Już nie jest niezbędny. Piotr Zieliński znów odbijany od ściany do ściany

Piotr Zieliński
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Piotr Zieliński

Piotr Zieliński miał wiele momentów, w których stawał się w Neapolu dokładnie tym, kogo chciała widzieć w nim społeczność Napoli. Ostatnie sześć lat to był bardzo dobry czas dla obu stron. Śmiało można zaryzykować, że dużą przewagę osiągnęły te lepsze chwile. Ale gdy spytacie kibiców, czy był w tym czasie niekwestionowanym liderem zespołu, usłyszycie pewnie, że tylko bywał.

  • Piotr Zieliński zalicza bardzo słaby okres w Napoli, na pewno najgorszy, odkąd jest w klubie
  • Przełożyło się to na wizję władz Azzurich, które nie widzą już w Polaku zawodnika niesprzedawalnego
  • W tym sezonie Zieliński miał już słabe chwile, które pokonał. Pytanie, czy zdąży zrobić to jeszcze raz i czy nie jest już za późno, bo mistrzostwo Włoch prawdopodobnie odjechało Napoli

Zdolny, ale…

Jestem gotów zaryzykować, że mało kto rozumie dyskusję toczącą się wokół Piotra Zielińskiego, jak ja sam. Ile razy widzę odbijanie się od ściany do ściany w temacie tego piłkarza, przypominają mi się czasy liceum i opinia, którą wystawiła mi moja polonistka – dyskretnie zdolny. Niby widać potencjał, ale nigdy nie przekraczający granic, które na pozór podobno powinienem przebić ot tak. Idealnym odzwierciedleniem mojego podobieństwa do Zielińskiego była tzw. stara matura z polskiego, której pisemną część zdałem na piątkę (jako jeden z trzech w klasie!), by później ustną zaliczyć na dostateczny.

Zieliński jest mną z liceum. W lutym “La Gazzetta dello Sport” napisała o nim artykuł, którym mógłby sobie wytapetować pokój. Tu kilka cytatów: “Zieliński jest doskonały, to gracz mający nowoczesność De Bruyne. Nie jest już w wieku oznaczającym obietnicę, a jednocześnie wciąż nie zakończył swojej ewolucji. Przekracza granice wynikające z pełnionej roli na boisku. Gol na Camp Nou to dobry początek, by pokazał jeszcze więcej”. Ten sam dziennik teraz po meczu z Romą, w którym wybrał Zielińskiego najgorszym piłkarzem Napoli, jego występ podsumował słowami: “to, co prezentował, było niewystarczające. Zresztą jak całe ostatnie dwa miesiące”.

Napoli straciło wiarę?

Ten tekst powstaje, ponieważ Napoli pierwszy raz, odkąd Zieliński sześć lat temu przybył do klubu, nie widzi w nim zawodnika niezbędnego. Komunikat przekazany od czwartku rękami zaprzyjaźnionych dziennikarzy jest jasny: jeśli do klubu wpłynie zadowalająca oferta, zostanie zaakceptowana. To nie oznacza, że postawiono na nim krzyżyk i że kwestią krótkiego czasu jest zmiana pracodawcy. Nie, do tego jest wciąż daleko. Przede wszystkim ktoś musiałby wyłożyć za 28-latka około 50 mln euro, na co szansa jest pewnie jak jeden do dziesięciu, może nawet jeden do dwudziestu. Sygnał wysłany w świat trudno jednak zignorować.

Informację podał dziennik “Il Mattino”, a później swoje dorzuciła “La Repubblica”: Rozpoczęły się rozważania na temat przyszłości Zielińskiego w Napoli. Jego jakość piłkarska nie podlega dyskusji, ale aspekty mentalne już tak. Za miesiąc skończy 28 lat, a oczekiwany skok jakościowy tak naprawdę nigdy nie nastąpił (tłumaczenie za Bartoszem Szulgą, kibicem Napoli). Brzmi to, jakby w Neapolu stracono złudzenia, by Zieliński przestał bywać liderem zespołu, a nim po prostu się stał.

To, że coś w tym sezonie poszło nie tak, widać, gdy się rzuci okiem na suche liczby – i nie chodzi o bramki czy asysty, a po prostu występy. Przed rokiem Polak zaliczył tylko jedną serię dwóch kolejnych meczów, w których wchodził na boisko dopiero z ławki rezerwowych. Powody jednak nie były czysto sportowe – Zielińskiego nękały pozostałości po przebytym koronawirusie. Dwa lata temu takich dwumeczowych przerw od podstawowej jedenastki nie miał wcale (a jeśli zerkniecie na Transfermarkt, będzie wam się mienić w oczach od “dziewięćdziesiątek”). Podobnie jak w sezonie 2018/19. Żeby znaleźć luki w występach reprezentanta Polski, trzeba sięgnąć niemal do innej epoki lub obecnych rozgrywek.

Od 24 lutego, gdy Napoli przegrało z Barceloną 2:4 i odpadło z Ligi Europy, tylko w jednym meczu, przeciwko Fiorentinie (2:3), Zieliński zagrał przez pełne 90 minut. Dostał notę 5 – obok kilku piłkarzy najgorszą w drużynie. Później przyszedł wspomniany mecz z Romą (1:1), w którym Napoli straciło przewagę w środku pola mniej więcej w chwili, gdy Polak pojawił się na murawie.

Słabszy sezon najważniejszych

To zastanawiające, że Zieliński stał się jednym z tych piłkarzy, którzy najwięcej stracili na przyjściu Luciano Spallettiego. Słabszy sezon zalicza kilku innych czołowych zawodników Napoli – choćby Matteo Politano i nawet Lorenzo Insigne – ale nas najbardziej boli zjazd Polaka. Zwłaszcza, że dokonuje się już drugi raz w tym sezonie. Okres od późnej jesieni do lutego był w jego wykonaniu wybitny, jednak wcześniej też coś nie działało. Salvatore Bagni były piłkarz Napoli i reprezentacji Włoch, mówił wtedy o Piotrze Zielińskim tak: – Wygląda jak nieobecny, nie powinien dziś grać w Napoli. Nie ma go. Inny Zieliński jest kluczowy dla Napoli, ale nie ten aktualny.

Wtedy też szukając przyczyn słabej formy naszego rodaka, rozmawiałem z Antonio Gaito, włoskim dziennikarzem i dyrektorem śledzonego na Twitterze przez ponad 80 tys. osób serwisu TuttoNapoli. – Napoli grało w odrobinę inny sposób, rzucało piłki bezpośrednio na Osimhena z pominięciem pomocy, a to nie jest gra, w której Zieliński czuje się dobrze. Generalnie o Piotrku panuje taka opinia, że w taktyce Spallettiego jest trochę zagubiony w akcji, szuka swojego miejsca na boisku i nie może go znaleźć.

Co ciekawe, inne niż wcześniej wspomniane liczby, sumarycznie nie wyglądają niepokojąco. W sezonie 20/21, czyli tym, w którym bił własne rekordy i strzelając lub asystując wypracował 18 goli, oddawał średnio 1,7 strzału na mecz, z czego 0,7 było celnych, miał też przeciętnie 46 kontaktów z piłką. Aktualnie, z wyjątkiem wypracowanych bramek, wygląda to tylko nieznacznie gorzej: 10 goli lub asyst (więc różnica spora) 1,4 strzałów na bramkę, 0,5 celnych, 42 kontakty z piłką na mecz.

Różnicę pokazującą pewną tendencję zobaczymy też porównując noty Zielińskiego z przeszłości i z teraźniejszości w serwisie Sofascore. Oczywiście oceny są tu wystawiane przez robota bazującego na algorytmie wyciągającego wnioski z setek boiskowych zdarzeń jak: posiadanie, podania, pojedynki, wślizgi, biegi, przejęcia, strzały i inne i czasem mogą te noty zakłamać rzeczywistość, natomiast w dłuższej perspektywie dają pewien obraz. W obecnych rozgrywkach Polak ma notę 6,97 i jest to pierwszy raz w czasach jego neapolitańskiej kariery, gdy spadła poniżej 7.

Wtedy wrócił, ale na kilka chwil

Początek sezonu był pierwszym tak dużym tąpnięciem w występach Zielińskiego we Włoszech. Można było się martwić, co dalej, czy formuła się nie wyczerpała, czy Polak wróci do dyspozycji, w której czasem rozczarowywał, ale często zachwycał (a nie na odwrót). Udało się to zrobić w sposób nagły. To dobry moment, by przytoczyć wspomniany na samym początku artykuł z “La Gazzetta dello Sport”, dziś – miejmy nadzieję, że tylko chwilowo – nieaktualny.

“Bramka strzelona Barcelonie to idealne podsumowanie Zielińskiego jako piłkarza. Pierwszy strzał lewą nogą szczęśliwie obroniony przez bramkarza, dobitka prawą już bez żadnych wątpliwości. To piłkarz, który przed przybyciem do Neapolu wciąż czekał na odkrycie, choć już dawno polubił go Liverpool. Zieliński wykracza poza każdą rolę. Rozkwitł przy Sarrim, czuł się swobodnie w taktyce Ancelottiego, był pupilem Gattuso. Pokazywał pełnię swoich możliwości w hybrydowym ustawieniu, na różnych pozycjach. Był jednym z tych wielowymiarowych piłkarzy zdolnych do porzucenia schematów i płynnego wejścia w alternatywną wizję. Współczesna piłka nożna nagradza tych, którzy umieją wyjść poza te schematy. Zieliński ma tę cechę też w Napoli Spallettiego. Ostatnie wyzwanie, jakie jest przed nim, to stać się takim zawodnikiem na stałe. Zejść z huśtawki, w której raz siedzi jako wielki mistrz, a innym razem jako zwykły piłkarz”.

Końcowe zdanie zestawione z aktualnym podejściem do ewentualnej sprzedaży Zielińskiego przez Napoli może pokazywać, dlaczego w tym klubie już nie mówi się tak jednoznacznie o roli Polaka w budowaniu zespołu na następne lata.

Co z tą mentalnością?

“La Repubblica” w przytaczanym kilka akapitów wyżej cytacie wspomina, że największym problemem Zielińskiego jest jego mentalność. Nie jestem przekonany, że to największy problem piłkarza, który od lat nie przepadł w mieście, dla którego Bogiem był Maradona i które potrafi kochać tak samo mocno, jak nienawidzić, gdy ktoś się nie nadaje. Zresztą ciekawą opinię wygłosił kiedyś Łukasz Wiśniowski z FootTrucka.

– Fajnie być “słabym” mentalnie gościem, który co kilka dni wychodzi na Stadio San Paolo, a dzisiaj Stadio Diego Maradona, i gra kapitalne mecze przed dziesiątkami tysięcy widzów. Gdyby każdy miał taką słabą psychikę, jak Zieliński, psychoanalitycy czy psychologowie byliby bezrobotni.

Zieliński faktycznie strzelał gole przeciwko wszystkim największym klubom we Włoszech, więc wydaje się, że zwalanie winy przy niepowodzeniach na jego głowę jest tylko zgranym wytrychem. Być może problem jest fizyczny, może też wynikać z potrzeby zmiany otoczenia. Wszystko to jednak gdybanie, które może okazać się bezsensowne, gdy zaraz Polakowi “znów się coś przestawi” i wróci do roli z artykułu “La Gazzetty”.

A jeśli mówimy o zmianie otoczenia, możliwość sprzedaży Zielińskiego zbiegła się w czasie ze słowami Massimiliano Allegrego – mającego w Juventusie piętę achillesową w postaci linii pomocy – o potrzebie sprowadzenia do Turynu mezzali (zawodnika operującego między środkiem pola, a skrzydłem – Zieliński przez długi czas był kimś takim w Napoli).

Przypadek?

Komentarze