Nieoczywiści bohaterowie pierwszej kolejki. Mundialowy blog Olkiewicza #6

Cristiano Ronaldo
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Cristiano Ronaldo

Za nami pierwsza kolejka fazy grupowej Mistrzostw Świata w 2022 roku. W Polsce – wiadomo, pod znakiem wyliczania, ile dioptrii powinna mieć luneta, by Piotr Zieliński mógł z jej pomocą dostrzec przelatujące nad nim piłki w meczu przeciw Meksykowi. Na świecie – chyba jednak przede wszystkim zdominowana przez liczne pozaboiskowe afery i aferki – związane w pierwszej kolejności z Katarem, w drugim rzędzie – z organizacją FIFA, ale w tle – choćby z tym, co dzieje się w Iranie. Dlatego też przy podsumowaniu pierwszej kolejki warto wznieść się ponad najprostsze “kto najsłabszy, kto najlepszy, kto zaskoczył, a kto zawiódł”. Jako że w dotychczasowych tekstach blogowych skupiałem się na Polsce i Polakach, teraz moich czterech bohaterów, nazwijmy to, nie do końca oczywistych. 

  • Największe wrażenie i największy ładunek emocjonalny do swojej ojczyzny wysłali zapewne piłkarze reprezentacji Iranu
  • Czysto piłkarsko największe objawienie, największa sensacja i największe rozczarowanie miały miejsce w jednym miejscu, na przestrzeni 90 minut meczu Argentyny z Arabią Saudyjską
  • Nie można zignorować kolejnego pobitego rekordu Cristiano Ronaldo oraz spełnionego marzenia Garetha Bale’a

Reprezentacja Iranu

O reprezentacji Iranu przed mundialem rzadziej pisało się w kontekście ich szans, formy poszczególnych piłkarzy czy stylu gry, preferowanego przez Carlosa Queiroza (zwłaszcza, że ten akurat jest znany od lat). Teksty najczęściej dotyczyły klucza powołań – i czy zasłużony portugalski szkoleniowiec znajdzie w sobie dość siły i odwagi, by powołać zawodników otwarcie krytykujących irański reżim, brutalnie tłumiący rozruchy rozpoczęte po śmierci 22-letniej Mahsy Amini. Wśród tych, którzy znaleźli się na celowniku jako przesadnie “zaangażowani w politykę”, był m.in. najskuteczniejszy strzelec reprezentacji, Sardar Azmoun z Bayeru Leverkusen. Piłkarz z Bundesligi, mieszkający i pracujący z dala od długich macek irańskich władz, zabrał głos kilkukrotnie, za każdym razem mocno krytykując reżim i wspierając protestujących. Biorąc pod uwagę, że swego czasu problemy z tytułu “myślozbrodni” miał nawet legendarny Ali Daei – można było sądzić, że i Azmouna mogą wobec tego dotknąć konsekwencje. 

Długo zastanawiano się zresztą, w jaki sposób powołania ogłosić – oficjalna konferencja prasowa, na której Queiroz miał ogłosić skład reprezentacji, została odwołana, właśnie z uwagi na obawy przed “upolitycznieniem” futbolu. 

Na liście powołanych Azmoun się znalazł i choć paru nazwisk z listy najbardziej zaangażowanych politycznie zabrakło w samolocie do Kataru, nikt Queirozowi przesadnego kłaniania się reżimowi zarzucić nie mógł, choć przecież trafił do kadry po części z uwagi na “opozycyjne” poglądy i zachowania poprzednika. Pozostawało jednak pytanie, jak podejdzie do całości reprezentacja, w której przecież poglądy polityczne też nie są do końca jednolite. 

Przejmujący obrazek, gdy podczas odgrywania hymnu Iranu wszyscy, od bramkarza po napad,  wymownie milczą, przejdzie z pewnością do historii mundiali. To, co zrobili Irańczycy, musi też zawstydzać całą resztę – tych, którzy zdjęli swoje tęczowe opaski w strachu przed żółtą kartką, czy tych, którzy zrezygnowali z haseł na swoich koszulkach. Piłkarze z Iranu ryzykują przecież czymś więćej, niż kartonikiem od sędziego – by daleko nie szukać, dzisiaj aresztowany został Voira Ghafouri, ich niedawny kolega z zespołu, 26-krotny reprezentant Iranu, który ostatni mecz w kadrze zagrał w 2019 roku. Piłkarze z Iranu mieli i mają najwięcej do stracenia, a jednak – mieli i mają też najwięcej odwagi, by stanąć po stronie słabszych. 

Naprawdę cieszyłem się po ich obu golach. Męstwo, które pokazali, wymyka się skali ocen piłkarskich czasopism. Po pierwszej kolejce – najwyższa średnia not, mimo porażki 4 golami.

Herve Renard

Herve Renard jest typem trenera, który idealnie uosabia to, o co chodzi w futbolu. Piłka nożna to jest rozrywka. Powstała jako rozrywka, jako sposób, by dzień był odrobinę łatwiejszy do zniesienia przez angielskiego robotnika, polskiego górnika, marsylskiego dokera. Trenerzy w typie Renarda może i uchodzą czasem za dziwaków, może i bywają lekceważeni przez ten poważny “europejski” świat futbolu. Ale jednak – oni nadal się bawią. 

Renard prowadził Zambię, Wybrzeże Kości Słoniowej, Angolę, Maroko, obecnie prowadzi Arabię Saudyjską. To trener, który przecież miał swoje próby w tej “zwyczajnej” piłce, trenował Lille czy Sochaux. Ale najlepiej było mu jednak w wielkiej podróży po egzotycznych krajach świata. Z tych samych względów mam potężny szacunek do życiowych wyborów Adriana Mierzejewskiego czy Łukasza Gikiewicza – może dlatego, że sam mam problem z opuszczeniem Bałut, a co dopiero Łodzi (moja wyobraźnia nie dopuszcza nawet dalszych wypraw – poza Polskę, czy, o zgrozo, poza Europę). Renard, Halihodzić, Bora Milutinović. Można wymieniać długo tych, którzy zakrzyknęli swego czasu: hej, przygodo – tak jak ci robotnicy, dokerzy czy górnicy, rozpoczynający przygodę z futbolem sto lat temu. 

Na szczęście za moment los powie sprawdzam. Mundialowy blog Olkiewicza #5
Czesław Michniewicz

Już wczoraj, w tekście pisanym bezpośrednio po meczu Meksyku z Polską, czułem, że to wszystko musi skończyć się jedną wielką kłótnią. Co gorsza – kłótnią wewnętrzną, kłótnią tych dwóch wilków, o których opowiadają memy oraz starzy Indianie. Wczoraj kłóciłem się sam ze sobą – ten zalękniony miłośnik wyniku, który zbyt dobrze pamięta Senegal czy Słowację

Czytaj dalej…

Renard do tego, że prowadzi swoją karierę w widowiskowy sposób, że wygląda jak postać z filmu, że swoimi przemowami porywa nawet polskich internautów, masowo deklarujących, że chcieliby wyjść na drugą połowę z Argentyną, po tym co zobaczyli w oczach Renarda – dokłada jakość. Gdzie się pojawia – tam reprezentacja robi krok do przodu, a czasem po prostu oczarowuje. Oczarowała bez żadnych wątpliwości Arabia Saudyjska z Argentyną – determinacją, konsekwencją, ofiarnością oraz pomysłem na zatrzymanie tak potężnej kapeli jak Messi i spółka. 

Myślałem, czy nie pokusić się o zwykłe podsumowanie typu “Naj, naj, naj”. Ale kurczę, wszystko wydarzyło sie właśnie wtedy. Największe oczarowanie? Arabia Saudyjska. Największe rozczarowanie? Argentyna. Największa sensacja? Wynik. Największy zawód indywidualny? Leo Messi w chwili próby. Najładniejszy gol? No, tutaj Richarlison skradł show, ale ten krótki drybling i świetny strzał w meczu Arabii Saudyjskiej też miał swój urok. 

Cristiano Ronaldo

Czy chciałbym kiedyś zobaczyć Renarda w Polsce, jako trenera reprezentacji? Odpowiem po meczu z Arabią Saudyjską. 

Pięć kolejnych mundiali z golem, a pomiędzy tym jeszcze liczne bramki na turniejach Mistrzostw Europy. Wczoraj raczej okradziony z prawidłowego gola, za to podarowano mu jedenastkę, zresztą pewnie wykonaną. Bolało mnie, jak rozmieniał się na drobne w ostatnich miesiącach, jak ta wyśniona historia o powrocie do lat młodzieńczych, do miejsca, które pozwoliło mu wejść na światową scenę, zamienia się w koszmar. Spodziewałem się, że jego powrót do Manchesteru United nie musi być cukierkową komedią romantyczną, że to będzie trudny film obyczajowy, również o dojrzewaniu, a może nawet przemijaniu. Ale takiego horroru psychologicznego jednak nie przewidziałem. 

Jako fan Ronaldo – ale i człowiek zmęczony bylejakością Manchesteru United – życzyłem obu stronom udanego związku, przynoszącego korzyści obu stronom. Jak to bywa z projektami, którym kibicuję – wszystko poszło nie tak, popełnione zostały wszystkie możliwe błędy, nastąpiły wszystkie dostępne wywrotki i wtopy. Od lat nie znosiłem zresztą piłkarzy jawnie idących na zwarcie z własnym klubem – irytuje mnie rosnąca rola gwiazd, że coraz częściej zawodnicy biorą kluby za zakładników. Po tym cyrku z wywiadem dla Piersa Morgana utraciłem lwią część sympatii dla Portugalczyka. 

Ale potem zapłakał na hymnie, trochę teatralnie, ale na pewno z ziarenkiem szczerości. Potem przeżywał ten mecz tak, jakby wciąż miał szesnaście lat i całą karierę ze sobą. Trudno było powstrzymać się od kibicowania weteranowi bez klubu, bezrobotnemu na ostatniej dużej imprezie. Gol się należał. Kolejny wpis w historii futbolu, jako pierwszy strzelec na pięciu mundialach z rzędu, również.

Historyczny wyczyn Cristiano Ronaldo [WIDEO]
Cristiano Ronaldo

Cristiano Ronaldo przeszedł do historii – jako pierwszy piłkarz strzelił gola na pięciu różnych mundialach. 37-letni Portugalczyk wykorzystał rzut karny w meczu z Ghaną. Cristiano Ronaldo przeszedł do historii 37-latek zdobył bramkę na swoich piątych mistrzostwach świata Nikt inny wcześniej tego nie dokonał CR7 ponownie zapisał się w historii Cristiano Ronaldo wykorzystał podyktowany po faulu

Czytaj dalej…

Gareth Bale

Może się mylę, może nie dostrzegam jakiegoś wyjątkowo głębokiego tła, ale bazując na tym, co o tym zawodniku pisali dziennikarze angielscy i hiszpańscy, widujący go na co dzień – Gareth Bale to nie jest najbardziej pracowity Walijczyk w historii Walii. I niestety, zawsze Gareth Bale mi swoim podejściem nieprawdopodobnie imponował. 

Od piłkarzy, ale i ogólnie – od ludzi z jakimkolwiek talentem – często oczekujemy stałego podnoszenia sobie poprzeczki. My, szaraczki, bezbarwny plebs stanowiący publikę, popychamy mistrzów, szturchamy ich patykiem – no zrób coś, wznieś się wyżej, pokaż, że nie ma limitów. Muzycy, malarze, pisarze, także sportowcy – cała rzesza geniuszy, wobec których oczekiwania nigdy się nie wyczerpują, nigdy się nie obniżają. Zawsze szanowałem w tych gronie ludzi szczerych, którzy potrafią czerpać radość już z poziomu “jest okej”, a nie tylko “wygrałem wszystko”. Gareth Bale, spoglądając na jego karierę, na chybotliwość jego formy, wydaje się gościem, dla któego wielokrotnie “jest okej” było czymś zupełnie wystarczającym – ku rozpaczy jego trenerów, kibiców Realu Madryt, dziennikarzy Marki. 

Kiedyś określiłem to nawiązując do kultowego tytułu: nieznośna lekkość bytu. Gdy wychodzi z meczu, bo zwyczajnie stracił zainteresowanie boiskiem, nasz poważny świat piłkarski się wściekał. Jak on śmie, jak tak może. Jak może tyle czasu poświęcać turniejom golfowym, a tak mało rzetelnej pracy boiskowej. Jak ten człowiek śmie mieć jakiekolwiek życie, niebędące życiem piłkarza, robota, zaprogramowanego na stały progres. Szanowałem u Bale’a tę totalną bezczelność w okazywaniu swojego epikureizmu. Robił to, na co miał ochotę i kompletnie nie przejmował się jakimikolwiek oczekiwaniami. Poważnie traktował za to golfa. Golfa i reprezentację Walii. 

Ostatnio po Twitterze hulało zdjęcie z 2013 roku, Chris Waddle w gazecie omawia przypadek walijskiego talentu – z Walią nigdy nie zagra na mundialu! Mija niecała dekada. Bale gra na mundialu, niesie na plecach Walijczyków do remisu 1:1, strzela gola po karnym, którego sam wywalczył. 

A przecież to też półfinalista Mistrzostw Europy. To człowiek, który ma w gablocie więcej tytułów niż wielu zawodników z teoretycznie jeszcze wyższej półki. Przecież nakładając jego reprezentacyjne i klubowe osiągnięcia na to, co miał szczęście ugrać w Polsce i Bayernie Robert Lewandowski… No nie, nie ma sensu porównywać, nie ma sensu rozdrapywać ran. Patrząc wyłącznie na czyste efekty, wraz z towarzyszącą im narracją… Gdzie Robert musiał przenosić góry, by wejść o jeden szczebelek wyżej na swej drabinie, Gareth odkładał kij do golfa i leniwie wjeżdżał windą na sam szczyt. 

Te mistrzostwa świata to pewnie jego last dance z Walią. Osiągnął z nią o wiele więcej niż jego wielcy rodacy sprzed lat, z Ryanem Giggsem na czele. Cokolwiek się z Walią stanie dalej – dla mnie Bale jest wśród wygranych pierwszej kolejki. 

A przede wszystkim – wśród wygranych w loterii życia. 

Dzienniki z mundialu #6. Wszystko się nagrało. Szkoda, że idziemy tą drogą
Czesław Michniewicz

Jeszcze kilka dni temu w moich relacjach mogliście czytać o uśmiechniętym i szczerze wyluzowanym trenerze reprezentacji. Uśmiechnięty wciąż jest, wyluzowany zresztą też. Tyle, że kiedy luz podszyjesz złośliwością, a później kolejną, a później kolejną, to trudno w ten luz uwierzyć. Wydawało się, że akurat z tak otwartym selekcjonerem nie będziemy mieć do czynienia z choćby

Czytaj dalej…

Komentarze