Bartosz Bereszyński: mówią mi – jesteś innym człowiekiem

Bartosz Bereszyński
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Bartosz Bereszyński

– Ja od początku wiedziałem, że zagram na sto procent, a mówienie, że może być inaczej, było pewną zagrywką ze strony trenera i sztabu. Z Arabią też w pierwszej połowie poczułem podobny ból i w drugiej połowie on mi doskwierał. Ale to nic groźnego. Zacisnąłem zęby i jechałem dalej – mówi Bartosz Bereszyński, jeden z najlepszych polskich piłkarzy w dwóch pierwszych meczach na mundialu.

  • Z Bartoszem Bereszyńskim porozmawialiśmy o jego przemianie, która dokonała się w ciągu ostatnich kilkunastu dni
  • – To nie było fajne grać co trzy dni i co trzy dni przegrywać. W klubie, w szatni, wszędzie dookoła sytuacja w klubie jest ciężka. A tutaj? Super atmosfera, bardzo fajna drużyna – mówi
  • Gdyby ktoś położył mikrofony i kamerę na ławkę, to byłyby niezłe jaja, co oni tam wyprawiali w meczu z Arabią

Lubią odfrunąć

Piłkarze często mówią zdanie “to nie był łatwy mecz”. Ten naprawdę nie wyglądał na łatwy.

Bartosz Bereszyński: – Zgadza się. Arabia Saudyjska ma dobrych piłkarzy, choć wiadomo, że nie grają w głośnych klubach. Grają u siebie w lidze, zarabiają dobre pieniążki, zdobywają sobie trofea, nie myślą o wyjeżdżaniu do zagranicznych lig. Wiedzieliśmy, że to będzie trudny przeciwnik, który w dodatku po pierwszym meczu dostał niesamowity zastrzyk emocji. Choć one potrafią obracać się przeciwko takiej drużynie. Wiedzieliśmy, że oni lubią w takich sytuacjach troszeczkę odfrunąć. Znaliśmy ich system gry – że wychodzą bardzo wysoko, że gdyby nie jakaś seria zbiegów okoliczności, Argentyna mogła z nimi już do przerwy prowadzić 4-5:0. My chcieliśmy ich ustawienie wykorzystywać i kilka razy się udało. Podania za plecy działały, nawet gdy je wykonywaliśmy ze stojącej piłki. Szkoda niewykorzystanych sytuacji, bo wiadomo, że bramki będą się liczyły. Mieliśmy słupek, mieliśmy poprzeczkę, ale finalnie i tak jesteśmy zadowoleni. Nie możemy mieć wszystkiego.

Trener przed meczem mówił, że jeśli przez kontuzję nie będziesz mógł zagrać, posypie mu się cały plan na defensywę przeciwko Arabii.

A jeszcze tydzień temu nikt nie chciał, żebym grał… Jeśli chodzi o zagrożenie pauzą, to rzeczywiście w pierwszym meczu poczułem problem z mięśniem dwugłowym, ale udało się to w jakimś stopniu zniwelować. Ja od początku wiedziałem, że zagram na sto procent, a mówienie, że może być inaczej, było pewną zagrywką ze strony trenera i sztabu. Z Arabią też w pierwszej połowie poczułem podobny ból i w drugiej połowie on mi doskwierał. Ale to nic groźnego. Zacisnąłem zęby i jechałem dalej.

Wielka forma skreślanego piłkarza

Grasz na tym turnieju na lewej obronie i wygląda to świetnie. A wydawało się, że po czasach Jerzego Brzęczka nikt już nie wróci do tego pomysłu.

Ja naprawdę znam swoją jakość. Uważam, że już wcześniej były dobre momenty. Nie zawiodłem w meczu ze Szwecją, mecz z Włochami kiedyś rozegrałem też na lewej stronie i dałem radę. To były niezłe mecze, choć czasem wynik zmienia opinię. Dziś jest dobry, to i ocena pewnie niezła. Choć to nigdy nie będzie moja nominalna pozycja.

Obroniony rzut karny przez Wojtka Szczęsnego dodał wam mocy?

Tak, na pewno. To jak niewidzialny gol. To byłaby bramka do szatni, która na pewno dałaby Saudyjczykom pewności siebie i dużo motywacji na drugą połowę, a nam pewnie by trochę pewności odebrało. Pojawiłaby się duża presja, a wiemy z poprzednich turniejów, jak ona czasem na nas działała.

Drużyna wspierała kapitana

Presja była w dużym stopniu na Robercie Lewandowskim, któremu po golu popłynęły z oczu łzy. Wiedzieliście, że dla niego to jest aż tak ważne?

My staraliśmy się mu pomóc po pierwszym meczu. Wiedzieliśmy, że to nie jest dla niego łatwy moment. Oczywiście każdy z nas, gdy Robert podchodził do karnego, zakładał, że zdobędziemy gola. Ja w podświadomości jeszcze przed strzałem celebrowałem gola. Pewnie na 100 karnych, Robert strzela 99. Niestety stało się inaczej, więc my to odczuliśmy, a on bez wątpienia jeszcze bardziej. Presja na nim jest ogromna. Jest naszym najlepszym piłkarzem i każdy od niego wymaga. Jeżeli się nie strzela karnego przy 0:0, to presja jest jeszcze większa. Cieszę się, że dziś zagrał dobry mecz, strzelił bramkę, co pozwoli złapać mu trochę luzu. A my potrzebujemy najlepszej wersji każdego zawodnika i myślę, że gol wpłynie na jego pewność siebie. Było to widać w końcówce, gdy brał piłkę i wykreował jeszcze dwie-trzy sytuacje. Tego nie było widać w pierwszej połowie. Dziś z minuty na minutę każdy z nas rósł, to było naprawdę fajne i budujące.

Wspomniałeś o pierwszej połowie, nie najlepszej. Trener dawał jakieś konkretne uwagi w przerwie?

Nie do końca wszystko słyszałem, bo leżałem u fizjo na stole i pracowaliśmy nad tym, bym mógł wyjść na drugą połowę. Oczywiście wiedzieliśmy, że nie gramy po jednej stronie z nominalnym skrzydłowym. Z drugiej był Frankowski, który gdzieś krążył między prawą a lewą stroną w zależności od tego, którędy atakowali Arabowie. W pierwszej połowie oni kilka razy to wykorzystali. Arek Milik miał schodzić do lewej strony, ale to nie jest jego nominalna pozycja, więc robili tam przewagę. W drugiej połowie zrobiliśmy korektę taktyczną. Trener wpuścił Kubę Kamińskiego, który zaczął tę stronę zabezpieczać. Ale ja muszę pochwalić całą drużynę i również “Franka”, bo dzisiaj naprawdę dużo mi pomógł. Bardzo fajnie się ustawiał.

Inny człowiek

Twoja dyspozycja jest o tyle dużym zaskoczeniem, że przyjechałeś z klubu, w którym wprawdzie jesteś kapitanem, ale który przegrywa mecz za meczem. Wyglądasz, jakbyś przyjechał z Napoli, a nie z Sampdorii. Jak to się stało, że zbudowałeś taką formę?

Zgadza się, że moja klubowa sytuacja nie jest łatwa i przyjeżdżając na reprezentację, to był dla mnie inny świat. Od pierwszego dnia pobytu na kadrze, gdy rozmawiałem z rodziną, wszyscy mówili mi, że jestem innym człowiekiem. W sumie wiedziałem, że tak będzie, bo to nie było fajne grać co trzy dni i co trzy dni przegrywać. W klubie, w szatni, wszędzie dookoła sytuacja w klubie jest ciężka. A tutaj? Super atmosfera, bardzo fajna drużyna. Widać to było zwłaszcza po pierwszym meczu, gdy wszyscy dawali wsparcie Robertowi. Ale na takie wsparcie każdy tu może liczyć. Gdyby ktoś położył mikrofony i kamerę na ławkę, to byłyby niezłe jaja, co oni tam wyprawiali w meczu z Arabią. Oni grają z nami. Podejrzewam, że Łukasz Skorupski jest równie mocno zmęczony, co ja. Co patrzyłem na lewą stronę, to stał, krzyczał, tracił energię.

Zdziwiło was, że Wojtek Szczęsny nie dostał nagrody piłkarza meczu?

Myślę, że i Wojtek, i ja, jesteśmy do tego przyzwyczajeni, że napastnik strzela sobie brameczkę i jest najlepszy. I oby tak było, bo strzelanie bramek jest w futbolu najpiękniejsze. Też bym chciał kiedyś strzelić jakąś ważną bramkę, też bym się wtedy popłakał, ale dla mnie dobry wślizg jest jak gol. I niech tak zostanie.

Komentarze