Szczęsny przed meczem z Argentyną: gdyby tak się skończyło, przyjąłbym ten rezultat

Wojciech Szczęsny
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Wojciech Szczęsny

W środę reprezentacja Polski powalczy z Argentyną o awans do 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze. Wojciech Szczęsny mówi, jaki wynik będzie w stanie go usatysfakcjonować.

  • Reprezentacja Polski ma na swoim koncie cztery punkty
  • Do zapewnienia sobie awansu nie może przegrać z Argentyną
  • Wojciech Szczęsny zdradził, jaki wynik będzie dla niego satysfakcjonujący

Szczęsny liczy na remis

Po bezbramkowym remisie z Meksykiem i zwycięstwie nad Arabią Saudyjską reprezentacja Polski jest już blisko zapewnienia sobie awansu do 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze. Aby tak się stało, nie może przegrać w środę z Argentyną, a nawet porażka w pewnych konfiguracjach nie przeszkodzi w dalszej grze na turnieju.

Dla “Biało-Czerwonych” nie jest istotny tylko sam awans, ale również miejsce w grupie. Jeśli uda się zakończyć na pierwszej lokacie, Polska uniknie w 1/8 starcia z Francją. Nie ulega wątpliwościom, że szanse na pokonanie takiego przeciwnika nie byłyby wielkie.

Polacy przygotowują się więc do środkowej potyczki z reprezentacją Argentyny, która również ma nóż na gardle, gdyż niespodziewanie może wylecieć z turnieju. Wojciech Szczęsny przekonuje, że będzie to wyjątkowo mecz z rywalem z najwyższej półki. Zapewnia również, że zespół Czesława Michniewicza nie zamierza za wszelką cenę walczyć o remis, bowiem myśli też o zwycięstwie.

Na mistrzostwa jedzie się, by zagrać z najlepszymi. Mam szacunek do Arabii Saudyjskiej, ale z najlepszymi powalczymy dopiero teraz. Z Messim jest ciężko, bo wykonuje karne w różnorodny sposób. Będę się przygotowywał jak zawsze, ale mam nadzieję, że nie będzie konieczności bronienia jedenastki.

– Właściwie to nie mogę się doczekać. Nie mówię, że naszym celem będzie tylko remis, ale gdyby spotkanie skończyło się wynikiem 0:0, to przyjąłbym ten rezultat – podkreśla Szczęsny, który dotychczas nie puścił w Katarze żadnej bramki.

Zobacz również: Gabriel Jesus dla Goal.pl: mamy historię, o którą musimy dbać

Komentarze