Premier League: Liverpool z Salahem rozbije Leicester?

Mohamed Salah & Ricardo Pereira (Leicester City - Liverpool F.C, Premier League)
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Mohamed Salah & Ricardo Pereira (Leicester City - Liverpool F.C, Premier League)

Drużyny opierające swoją siłę na graczach z Czarnego Lądu już nie mają żadnych wymówek. Puchar Narodów Afryki za nami, a to oznacza, że najlepsi piłkarze z tego kontynentu wrócili do swoich klubów. Na boiskach Premier League znowu będziemy oglądać Salaha, Mane, Mendy’ego czy Corneta. Jednak czy wszyscy pojawią się na murawie już w 24. kolejce?

  • W tej serii gier na pewno nie zobaczymy Edouarda Mendy’ego – mecz Chelsea z Brightonem został przełożony z powodu udziału The Blues w Klubowych Mistrzostwach Świata
  • Hitem 24. kolejki Premier League jest starcie Liverpoolu z Leicester. The Reds chcą zrewanżować się Lisom za grudniową porażkę
  • Wilki pną się w górę – Arsenal musi oglądać się za siebie. Podopieczni Bruno Lage’a niespodziewanie stali się faworytami w potyczce z Kanonierami
  • Na murawie St. James’ Park powinniśmy zobaczyć kilka nowych twarzy, dlatego warto bliżej przyjrzeć się spotkaniu Newcastle z Evertonem

Hitowe starcie na Anfield bez Salaha i Mane?

Najbardziej emocjonujące spotkanie tej serii gier zaplanowano dopiero na czwartek. To właśnie wtedy na Anfield Road zmierzą się Liverpool i Leicester. The Reds nie zrezygnowali jeszcze z pogoni za liderami z niebieskiej części Manchesteru. Jednak by nie stracić nadziei na doścignięcie The Citizens, potrzebują trzech punktów w starciu z Lisami. O dobry wynik nie powinno być trudno, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę aktualną dyspozycję The Foxes. Podopieczni Brendana Rodgersa plasują się w środku tabeli, a w trzech ostatnich meczach zdobyli tylko jedno oczko. Ekipa z King Power Stadium w niedzielę zaliczyła wstydliwą porażkę z Nottingham Forest (1:4) i pożegnała się z Pucharem Anglii. Leicester zrobi wszystko, by szybko zrehabilitować się za niespodziewane rozstanie z FA Cup. Największym problemem jednokrotnych mistrzów kraju jest… rywal.

Liverpool w tym roku nie przegrał żadnego spotkania i zaliczył tylko dwa remisy. Rodgers, czyli były opiekun drużyny z Merseyside z pewnością ma nadzieję, że Jurgen Klopp posadzi na ławce dwie afrykańskie gwiazdy The Reds – Mohameda Salaha i Sadio Mane. Ten pierwszy, mimo iż ma w nogach 750 minut na PNA, aż pali się do gry. Niemiecki trener ma twardy orzech do zgryzienia. Może skorzystać z usług Egipcjanina i Senegalczyka już teraz i pozwolić im na odpoczynek w starciu z Burnley lub zdecydować się na szybki powrót tego duetu do wyjściowej jedenastki.

Niezależnie od tego, czy Salah i Mane pojawią się w składzie, czy usiądą na ławce lub zostaną wysłani na trybuny, Lisy raczej nie mają czego szukać na Anfield Road. Oczywiście szanse obu zespołów zweryfikuje murawa – a na tej, tylko że położonej na King Power Stadium, nieco ponad miesiąc temu piłkarze Brendana Rodgersa wygrali 1:0.

Wilki pną się w górę – Arsenal musi oglądać się za siebie

W czwartek odbędzie się także spotkanie Wolverhampton z Arsenalem. Gdybyśmy spojrzeli na grudniowe wyniki obu ekip, zdecydowanymi faworytami tego meczu byliby londyńczycy. Jednak od tego czasu wiele się zmieniło. Zawodnicy Wilków w pełni zrozumieli filozofię Bruno Lage’a i po serii zwycięstw awansowały na 8. lokatę. Z kolei Kanonierzy znacznie obniżyli loty, czego najlepszym dowodem był bezbramkowy remis z Burnley. Na dodatek nic nie wyszło z zapowiadanych zakupów, więc Mikel Arteta musi rzeźbić w tym, co ma. Porażka The Gunners na Molineux nie będzie żadnym zaskoczeniem.

Jak zaprezentują się nowe nabytki Newcastle i Evertonu?

Zapowiedź 24. kolejki Premier League rozpoczęliśmy od jej końca, dlatego teraz wracamy do właściwego początku śródtygodniowych zmagań. Pierwszy gwizdek tej serii gier zabrzmi równocześnie na St. James’ Park i London Stadium, natomiast piętnaście minut później sędzia Mike Dean otworzy potyczkę na Turf Moor.

Wiele wskazuje na to, że to na północnym brzegu rzeki Tyne czekają nas największe emocje. Newcastle dokonało kilku poważnych transferów, które mają pomóc w walce o utrzymanie na najwyższym szczeblu. Z kolei Everton przystępuje do tego starcia nie tylko pod wodzą nowego opiekuna, ale także wzmocniony m.in. Dele Allim i Donnym van de Beekiem. Na murawie powinniśmy zobaczyć kilka nowych twarzy, dlatego warto bliżej przyjrzeć się tej potyczce.

Równolegle do tego starcia będzie rozgrywany mecz West Hamu z Watfordem. Gospodarze nie powinni mieć większych problemów z odniesieniem zwycięstwa, nawet mimo dwóch porażek z rzędu w Premier League. Młoty mierzą się z rywalem, który po raz ostatni wygrał 20 listopada, a w międzyczasie musiał uznać wyższość Norwich i nie potrafił strzelić gola na Turf Moor. Nieco ponad miesiąc temu Szerszenie po raz pierwszy w tym sezonie grały z WHU i straciły aż cztery bramki.

Chociaż Burnley zajmuje ostatnie miejsce, starcia z ekipą Seana Dyche’a nie należą do najprzyjemniejszych. Przekonał się o tym Arsenal i West Ham, przekonała się Chelsea i już dzisiaj przekonać może się o tym także Manchester United. Czerwone Diabły grają w kratkę, czego efektem jest między innymi piątkowa porażka z Middlesbrough w Pucharze Anglii. A Burnley, jak to Burnley ma w zwyczaju, lubi bezbramkowo zremisować. I nawet duet Ronaldo-Bruno może nie zdołać zmienić tej tradycji.

Gospodarze faworytami środowych meczów

Na środę zaplanowano cztery spotkania, a trzy z nich rozpoczną się o 20:45, co oznacza powrót doskonale znanej nam multiligi. Faworytami zdecydowanej większości jutrzejszych meczów są gospodarze. Tylko w potyczce Norwich z Crystal Palace więcej szans daje się przyjezdnym, chociaż Kanarki już udowodniły, że potrafią wygrywać – ekipa Deana Smitha triumfowała w starciach z Evertonem i Watfordem. Natomiast w pozostałych pojedynkach nikt nie ma wątpliwości, kto powinien sięgnąć po trzy oczka. Manchester City prowadzony przez Kevina De Bruyne nie powinien mieć najmniejszych problemów z pokonaniem Brentfordu. Nawet jeżeli Jack Grealish, Riyad Mahrez i Kyle Walker nocami pałętają się po mieście.

Kolejne trzy oczka do swojego dorobku najprawdopodobniej dopiszą także piłkarze Antonio Conte – Tottenham wzmocniony Rodrigo Bentancurem i Dejanem Kulusevskim podejmuje Southampton, Spurs są blisko czołówki, jednak chcą być jeszcze bliżej. Cel to miejsce w top four, a tego nie uda się osiągnąć bez sukcesów w starciach z ekipami z dolnej połowy tabeli, takimi jak Święci. O pościgu za najlepszymi nie myślą raczej zawodnicy Aston Villi. Drużyna Stevena Gerrarda zajmuje 11. lokatę i ten sezon powinna zakończyć w środku stawki lub tuż za miejscem premiowanym udziałem w europejskich pucharach. Mimo dystansu, jaki dzieli The Villans od samej góry i samego dołu, rozgrywki jeszcze trwają i AV musi walczyć o punkty. A Leeds, które jeszcze ogląda się za siebie, zapewne nie będzie łatwym rywalem.

Komentarze