Olkiewicz w środę #38. Infantino chciałby, abyśmy milczeli. Nie zamierzamy

Gianni Infantino
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Gianni Infantino

Długo się zastanawiałem – jak właściwie podchodzić do tego mundialu, jak powinien się zachować przyzwoity człowiek w tej sytuacji, w której wszyscy zostaliśmy postawieni? Jeśli ktoś miał jeszcze jakiekolwiek resztki złudzeń, co do zachowywania choćby szczątkowych pozorów przez cały świat piłki nożnej – teraz może się ich powoli wyzbywać. Gianni Infantino, FIFA, organizatorzy, nawet te małe gesty związane z “zakupionymi” kibicami – nawet najbardziej naiwni, nawet najbardziej cierpliwi fani neutralnego politycznie futbolu, muszą czuć przynajmniej zażenowanie. 

  • Gianni Infantino zaapelował w tym tygodniu o zawieszenie broni w wojnie między Rosją i Ukrainą podczas mundialu
  • Wcześniej FIFA zabroniła Duńczykom zakładania podczas treningów w Katarze koszulek z hasłem Human Rights For All
  • Mistrzostwa świata w Katarze rozpoczną się w najbliższą niedzielę

Kuriozalne pomysły FIFA

A pewniej – wściekłość. Gdy dowiadujemy się od duńskich działaczy o historii związanej z ich koszulkami treningowymi. Human Rights For All. Szalenie kontrowersyjne hasło, które miało się znaleźć na t-shirtach Duńczyków zakładanych na zajęcia treningowe zostało oficjalnie wygumkowane przez FIFA – jak podał rzecznik duńskiej federacji, ze względów technicznych. Tu jeszcze ktoś naiwny mógłby się wywinąć – jeśli damy federacjom palec, wkrótce wezmą całą rękę. Stroje rozgrzewkowe zaczną stanowić dodatkowy słup reklamowy, a z czasem, kto wie, może wykupią na nich swoje hasła nawet politycy, ot, choćby z Kataru. Sęk w tym, że przecież za tą decyzją od razu poszedł słynny (a raczej niesławny) list Gianniego Infantino do uczestników Mistrzostw Świata

Ten list brzmi jak krzyk rozpaczy człowieka, który zdaje sobie sprawę z tego, jak obrzydliwych czynów się dopuścił, jak wielką hańbę sprowadził na swoją organizację i jak bardzo niegodnie potraktował tych, o których interesy miał przecież zawsze dbać. Apel o to, by nie mieszać polityki do sportu, by skupić się wyłącznie na piłce nożnej, przypomina apel skazańca na ławie oskarżonych o to, by sąd skupił się na naukach dotyczących Miłosierdzia Bożego, a nie bezdusznych kodeksach karnych. Infantino doskonale wie, w jaką polityczną kabałę wciągnął cały świat futbolu. Infantino świetnie zdaje sobie sprawę, ile pieniędzy zarobił on i jego organizacja na “apolityczności”, która w praktyce jest czysto politycznym zabezpieczaniem interesów wizerunkowych swoich mocodawców. Czy jakoś usprawiedliwia go, że futbol był tym do cna przeżarty już lata temu, przyznając turniej choćby Władimirowi Putinowi i świetnie bawiąc się w Rosji, gdy ta okupowała Donbas? Czy usprawiedliwia go, że decyzje były podejmowane wcześniej? Moim zdaniem usprawiedliwień żadnych nie ma – zwłaszcza, że nie ma też jakiejkolwiek refleksji, jakiegokolwiek poczucia winy. Zamiast tego Infantino uparcie broni interesów Kataru, interesów ludzi, którzy kupili świetną imprezę do lansowania i wybielania swoich nie do końca czystych wizerunków, a nie kolejną okazję do wysłuchiwania połajanek ze strony świata zachodu. 

– Nie za to ci zapłaciliśmy, głąbie – wyobrażam sobie nawet te wściekłe oblicza katarskich decydentów, którzy zamiast uśmiechniętych twarzy tysięcy zadowolonych kibiców muszą oglądać transparenty demaskujące ich najmroczniejsze czyny. 

Stąd te paniczne ruchy Infantino, bezlitosna cenzura, listy do federacji, próby dyscyplinowania niepokornych. No, kochani, bawta się, świętujta, zobaczcie, jak nam tutaj panowie obficie nałożyli na półmiski – z krzywym uśmiechem zachęca człowiek, który musi brać pełną odpowiedzialność za własną krótkowzroczność. Który w teorii może ocierać łzy nie dolarami, a szczerym złotem, ale w praktyce – czuje, że przegrał, że jego polityka zwyczajnie zbankrutowała moralnie, a wcale nie ma pewności, że w ślad za tym nie pójdą decyzje konkretnych sponsorów. 

Infantino jest ofiarą szerszej sytuacji na świecie – ten uchodzący za wyleniałego, tłustego i nieruchawego kota “Zachód” okazał się dość sprawny w obliczu rosyjskiej agresji. FIFA, mimo najszczerszych chęci, nie zdołała w żaden sposób uratować choćby w szczątkowym wymiarze rosyjskich interesów – zmyła je fala sankcji o poważniejszych skutkach, niż tylko wykluczenie z tej czy innej imprezy. Ten “Zachód”, skoro już wstał z łóżka, na którym latami leniwie drzemał, teraz może podejmować dalsze kroki – wobec Chin, wobec Bliskiego Wschodu, wobec wszystkich sił, które w ostatnim czasie upodobały sobie m.in. futbol jako drogę do sportswashingu. Infantino musi to wiedzieć i musi to widzieć. Wysłuchuje amerykańskich czy europejskich polityków, którzy wygłaszają swoje sążniste tyrady  – i one wreszcie nie brzmią jak pohukiwanie pod płotem. Skoro tak sprawnie wyizolowano Rosję i tak sprawnie przymuszono do tego m.in. FIFA – jaka jest gwarancja, że Zachód za moment nie będzie chciał dalszego wyrzucania z tej łajby, choćby państw takich jak Katar, Arabia Saudyjska czy Chiny. FIFA nie ma wątpliwości – i nigdy ich nie miała – można spokojnie tulić do serca pieniądze z każdego źródła, nawet najbardziej brudnego i niepewnego. Ale podstawą są nadal europejscy i amerykańscy konsumenci, europejski i amerykański biznes, świat Coca-Coli, Heinekena, wielkich nadawców telewizyjnych i najbardziej modnych ubrań. Jeśli ten świat powie: Gianni, od jutra musisz przestać robić interesy z ludźmi, z którymi robiłeś je do tej pory – pan Gianni będzie tak samo bezradny jak wówczas, gdy nie dał rady uratować Zenita, Spartaka, CSKA, Romana Abramowicza i wreszcie samej reprezentacji Rosji. 

Gianni wie, że pewne czasy się skończyły – dlatego też chciałby ostatni raz móc się cieszyć tym wielkim piłkarskim świętem, tym wielkim radosnym wydarzeniem, którego nie przyćmi żaden malkontent z prześcieradłem, na którym nakreśli kilka słów o losach robotników. Infantino wie, że wokół niego trwa pożar – i wobec tego wynosi szybko z domu kosztowności.

Stąd apele o apolityczność, a nawet ten ostatni, totalnie kuriozalny, o zawieszenie broni na Ukrainie. Gianni oczywiście nie jest na tyle głupi, by wierzyć, że osiągnie swoim karkołomnym apelem cokolwiek poza ośmieszeniem swojej osoby i swojej instytucji. Ale nadal pogłębia i brnie w narrację, gdzie futbol jest magicznym panaceum, gdzie piłka w biało-czarne łaty potrafi skutecznie zapychać lufy czołgów, a nawet spalona rakietami ziemia momentalnie zieleni się, jeśli skapnie nań kropla z wielkiego pucharu FIFA, w którym Gianni trzyma czyste dobro. To jest ostatnia furtka, dla tych najbardziej naiwnych i najbardziej zdesperowanych. Gianni krzyczy do świata Coli i Heinekena – gdzie my, gdzie FIFA, tam poprawia się los robotników, tam kończą się konflikty, tam zaczyna się szczęśliwość. Zobaczcie na tych świętujących kibiców z różnych państw! 

I naprawdę nikomu nie robi różnicy, że Argentyńczycy na rolkach (!?), Portugalczycy z flagami i kibice reprezentacji afrykańskich mają dokładnie ten sam kolor skóry i identyczny plan działań. Czy to kolejni wynajęci ludzie z Bangladeszu? Czy może to ci robotnicy, na tyle szczęśliwi, że dożyli startu imprezy? Czy to ważne, gdy nawet w takim miejscu jak Katar futbol (czyli FIFA) stworzył enklawę radości? 

Zachód się na to nie nabierze. Ale to, w jaki sposób demaskuje się Gianni Infantino i cała FIFA niejako determinuje to, co powinniśmy zrobić my. Czy powinniśmy zamknąć mordy i zamilczeć całą imprezę? Czy powinniśmy zbojkotować Katar dosłownie, odmawiając prowadzenia transmisji z meczów i licząc na zbawienny wpływ spadków oglądalności?

Otóż nie. Moim zdaniem – powinniśmy pisać, mówić i krzyczeć o tej imprezie jak najwięcej, za każdym razem podkreślając, kto za nią odpowiada, kto sprawił, że na trybunach nie ma prawdziwych kibiców, kto zdecydował, że spotykamy się w listopadzie, że nie będzie tradycyjnych przeglądów “miss trybun”, że spod każdego kamienia słychać wołanie tych, którzy z Kataru nie wrócili do swoich ojczyzn. 

Naszą misją nie jest bojkot. Naszą misją jest podkreślanie, że to FIFA za to wszystko odpowiada, że to Gianni Infantino i jego ferajna weszła w konszachty z diabłem, nie po raz pierwszy i pewnie nie po raz ostatni, bo przecież po Rosji i Katarze pewnie w kolejce ustawią się inne milutkie kraje świata. Naszą misją jest sprawienie, by każdy kibic z zachodniej Europy, z USA, z Kanady i oczywiście z Polski był świadomy, jaką hańbą były działania FIFA. Jeśli Infantino apeluje o to, by skupić się na piłce z pominięciem oplatającej ją polityki, powinniśmy skupić się na piłce ze szczególnym podkreślaniem tego, co chciałby ukryć i zamilczeć Gianni. 

Kontrakty telewizyjne są już zawarte, impreza się odbędzie, Gianni, niezależnie od jej przebiegu, otrąbi bezprecedensowy sukces. Naszym zadaniem – jako społeczności piłkarskiej – jest nagłaśnianie i objaśnianie laikom, dlaczego to wszystko kłamstwa i jaka jest prawdziwa twarz organizatorów. Tylko tak możemy zaszkodzić sprawcom tej zbrodni na futbolu, jakiej od lat dopuszcza się FIFA. 

Zobacz także: Największe gwiazdy w nowej kampanii FIFA. Jest Lewandowski

Komentarze