Nie zna mnie pan, nigdy nie rozmawialiśmy, ale i pan mnie zna. Jestem dziennikarzem sportowym, który – jak każdy – nie tylko pana lubi, ale i szanuje. Nie tylko – jak każdy – właśnie bije brawo, ale i szczerze życzy najlepszego. I to wcale nie dlatego – a przynajmniej nie tylko – że sukces reprezentacji Polski to lepiej wypieczony chleb. Większy ruch na stronie, w programach. Większe zainteresowanie sponsorów. Ale też dlatego, że to byłaby dobra historia z dobrym człowiekiem w roli głównej. Niech pan jednak nie ma złudzeń – przede wszystkim chodzi o to, czy w serię programów o kadrze wejdzie SAAB, czy nie wejdzie. Może też wejść Volvo, ja nie wybrzydzam, wie pan, jestem prostym, skromnym człowiekiem.
Jest pan właśnie na etapie euforii. To naturalne. Udało się zrealizować cel, który, nie wątpię, przyświecał panu od lat. Może dekad. Jedno z marzeń życia. Pewnie nie najważniejsze, ale bez otrzymania szansy na podjęcie tej próby, czegoś by brakowało. Ja, panie Janie, nie mam dobrego zdania o marzeniach. Uważam, że to latawice. Naciągacze. Urodziwe, nie przeczę, ale niegodne zaufania. Trochę jak Las Vegas, trochę jak Kasztanki z tej serii przed laty, co w środku znaleziono robaki. Albo jak ja wobec pana – niby przychylny, ale przecież i bijąc brawo, trzymam sztylet w rękach. Po sposobie chwytu widać też, że mam z tym sztyletem doświadczenie.
To, czym mogę się od marzeń odróżnić, to być szczerszy.
I postaram się pomóc panu przejść przez ten trudny okres. Może pan na mnie liczyć. Choć, rzecz jasna, zarazem i nie może.
Panie Janie, zaczyna się właśnie miesiąc miodowy pana pracy. Przez najbliższe tygodnie będzie pan najładniejszą dziewczyną w klasie. Maks w Seksmisji po przebudzeniu, mówiący Albercikowi, że teraz zaczną się wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy. Otrzyma pan setki gratulacji. Otrzyma pan dziesiątki zaproszeń do programów. Pytania, które będą w tych wywiadach padać, będą piłkami rzuconymi na idealnej do odbicia wysokości. Nie braknie pytania „jak pan to robi, że jest taki dobry”. Czy to prawda, że jest pan urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Czy istotnie różni się pan od – pan wybaczy brutalność, ale tak to zostanie skonstruowane – tego zbrodniarza Michała Probierza pod każdym możliwym względem. Pojawi się przestrzeń pod anegdotę, ale i pod przynajmniej jedną historię typu wyciskacz łez, do bezpośredniego wpisania w kolorową gazetę „CIEKAWE, ALE I POUCZAJĄCE CHWILE”, ten ostatni bastion popularności gazet.
Proszę z tego korzystać.
Proszę się w tym pławić.
Będzie to miało wymierny zysk w postaci budowy lepszego wizerunku reprezentacji Polski, bowiem pan teraz stanowi jej twarz.
Nie wiem też czy słyszał pan również o Adrianie Wojnarowskim. Adrian Wojnarowski to dziennikarz, który został legendą NBA. Miał autorytet i wpływ w lidze na poziomie najlepszych graczy, dyrektorów sportowych, szefów klubów. Zarabiał 20 milionów dolarów rocznie i mógł sam wybierać, czy go sponsoruje SAAB, czy Volvo. Proszę się zainteresować tym, w jaki sposób uzyskał ową pozycję. Może pan otrzymać subtelną, zawoalowaną propozycję pomocy, w zamian za coś tam. Lepszy dostęp, łączenia. Nie będzie w tej propozycji nic wyjątkowego, gorszącego, bądźmy realistami. Jesteśmy zbyt dużymy chłopcami, by uważać odrobinę, być może, cynizmu, za kluczowy problem świata. Musi pan jednak wiedzieć, że ten barter będzie miał ograniczenia. Jeśli pana sytuacja od strony narracyjnej będzie się ważyć, wsparcie będzie. Dmuchanie pod narty sprzed telewizora, ale i Youtube’a. Ale jeśli zacznie pan zjeżdżać na bobsleju ze wzgórza porażki, nikt nie spróbuje pana złapać. Będziemy patrzeć. I bić brawo bobslejowi.
Niech pan nie ma złudzeń. Jedyne, co ma znaczenie w pana obecnej pracy, to narracja. Ona pcha tę karuzelę. Nie wiem czy kiedykolwiek przywiązywał pan do narracji wielką wagę, ale w reprezentacji Polski, w pana obecnej pracy, to ona trzyma lejce. Lejce, jakkolwiek to by nie brzmiało, od selekcjonera, czyli od pana. Michał Probierz o tym wiedział. Ale to nie wystarczyło. Poległ właśnie od niej, nie od wyników. Bo każdą decyzję, czy to powołanie, czy to wybór składu, czy do kogo pan pojedzie z pierwszą audiencją – to wszystko będzie oceniane pod kątem narracyjnym. I pan musi umieć to ogrywać. Tylko ona jest interesująca. Przykładowo, czy namówienie Szczęsnego do kadry będzie dla narracji korzystne? Oczywiście. Nie ma polskiego piłkarza, który wzbudzałby obecnie bardziej pozytywne emocje. Ale jeśli wyjdzie, że pan go namawiał, a on odmówił? Nikt nie będzie miał pretensji do Szczęsnego, który pozostanie wierny swojej decyzji – wszyscy do pana, że pan próbował, ale nie dał rady.
Niech pan nie ma złudzeń, że ktokolwiek, przykładowo, będzie słuchał o jakichś pomysłach taktycznych. To, jak podejrzewam, podstawa pana obecnej pracy, jej serce, a nikogo to nie obchodzi. Mówię oczywiście o wejściu w te plany głębiej, niż się wchodzi w nie przy weselnym stole o czwartej rano, czyli że ktokolwiek będzie wchodził w to dalej, niż 3-5-2, 4-4-2, ofensywnie, defensywnie. Na poziomie imieninowo-chrzcinnym wejdziemy w to wszyscy. Wiadomo, że ofensywne granie będzie korzystne dla narracji. Polak powinien nacierać. Wiadomo, że granie inaczej niż Probierz będzie korzystne dla narracji. Probierz robił źle, teraz będzie na odwrót, czyli dobrze, to się samo pisze. Ale gdziekolwiek zacznie pan mówić o jakichś taktyczych szczegółach, fazach kontrpressingowych, zaśniemy. Nie wiem czy tak to wygląda we wszystkich krajach, ale w Polsce tak, zaśniemy. Może przyjdzie czas na zmianę, ale nie teraz. Niemniej może to i dobrze. Proszę nie obawiać się, by zamiast opowiadać o tym, co tam w taktycznej kuchni, żartować, rzucać bon motami.
Proszę korzystać ile wlezie z poczucia humoru, to najbardziej niedoceniany element warsztatu selekcjonera. Nie uratuje, jeśli zacznie pan przegrywać, albo jeśli pana autorskie pomysły na powołania okażą się tak samo miernymi piłkarzami, jak pozostali. Ale na pewno nie zaszkodzi, a ewentualną wygraną podbiją po wielokroć: nie tylko wygrywa, ale i żartem rzuci. To jest gość. Tak trzeba żyć. Mógłby kiedyś przyjechać do nas na niedzielny obiad. Albo otworzyć jakieś przedszkole. Równy chłop.
Proszę w razie czego nie pisać książki z Małgorzatą Domagalik. To na pewno dobra osoba. Ale w biografii Jerzego Brzęczka znalazł się jej flirt z jakimś losowym facetem z Pomorza. Proszę to przeczytać. Pan nie uwierzy, że przez książkę z Domagalik selekcjoner Brzęczek został zwolniony. Ale proszę zobaczyć jakie zasięgi miały recenzje tej książki w wykonaniu Stana. Proszę to sobie obejrzeć i jak to się dobrze ogląda, ale jakie też zostaje potem gruzowisko z wizerunku Jerzego Brzęczka. Jak można nie uznawać tej książki za jedną z bezpośrednich przyczyn, skoro Brzęczek na pewno nie został jednoosobowo zwolniony przez Bońka za wyniki. Proszę zwrócić uwagę, jak bardzo nieumiejętnie poruszał się Jerzy Brzęczek ze swoimi wynikami. Nie umiał ich sprzedać tak, że o tym powinnny powstawać prace doktorskie.
Musi mieć pan świadomość, że praca selekcjonera to jak udział w nieustających wyborach prezydenckich. To już druga tura. Jest pan wciąż na świeczniku, zna pana każdy Polak, każdy Polak swoim głosem, swoim sądem, ma na pana wpływ. Dlatego właśnie musi pan dbać nie tylko o głosy tych, którzy są zaangażowani w polityczny kociokwik w trybie codziennym, ale o kibiców niedzielnych. Naszych teściów, nasze ciocie. Żużlistów, którzy z obrzydzeniem, ale włączą, bo wszyscy włączają. Ale przekaz wyłącznie pod nich skończy się katastrofą. To środowisko jest katem. Pana przekaz musi być więc i pod nich.
Zapyta pan: skoro to wybory prezydenckie, to kto jest tym drugim? Tym drugim jest oczywiście chaos. Na czarno odziana otchłań, która czyha każdego dnia, by pana wyrzucić, oczernić, wytarzać w pierzu. Już buduje folder z memami. Już myśli co powiedzieć na łączeniu w programie, w którym przekona, że pan od początku był fatalnym wyborem. Spoiler: żadna kariera trenerska poza Polską. Za miękki. Trzeba kogoś młodego. Nie będę ukrywał, że z otchłanią się nie znamy, zna się z nią każdy dziennikarz sportowy, który przykładał swoim słowem rękę do zwolnienia selekcjonera. Mamy gorącą linię na Messengerze.
Nie ma rozsądnego powodu, by twierdzić, że panu się uda. Tak jak nie ma rozsądnego powodu, by twierdzić, że panu się nie uda. Ale też trzeba zapytać, co to znaczy, uda się, nie uda. Pan sobie musi zadać to pytanie i zadawać każdego dnia. Ma pan przeciętny europejski skład. Najlepsi piłkarze są starzy. Młode talenty – nie żartujmy, przypomnijmy jak Urbański miał podbijać Champions League, a teraz był zmiennikiem w spadkowiczu. Gdzie są te talenty z U17, jaki wpiernicz dostała młodzieżówka. Szyje pan z bardzo przeciętnego materiału. Poliester to max. W Europie poziom poszedł do góry na tyle, że naprawdę każdy jest już w stanie uzbierać tych piętnastu, szesnastu przyzwoitych grajków. I każdy z nas o tym wie. Ale nikt o tym nie chce słuchać, bo to nieciekawe. Ciekawe jest bycie dobrym. I pan ma to sprawić. Takie emocje ma dawać reprezentacja Polski, by spełniała swoją rolę. Jeśli nie będzie ich dawać, to wejdzie w drugą rolę – bycia pośmiewiskiem. Tu nie ma odcieni szarości, jest obsadzana zawsze pierwszoplanowo i krzykliwie.
Proszę pamiętać, że każdy selekcjoner, który obejmuje kadrę, jest przekonany o takim poziomie swojej sprawczości, że on i z diabłem umówiłby się tak, żeby wyszło na jego. Żaden zwalniany selekcjoner nie ma takiego przekonania. Zwykle nie ma takiego przekonania już po pierwszym zgrupowaniu.
Proszę pamiętać, że plecy są zaskakująco pojemne, gdy idzie o wbijanie sztyletów. Ale też proszę pamiętać, że jak pana z kolegami zaczniemy zwalniać, kopać pod panem dołki, to że to nie jest nic osobistego. Ot, narracja ma też lejce od nas, jeśli fala zacznie pana zabierać, nie będziemy chcieli być zabrani razem z nią, bo wtedy ani SAAB, ani Volvo, już na pewno nie wejdą.
Proszę się trzymać, już na tej dzisiejszej konferencji. I sprawdzić już dziś, jak każde pana słowo było dzielone nie na czworo, ale czterdzieścioro. To co pan założył na konferencję, to jaki w którym momencie zrobił grymas. Dziś było wszystko na różowo, niech to pana czujności nie uśpi. Niech pan sobie wyobrazi, że pan zremisował z Finlandią i posiada ten sam poziom uwagi dla swojej mimiki, nie mówiąc o słowach.
Proszę nie myśleć o mnie źle, gdy pana zdradzę, na pewnym etapie życia selekcjonera zajmuje się on głównie byciem zdradzanym.
Wszystkiego dobrego, pozdrawiam
Leszek Milewski