Wielkie kuszenie Gholizadeha. Tyle Lech mógł zarobić za niego latem. Dziś Irańczyk prowadzi „Kolejorza” po tytuł

Ali Gholizadeh wyrósł na jednego z liderów Lecha. Irańczyk w meczu z Legią strzelił gola, który może zadecydować o mistrzostwie Polski dla "Kolejorza". A przecież tego piłkarza mogło już w Poznaniu nie być. Sprzedanie go było bardzo kuszące. Dlaczego więc do tego nie doszło?

Ali Gholizadeh
Obserwuj nas w
Mikołaj Barbanell / Alamy Na zdjęciu: Ali Gholizadeh

Czerwiec 2023, to wtedy się zaczęło

29 czerwca 2023 roku poinformowałem na łamach WP SportoweFakty, że Lech właśnie dokonuje najwyższego transferu w swojej historii, sprowadzając Aliego Gholizadeha z belgijskiego Charleroi. Łączna wartość transakcji miała wynieść około 1,8 mln euro.

Tamta informacja wywołała skrajne reakcje. Z jednej strony efekt „wow”, ale z drugiej niepewność, czy to dobry ruch. To drugie podejście było spotęgowane tym, że Gholizadeh był wtedy kontuzjowany.

Z urazu Aliego Lech doskonale zdawał sobie sprawę, ale działacze z Wielkopolski mówili wprost: gdyby Gholizadeh był zdrowy, to by w stronę Polski nawet nie spojrzał. „Kolejorz” wiedział, że uraz opóźni wejście pomocnika do zespołu, ale był też świadomy, że w żadnym wypadku nie jest to kontuzja, która zagrażałaby karierze tego piłkarza.

Co było potem, pewnie wszyscy wiedzą. Urazy, wyjazdy na kadrę, a to miejsce w pierwszym składzie Lecha, a to tylko na ławce. Czas nie działał na korzyść Gholizadeha, a kibice (nie tylko) Lecha zaczynali nazywać go jednym z największych niewypałów w historii klubu.

Ekstraklasa – krzywdzące stereotypy [WIDEO]

Oferty zaczęły intensywnie napływać

Latem 2024 roku szefowie Lecha mieli naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. Szału z grą Gholizadeha nie było, a nagle zaczęły intensywnie napływać oferty z Iranu, gdzie ten zawodnik jest bardzo ceniony. Oczywiście, głównie dzięki grze w reprezentacji, której mecze gromadzą tam nieprzebrane rzesze fanów na trybunach. W tym momencie Gholizadeh ma 42 występy i 6 goli w narodowych barwach (w tym mundial w Katarze).

Informacje o zainteresowaniu z Iranu szybko przedostały się do mediów. Wtedy jednak pojawiała się najczęściej nazwa jednego z nich, czyli Persepolis. Dziś, gdy pytamy w kuluarach jak to wtedy było, słyszymy, że to zainteresowanie z ojczyzny piłkarza było jeszcze większe, bo rozmowy z Lechem prowadziły trzy tamtejsze kluby!

Z jednej strony Lech nie miał ochoty sprzedawać Aliego, ale Irańczycy naciskali coraz mocniej. Co więcej, kwota transferowa też szła do góry. Jak można usłyszeć, w pewnym momencie było to już mniej więcej tyle, ile Lech wydał na sprowadzenie Gholizadeha.

I znów dylemat: z jednej strony działacze Lecha wierzyli, że piłkarz w końcu odpali, ale z drugiej strony nie mieli przecież pewności, że to się wydarzy. Kwota leżąca na stole dawała możliwość sprowadzenia kogoś młodszego, może z mniejszą liczbą kontuzji…

Do lata 2026 roku nie do wyjęcia

Ostatecznie w Poznaniu zwyciężyła jednak wiara w umiejętności piłkarza. Klub szykował się do walki o mistrzostwo Polski, a działacze Lecha, na czele z Tomaszem Rząsą, byli przekonani, że zdrowy Gholizadeh będzie jednym z najważniejszych graczy „Kolejorza”. Wszystkie oferty zostały więc odrzucone, a pomógł w tym sam Gholizadeh, który stwierdził, że chce powalczyć o mistrzostwo Polski i zamierza zostać.

Dziś, co każdy widzi, Lech spija śmietankę letniej decyzji. Persepolis próbował jeszcze wrócić zimą, ale Irańczycy pogodzili się z tym, że co najmniej do końca kontraktu (lato 2026) Gholizadeh jest nie do wyjęcia.

A jak gra pomocnik Lecha? 31 meczów w lidze, 8 goli i 6 asyst mówią same za siebie, choć i tak nie oddają wkładu Gholizadeha w to, że Lech jest liderem tabeli. W tym przypadku dwie cechy okazały się kluczowe: wiara i cierpliwość, których tak często, również w świecie piłki, brakuje.

Tylko u nas

Komentarze