Mariusz Jop przed spotkaniem Stal – Wisła
Wisła Kraków od niedzieli, 20 lipca, rozpoczyna walkę o realizację celu, jakim jest awans do PKO BP Ekstraklasy. Przed starciem ze Stalą Mielec trener 13-krotnych mistrzów Polski starał się zachować umiarkowany spokój.
– Ogólnie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Myślę, że bardzo ważną informacją – dla mnie, dla zespołu, ale i dla kibiców – było to, że udało się przedłużyć kontrakt Angela Rodado i zamknąć ten temat. Wiemy, jak ważny jest to piłkarz w kontekście rywalizacji sportowej, ale też jak dużą postacią stał się już dla kibiców i całego zespołu. Cieszę się, że udało się to dopiąć, bo było to bardzo trudne zadanie. Słowa uznania należą się prezesowi – wykonał świetną pracę, żeby zatrzymać Angela w zespole – powiedział Mariusz Jop podczas spotkania z dziennikarzami.
Szkoleniowiec Wisły odniósł się również do zawodników, którzy latem dołączyli do drużyny.
– Jeśli chodzi o nowych zawodników, to z oceną musimy jeszcze poczekać. Mieliśmy już wiele sytuacji, w których piłkarze z potencjałem, sprawdzający się gdzie indziej, mieli u nas problemy. Potrzeba czasu, by liga ich zweryfikowała. Do tego dochodzą różne okresy przygotowawcze, bo zawodnicy przychodzili po wakacyjnej przerwie, w różnej formie fizycznej. To też trzeba wyrównać. Nie zapominajmy też o aklimatyzacji w zespole, poznaniu filozofii gry czy obyciu się z grą na naszym stadionie. Poznanie ligi również nie jest takie proste, jak się wydaje. Nie jest tak, że ktoś przychodzi i od razu funkcjonuje na wysokim poziomie. Na pewno łatwiej ma Julius Ertlthaler, który już występował na poziomie pierwszej ligi – dodał trener Wisły.
Wilki powrót stał się faktem. Trener nie ukrywał emocji
Bardzo niejasna była przez długi czas sytuacja Jamesa Igbekeme. Również o nim wypowiedział się szkoleniowiec Białej Gwiazdy.
– To była trochę nietypowa historia. Najpierw pożegnanie, potem nieudane negocjacje z kilkoma klubami, a w końcu – w cudzysłowie – jak syn marnotrawny wrócił do Wisły. Mówiąc już poważnie, trzeba sprawdzić, w jakiej jest dyspozycji fizycznej. Pamiętamy, że rok temu dołączył do nas w trakcie sezonu i dość szybko był gotowy do gry, więc potrafi o siebie zadbać, nawet jeśli nie ma klubu. Trzeba jednak pamiętać, że trening indywidualny to co innego niż praca z zespołem. My trenowaliśmy cztery tygodnie razem, a James w tym czasie nie pracował z drużyną – podsumował Jop.
Czytaj także: Lech Poznań szykuje transferowy hit tuż przed walką o Ligę Mistrzów