłaciliśmy 3 miliony euro. Choć początkowe oczekiwania Lecha sięgały 6 mln euro. Wiadomo było jednak, że nikt tyle im nie da. Spokojnie więc negocjowaliśmy aż w końcu dobiliśmy targu.
To był łatwy, czy trudny transfer do przeprowadzenia?
W sumie ani nie bardzo trudny, ani nie łatwy. Był po prostu długi. Ale myślę, że na końcu wszystkie strony są zadowolone. I klub sprzedający, i kupujący, i sam zawodnik. Dobrze, bo o to też w tym wszystkim chodzi. Natomiast nie ukrywam, że nasze oczekiwania wobec Afonso Sousy są bardzo duże. Potrzebowaliśmy kogoś na pozycję 8-10, bo mieliśmy tylko jednego takiego gracza. Chcemy, aby Sousa był liderem naszej ofensywy i jednym z nalepszych piłkarzy na tej pozycji w Turcji. Oczekujemy, że pomoże Samsunsporowi wznieść się jeszcze o szczebel wyżej.
Co pan rozumie przez „szczebel wyżej”? Bo w poprzednim sezonie zajęliście rewelacyjne trzecie miejsce…
To prawda. To był świetny sezon. Teraz zależy nam na tym, aby udowodnić, że te ostatnie sezony nie były spowodowane jakimś szczęściem, czy zbiegiem korzystnych okoliczności. To był efekt ciężkiej pracy klubu i chcemy znów pokazać, że zasługujemy na to, aby być w czołówce. A cele? Kto wie, może kiedyś zostaniemy mistrzem Turcji?
Śmiałe marzenie, zważywszy, że macie za rywali Galatasaray, Fenerbahce, Besiktas, czy Trabzonspor, a więc czterech gigantów.
To prawda. Ale kto nam zabroni marzyć? Sky is the limit. Może nigdy tego marzenia nie zrealizujemy, tak też może być… Ale ambicje trzeba mieć. Na pewno skończenie w pierwszej piątce, gdzieś między gigantami, których pan wymienił, to nasz cel. Plus dobry występ w europejskich pucharach. W czwartej rundzie Ligi Europy los skojarzył nas z Panathinaikosem. Chcemy w tej Lidze Europy zostać, dlatego cel jest prosty: przeskoczyć Greków.
Robimy dużo, żeby wzmocnić zespół przed tymi meczami. Dziś podpisaliśmy czterech piłkarzy, w tym polskiego bramkarza, Alberta Posiadałę. W jego przypadku to akurat wypożyczenie. Zrobiliśmy przy tym fajne show związane z ich ściągnięciem. A na tym nie koniec. Do końca okienka przyjdzie jeszcze 2-3 graczy. Te ostatnie transfery będą trochę zależały od tego, gdzie wylądujemy jeśli chodzi o puchary. Czy to będzie Liga Europy, czy Liga Konferencji.
Na celowniku jeszcze jeden polski bramkarz
Sousa, Posiadała… Nie stronicie od kupowania polskich piłkarzy, czy też graczy z naszej ligi…
A wcześniej sięgnęliśmy przecież po Lubomira Satkę. Natomiast coś panu zdradzę. Posiadała to jedno, ale negocjujemy jeszcze transfer innego polskiego bramkarza, który mógłby być naszym numerem 1 na długo. Na tym etapie nazwiska jednak zdradzić nie mogę.
To proszę powiedzieć tylko, czy gra w Polsce, czy za granicą?
W Polsce.
Rozumiem. Generalnie prowadzi pan liczne biznesy, w różnych branżach. Stalowej, górniczej, czy też związanej ze statkami, zarządzaniem portami. Robił pan jakieś interesy w Polsce?
Tak, kilka tak. Kiedyś chciałem na przykład kupić część Portu Gdańskiego, startowałem w przetargu, ale nie wygrałem. Polskę bardzo lubię. To fajny kraj, z rosnącą ekonomią, ale i rosnącym w siłę futbolem.
O tragedii trzeba pamiętać
Na koniec jeszcze pytanie o bardzo smutne wydarzenie, ale które jest częścią historii Samsunsporu. Chodzi o wypadek drużyny jadącej na mecz, 20 stycznia 1989 roku. Autokar zderzył się z ciężarówką, na miejscu zginęło trzech piłkarzy, trener i kierowca autokaru. Kilku innych graczy odniosło obrażenia, które zakończyły ich karierę, a Zoran Tomić, który zapadł w śpiączkę zmarł pół roku później w Serbii. Wiem, że bardzo dbacie o pamięć ofiar…
Tak, tak, co roku odbywają się specjalnie uroczystości upamiętniające to nieszczęście. Samsunspor nie zapomina o swoich. Tamtejsza drużyna, podobnie jak ta, też była bardzo dobra, grała w tureckiej ekstraklasie. Tragedia mocno wpłynęła na losy klubu. Ale nie złamała nas. Znów budujemy silny klub, chcemy, aby był mocny przez długie lata. Właśnie dlatego podpisaliśmy tak długi, bo pięcioletni kontrakt z Sousą. I jeszcze raz: wiążemy z nim bardzo duże nadzieje.