Gatunek na wymarciu. Polscy piłkarze znikają z lig TOP5 w Europie

Polak w lidze TOP5 Europy to coraz rzadziej lider, a coraz częściej statysta. Kiedyś Lewandowski bił rekordy w Niemczech, Krychowiak błyszczał w Hiszpanii, a Glik zatrzymywał napastników we Włoszech. Dziś zostają nam pojedyncze nazwiska i coraz większa pustka.

Robert Lewandowski
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Robert Lewandowski
  • Dekadę temu polscy piłkarze stanowili ważne ogniwa w każdej z TOP5 lig. Dziś choć jest ich podobna liczba, wielu zawodnikom daleko do postaci pierwszoplanowych.
  • Od Lewandowskiego, Glika czy Krychowiaka, którzy byli liderami swoich drużyn, przeszliśmy do sytuacji, w której w Premier League został tylko jeden zawodnik, a w innych ligach Polacy coraz częściej są na marginesie.
  • Trend jest niepokojący, a co gorsza, nie widać perspektywy na jego odwrócenie.

Gdzie jesteśmy naprawdę?

Deadline day to piłkarski black friday, ale odwrócony o 180 stopni. Kluby tracą zmysły wydając horrendalne pieniądze akurat, kiedy wszystko jest najdroższe. Kto jednak bogatemu zabroni? Koniec dwumiesięcznego transferowego szału to w Polsce okazja do spojrzenia w lustro i odpowiedzenia sobie na pytanie, w którym miejscu piłkarskiego ekosystemu jesteśmy?

Prawda jest brutalna: stopniowo znikamy z najważniejszych rozgrywek w Europie. Polak w lidze TOP5 staje się zjawiskiem rzadkim jak Fiat 125p na ulicach Warszawy. Można go spotkać, ale to już egzotyka. I tak jak w PRL-u o transfer trzeba było prosić partyjnych działaczy, tak dziś problemem nie są zamknięte granice, lecz to, że często zwyczajnie jesteśmy za słabi, by się przebić.

Tylko u nas

Premier League – rodzynek

Zwykło się mówić, że Premier League to najsilniejsza liga na świecie i ja w te słowa wierzę. Dlaczego? Bo nie ma w niej Polaków. Będąc precyzyjnym, nie ma w niej ani jednego piłkarza urodzonego w naszym kraju. Gdyby nie naturalizowany Matty Cash, moglibyśmy mówić o całkowitej piłkarskiej pustyni. Jan Bednarek i Jakub Kiwior przenieśli się do FC Porto, a Jakub Stolarczyk spadł z Leicester do Championship.

Zobacz także: Kiwior opuszcza Arsenal! Zagra w klubie z innym Polakiem

Tego lata prysł nawet czar polskiej szkoły bramkarskiej. Po erze Dudka, Boruca, Szczęsnego, czy Fabiańskiego nie mamy w elicie ani jednego golkipera. Manchester United skusił się na najlepszego bramkarza ligi belgijskiej. Na Old Trafford trafił 23-letni Senne Lammens, któremu brak doświadczenia w europejskich pucharach i seniorskiej reprezentacji. Czy Marcin Bułka lub Kamil Grabara byli od niego lepsi? To wróżenie z fusów. Faktem jest natomiast, że media nawet nie połączyły naszych rodaków z tym transferem.

La Liga – anomalia

Jan Urban do dzisiaj szczycić może się hat-trickiem przeciwko Realowi Madryt. Do gwiazd La Liga zalicza się Robert Lewandowski. Z emerytury do Barcelony trafił Wojciech Szczęsny, który wydatnie pomógł wygrać mistrzostwo Hiszpanii.

Hiszpania nigdy nie była przeznaczona Polakom, więc aktualny stan rzeczy można uznać wręcz za anomalię. Kto wpadłby na to, że w Barcelonie jednocześnie grać będą Lewandowski i Szczęsny? Drugiemu z nich przypadła teraz rola zmiennika, ale przynajmniej możemy dyskutować o tym, czy nasz rodak zachowałby się w tej sytuacji lepiej od swojego rywala.

Jeszcze w sierpniu mogliśmy zacierać ręce na pojedynki polskich piłkarzy w La Liga. Kamil Piątkowski i Kacper Urbański byli łączeni z Getafe i Mallorką, ale zamiast tego najpewniej stworzą klubowy duet w Legii Warszawa. Cała uwaga polskiego kibica będzie zatem skierowana na Barcelonę. Dobre i to.

Czytaj także: Urbański na testach medycznych. Szalony transfer staje się faktem!

Bundesliga – koniec polskiej kolonii

Czasy, w których z polskich piłkarzy w Bundeslidze mogliśmy złożyć przyzwoitą jedenastkę minęły być może bezpowrotnie. Niemcy lata temu przestały być transferową destynacją dla Polaków.

Dopiero bramka Adama Dźwigały w derbach Hamburga przerwała serię bez gola Polaka w Bundeslidze, które trwała 825 dni. Powołanie do kadry po ledwie jednym występie w niemieckiej elicie otrzymał Arkadiusz Pyrka. Sygnały dawał już podczas pobytu w Polsce, ale za nim przecież pół roku bez gry w Piaście.

Polski duet znajdziemy też w Wolfsburgu. Między słupkami pierwszej drużyny stoi Kamil Grabara. Być może kiedyś zastąpi go 17-letni Jakub Zieliński, który po transferze z Legii przebija się do drużyn młodzieżowych. Jego faktyczna obecność w Bundeslidze to zatem melodia przyszłości.

Pierwszą bramkę w sezonie dla FC Koeln zdobył Jakub Kamiński. Dwa trafienia Polaków w jednej kolejce Bundesligi wygląda jak kumulacja w loterii. Przypomnijmy, że minęły dopiero cztery lata od momenty, kiedy Lewandowski bił rekord goli w lidze w jednym sezonie (41). Pustka po jego odejściu na emeryturę zaboli bardziej niż myślimy.

Przeczytaj również: Kamiński z przełamaniem! Czekał na to 827 dni [WIDEO]

Ligue 1 – epizody

Między Ligue 1 a Polską nie było nigdy wielkiej miłości. Blisko 100 bramek we francuskiej elicie zdobył Andrzej Szarmach. Połowę mniejszym dorobkiem szczycić może się Ireneusz Jeleń. Tak bramkostrzelny nie był Piotr Świerczewski, który rozegrał jednak aż 278 spotkań.

Euro 2016 we Francji zaowocowało kilkoma transferami do tego kraju, ale wciąż był to bardziej romans, aniżeli dłuższy związek. Z mistrzostwa i półfinału Ligi Mistrzów cieszył się Kamil Glik, który był filarem defensywy. Mniej, szczególnie w PSG grał Grzegorz Krychowiak. Dzisiaj możemy tylko wzdychać z utęsknieniem do tych czasów.

Do Ligue 1 po nieudanym epizodzie w Turcji wrócił Przemysław Frankowski, który będzie podstawowym ogniwem Stade Rennais. Na miejsce w bramce Stade Brestois może liczyć Radosław Majecki, chociaż ostatni występ skończył z czerwoną kartką. Prawdopodobnie wielu minut w Strasbourgu nie otrzyma Maxi Oyedele. Czwarty i ostatni Polak to golkiper Bartosz Żelazowski, dla którego sukcesem byłby sam debiut w Ligue 1.

Serie A – ostatni bastion

Serie A jawi nam się jako ostatnia deska ratunku. To tam znajdziemy najwięcej polskich piłkarzy. Nie powinno to specjalnie dziwić, ponieważ Włochy to historycznie ziemia obiecana dla naszych zawodników. To tam w barwach Juventusu i Romy czarował Zbigniew Boniek. Ceniony na Półwyspie Apenińskim jest także Marek Koźmiński.

Historycznie najwięcej meczów w Serie A ma Piotr Zieliński. W Interze Mediolan będzie głównie zmiennikiem, ale i tak powinien przekroczyć 400 występów we włoskiej elicie. Już w tym momencie ponad 300 meczów rozegrał Łukasz Skorupski.

W tym sezonie Serie A znalazło się 12 polskich nazwisk, chociaż lista będzie krótsza. Klub zmieni Kacper Urbański. Ponadto tylko w juniorach Romy jest 18-letni bramkarz Radosław Żelazny. Do Rzymu niedawno przeniósł się Jan Ziółkowski, który nie będzie miał łatwo o grę. Podobnie może być w przypadku Adriana Benedyczaka, Filipa Marchwińskiego oraz Arkadiusza Milika, którego stale trapią kontuzje. Więcej powinni grać Jakub Piotrowski, Adam Buksa i Sebastian Walukiewicz. Największa nadzieja wśród polskich fanów to letni nabytek Atalanty, czyli Nicola Zalewski.

Dlaczego jest tak źle?

Jak na przestrzeni dziesięciu lat zmieniała się liczba polskich piłkarzy w poszczególnych ligach TOP5 Europy? Częściową odpowiedź dadzą poniższe dane:

  • Premier League: 3 vs 1
  • La Liga: 1 vs 2
  • Bundesliga: 8 vs 5
  • Ligue 1: 1 vs 4
  • Serie A: 9 vs 12

Polacy w ligach TOP5 Europy: 2015/2016 vs 2025/2026

Dekadę temu Polaków w ligach TOP5 Europy było 22, dziś – 24. Na papierze wygląda to niemal identycznie, ale w praktyce różnica jest ogromna. Wtedy Fabiański i Boruc stali między słupkami w Premier League, Krychowiak błyszczał w La Liga, Lewandowski i Piszczek byli gwiazdami Bundesligi, Grosicki trzymał poziom w Ligue 1, a Glik dowodził defensywą w Serie A.

Różnica kryje się w rodzaju ról. Kiedyś nasi kluczowi zawodnicy stanowili także o sile swoich zespołów. Dzisiaj w kadrze wymagamy brania odpowiedzialności za reprezentację od piłkarzy będących w klubach jedynie elementem rotacji. To właśnie regularne granie na najwyższej intensywności robi z piłkarza lidera. Bez nich zostajesz trybem, nie silnikiem.

Polscy piłkarze są mniej przebojowi, ale za to drożsi, bez sukcesów reprezentacyjnych, a przez co mniej atrakcyjni dla kupujących. Kluby Ekstraklasy chcą sprzedawać coraz drożej, a jednocześnie oferują coraz mniej atrakcyjny produkt. I jeszcze jedno: powoli kończy się era Lewandowskiego, który przez lata był naszą najlepszą reklamą na świecie. Jego osiągnięcia wciąż będą pamiętane, ale marka polskiego piłkarza w Europie może spaść zauważalnie.

Obserwatorzy zamiast uczestników

Hiszpanie w Polsce nie kupują w ogóle. Kacper Kozłowski to najdrożej sprzedany Polak w historii Ekstraklasy, a nie doczekał się nawet debiutu w Brighton. Wytransferowany za 10 mln euro Jakub Kamiński nie podbił Wolfsburga. Francuzi w Polsce skusili się na Radosława Majeckiego, którego oddali niedawno na wypożyczenie. Z tej perspektywy 6,6 mln euro od Romy za Jana Ziółkowskiego wydaje się świetnym ruchem.

W Premier League mamy rodzynka, w Hiszpanii anomalię, w Niemczech koniec kolonii, we Francji epizody, a we Włoszech ostatni bastion. Na czym wyniki kadry budować ma Jan Urban?

Historia zatoczyła koło i zaśmiała nam się w twarz. W PRL-u marzyliśmy, żeby wyjechać. Dziś możemy, ale nie mamy kim. W dobie otwartych granic i swobodnego podróżowania po Unii Europejskiej, polski piłkarz może znaleźć się wszędzie, tylko nie wśród najlepszych.

Polak w TOP5 staje się jak bocian zimą – wiemy, że istnieje, ale przez większość czasu go nie widać. Jeśli nic się nie zmieni, za kilkanaście lat na mapie największych lig Europy będziemy nie uczestnikami, lecz obserwatorami.

POLECAMY TAKŻE