Milan pod wodzą Allegriego: ryzykowny powrót, który na razie się opłaca

„Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” — ale Milan postanowił spróbować. Powrót Allegriego wydawał się absurdem, ruchem bardziej z desperacji niż z planu, tymczasem Rossoneri znów zaczynają przypominać drużynę.

Massimiliano Allegri
Obserwuj nas w
Marco Canoniero / Alamy Na zdjęciu: Massimiliano Allegri

Allegri 2.0: ryzyko, które zaczyna działać

Po latach niepewności sportowej, częstych zmian na ławce trenerskiej i utraty miejsca w europejskich pucharach, AC Milan potrzebował czegoś, co przywróci drużynie stabilność. Klub wybrał rozwiązanie kontrowersyjne – ponowne zatrudnienie Massimiliano Allegriego. To ruch, który wśród kibiców i ekspertów wywoływał mieszane reakcje. Z jednej strony sentyment i nadzieja na powrót do pragmatycznego, zwycięskiego futbolu. Z drugiej obawy, że włoski szkoleniowiec, który zostawił po sobie spore zgliszcza w Juventusie, nie będzie w stanie odbudować Milanu na miarę oczekiwań.

Jednak na przekór sceptykom, Rossoneri pod jego rządami zaczęli punktować. Nie efektownie, nie widowiskowo, nie w sposób, który przyciągałby globalną publiczność, ale dokładnie tak, jak zazwyczaj wyglądały zespoły Allegriego. Bo z tym trenerem rzecz zawsze była jasna – liczy się wynik, a reszta to detal.

Powrót do trenera, który odszedł w ogniu krytyki: odwaga czy desperacja?

Powiedzenie „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” w futbolu bywa często ignorowane, ale niewiele klubów ryzykuje powtórne zatrudnienie trenera, który odszedł po okresie sportowych turbulencji. Allegri w Milanie zostawił po sobie dobre wspomnienia z początku poprzedniej dekady — mistrzostwo, stabilność, uporządkowaną grę. Jednak zakończenie współpracy nie było bezbolesne.

W Juventusie natomiast jego druga kadencja stała się symbolem stagnacji. Piłkarze narzekali na brak jasnych schematów, a kibice mieli dość siermiężnej piłki swojej ukochanej drużyny. Jeśli dodamy do tego rosnące konflikty, wypalenie i zespół pozostawiony w bałaganie sportowo-finansowym, trudno było uwierzyć, że Allegri może być początkiem czegokolwiek nowego w Mediolanie.

A jednak Milan się zdecydował. I to w momencie, gdy klub po kiepskim sezonie potrzebował restartu. Zarząd zaryzykował. Z jednej strony otrzymał doświadczenie i spokój, z drugiej zatrudnił trenera, który od lat trzymał kurs w dół, a nie w górę. Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, ale zarówno Milan, jak i Allegri postanowili zaryzykować. Jak na razie wychodzą na plus, co pokazuje obecna pozycja w tabeli.

Tylko u nas

Styl gry? Brzydki, surowy, przewidywalny… i skuteczny

Jeśli ktoś oczekiwał, że Allegri wróci odmieniony, bardziej progresywny, otwarty na nowoczesny futbol z intensywnym pressingiem i dominacją piłki, to oczywiście się mylił. Obecnie Rossoneri grają dokładnie tak, jak grały jego najlepsze drużyny — minimalistycznie, z kalkulacją, często wręcz na granicy antyfutbolu.

Milan Allegriego funkcjonuje w sposób przewidywalny, ale konsekwentny. Gra na niskiej intensywności z ograniczonym pressingiem, bo Rossoneri rzadko doskakują wysoko. Trener stawia na średni blok, kontrolę przestrzeni i cierpliwe czekanie na błąd rywala. W ofensywie korzystają z prostych środków. Szybkich przejść po przechwytach, długich piłek w boczne sektory oraz stałych fragmentów. Ryzyko i fajerwerki ograniczono do minimum. W centrum pozostaje dyscyplina, a gdy Milan obejmuje prowadzenie, Allegri natychmiast zwija zespół w kompaktową strukturę i broni wyniku. To styl, który nie powala na kolana, ale tabeli to nie interesuje. Punkty przychodzą regularnie, a zespół wreszcie jest trudny do pokonania.

Porządkowanie drużyny

Poprzedni sezon Milanu był pełen błędów indywidualnych, niewymuszonych strat, braku koncentracji — trenerzy narzekali, piłkarze narzekali, kibice narzekali. Allegri wszedł do szatni z mentalnością strażaka. Najpierw trzeba ugasić pożar, dopiero potem można myśleć o dekorowaniu salonu.

Najważniejsze zmiany:

  • Stabilizacja defensywy — priorytet numer jeden. Milan znów gra ciasno, z dobrą asekuracją.
  • Jasne role — każdy zawodnik ma dokładnie określone zadania, mało jest przestrzeni na improwizację.
  • Priorytet: organizacja, nie kreatywność — szczególnie widoczne w drugiej linii.

To nie jest futbol, który zdobywa serca, ale ten, który zdobywa punkty.

Inwestycje transferowe

Po intensywnych i chaotycznych poprzednich oknach Milan wreszcie zaczął operować w sposób bardziej spójny. Transfery przestały być przypadkowe. Allegri wymagał konkretnych profili. Niekoniecznie gwiazd, lecz piłkarzy, którzy odnajdą się w jego filozofii.

I choć niektóre ruchy wzbudzały zdziwienie — czy to z powodu ceny, czy „anty-efektowności” nazwisk — to akurat jedno nazwisko wyłamało się z tej logiki – Luka Modrić. Chorwat trafił do Mediolanu latem i stał się symbolem nowego podejścia. 40-letni pomocnik szybko stał się liderem drużyny, który uporządkuje grę, narzuci rytm i doda drużynie doświadczenia tam, gdzie najbardziej go brakowało.

Modrić od razu wprowadził porządek i jakość, ale pozostali letni gracze wciąż nie pokazali pełni swoich możliwości. Samuele Ricci ma problem z odnalezieniem się w nowym otoczeniu — widać u niego pojedyncze przebłyski, ale brakuje płynności i pewności w rozegraniu. Christopher Nkunku pozostaje wielką niewiadomą: jego talent jest bezdyskusyjny, lecz na razie trudno ocenić, jak odnajdzie się w tak pragmatycznym, zdyscyplinowanym systemie. Z kolei Pervis Estupinan zmagał się ostatnio z problemami zdrowotnymi, co naturalnie spowolniło jego wdrożenie do zespołu i utrudniło budowanie formy.

Ryzyko, które zaczyna wyglądać jak rozsądny plan

Decyzja o zatrudnieniu Allegriego była ryzykiem — nie tylko sportowym, ale i wizerunkowym. Trener wracał po trudnej przygodzie w Juventusie, z łatką człowieka, który zatrzymał się w czasie. Milan chciał zmian, kibice chcieli świeżości, a klub wybrał drogę w przeciwną stronę.

A jednak efekty są takie, że Rossoneri znów wyglądają jak drużyna. Nie artystyczna, nie widowiskowa, ale solidna i pragmatyczna. Allegri i Milan udowodnili, że czasem warto wejść do tej samej rzeki drugi raz — o ile obie strony wróciły mądrzejsze i bardziej świadome tego, czego potrzebują. Trzeba jednak pamiętać, że ten plan działa przede wszystkim tu i teraz — a największym wyzwaniem dla szkoleniowca z Livorno będzie utrzymanie stabilności, gdy przyjdą pierwsze poważniejsze kryzysy

Na razie bilans wychodzi na plus. A w piłce, tak jak u Allegriego, liczy się przede wszystkim wynik. Jeśli te wyniki utrzymają się w dłuższej perspektywie, to Rossoneri będą poważnie liczyć się w walce o Scudetto. A historia o powrocie trenera do Mediolanu może okazać się jednym z jego najciekawszych rozdziałów.

POLECAMY TAKŻE