Sześć dni nadziei. Premier League na ostatniej prostej

Chelsea F.C. - Leicester City
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Chelsea F.C. - Leicester City

Sześć dni – tylko tyle zostało do końca sezonu w Premier League. We wtorek i środę będziemy świadkami przedostatniej kolejki rozgrywek, natomiast w niedzielę o godzinie 17:00 rozpocznie się ostatnia seria gier. Już dzisiaj możemy poznać wicemistrza Anglii, a także drużynę, która zajmie najniższy stopień podium. Niewykluczone, że przed decydującym zestawem spotkań dowiemy się również, kto będzie musiał odłożyć marzenia o Lidze Mistrzów na kolejny rok i kto europejskie puchary zobaczy tylko w telewizji.

Premier League czy Liga Europy? Różnicowanie może być niebezpieczne

Jeżeli Manchester United zdobędzie komplet punktów w rywalizacji z Fulham, podopieczni Ole Gunnara Solskjaera powtórzą wyczyn z 2018 roku i zakończą zmagania na 2. miejscu. Mecz ze zdegradowanymi The Cottagers wydaje się tylko formalnością – londyńczycy nie zdołali wygrać żadnego z ośmiu poprzednich pojedynków. Wobec zbliżającego się finału Ligi Europy wielu zastanawiało się, czy norweski szkoleniowiec da swoim kluczowym piłkarzom nieco więcej odpoczynku lub po prostu skoncentruje się wyłącznie na starciu z Villarealem, jednak opiekun Czerwonych Diabłów odrzucił tę możliwość:

Jakąkolwiek drużynę wybiorę, musi to być “drużyna”, a wybrani muszą być graczami, którzy dają z siebie wszystko. Jeżeli podejdziesz do spotkania w niepewny sposób, jeżeli twoje myśli nie są skoncentrowane na meczu, nie wykonujesz wślizgów tak, jak powinieneś, nie biegasz sprintem, być może nie skupiasz się tak bardzo. W takiej sytuacji istnieje większe niebezpieczeństwo porażki. Chcemy nabrać rozpędu, chcemy budować pewność siebie, ponieważ przegraliśmy dwie ostatnie gry na Old Trafford. Nie chcemy wchodzić w ważny mecz ze złym nastawieniem lub złym samopoczuciem, więc używamy tych dwóch nadchodzących starć, aby uzyskać konkretne wyniki, ale także nabrać pewności siebie.

Bielsa przyznaje: oni zasłużyli na więcej

Sześć i siedem strzelonych goli – to ofensywny dorobek odpowiednio Southampton i Leeds w dwóch poprzednich kolejkach. Obie drużyny nie walczą już właściwie o nic więcej oprócz próby poprawy bilansu bramkowego. Święci mimo przekonujących zwycięstw nad Crystal Palace i Fulham zajmują dopiero 14. lokatę, jednak jak zaznacza Marcelo Bielsa, zasługują na więcej:

To drużyna, która plasuje się pozycji nieodpowiadającej jej osiągnięciom. Mają grupę graczy, którzy są bardzo zdolni i nie zajmują wyższego miejsca w tabeli, ponieważ mieli fazę 9 lub 10 gier, których nie mogą zaliczyć do udanych. Jednak poziom zespołu jest zdecydowanie wyższy niż pozycja w stawce.

Czy takich samych słów Argentyńczyk mógłby użyć, opisując sytuację Brighton? Niewykluczone – w końcu Mewy z pewnością nie musiałyby przez dłuższy czas oglądać się za siebie, gdyby wykorzystały chociaż połowę wykreowanych sytuacji. Czy w potyczce z Manchesterem City ekipa z The Amex zdoła zerwać z wizerunkiem najbardziej nieskutecznej drużyny Premier League? Będzie o to niezwykle trudno, ponieważ Graham Potter nie będzie mógł skorzystać z Neala Maupaya i Lewisa Dunka. To, czego na pewno nie zrobią nieobecni Francuz i Anglik, być może stanie się udziałem Ferrana Torresa – ofensyny piłkarz City w poprzedniej kolejce popisał się hat-trickiem i z pewnością ma ochotę na kolejne gole. Pep Guardiola docenił postawę reprezentanta Hiszpanii i nie wykluczył możliwości ponownego skorzystania z jego usług:

Umiejętności, talent i poruszanie się – Ferran zawsze miał umiejętności i z dobrej strony pokazywał się na treningach. Jego tempo, jakość i podejmowanie decyzji są zawsze na odpowiednim poziomie. Zostały trzy mecze, używamy go na pozycji numer dziewięć, ponieważ Sergio i Gabriel byli kontuzjowani przez dość długi czas, a w niektórych meczach potrzebowaliśmy odpowiedniego napastnika. Wykorzystaliśmy go i grał dobrze. Jego pozycja to skrzydłowy, ale mamy alternatywę. Może grać po obu stronach, w środku mamy zawodników, którzy potrafią grać na różnych pozycjach.

Powtórka finału Pucharu Anglii? Tuchel ma inne zdanie

Hitowym starciem wtorku będzie mecz, którego wynik interesuje nie tylko obie rywalizujące ekipy, ale także trzy lub nawet cztery inne drużyny. Chelsea kontra Leicester, czyli powtórka finału Pucharu Anglii i starcie o zapewnienie sobie udziału w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Jeżeli Lisy i tym razem potwierdzą swoją wyższość nad The Blues, podopiecznych Brendana Rodgersa zobaczymy w elitarnych rozgrywkach. Opiekun drużyny z King Power Stadium nastawia się spotkanie, które nie będzie znacząco różniło się od niedzielnej potyczki:

Myślę, że pod względem taktycznym będzie to samo, dwie super zorganizowane drużyny, wyrównana gra. Na tym polegało jej piękno. Może neutralni kibice liczą na wynik 5-4, ale naprzeciw siebie staną dwie uporządkowane drużyny. Jeśli jutro wieczorem będzie tak samo, będę bardzo zadowolony. Kiedy jesteś klubem, który chce wygrywać, wiesz, że czasami nie uda ci się tego dokonać. Nie bez powodu są w finale Ligi Mistrzów. Mają doskonały skład. Musimy ciężko pracować, być równie agresywni i wykorzystać swoje szanse.

Jakie odczucia przed arcyważnym pojedynkiem ma Thomas Tuchel?

Porażka była bolesna, ponieważ kiedy dotrzesz do finału, chcesz wygrać. Byliśmy tak blisko i pokonaliśmy groźnego przeciwnika w półfinale. Odnieśliśmy wrażenie, że zasługujemy na awans do finału, a po meczu mieliśmy poczucie, że zasługujemy na zwycięstwo. Więc zostaliśmy ranni. Byliśmy rozczarowani wynikiem, ale nie zawiedliśmy się zbytnio z powodu naszego występu. Gol Alissona sprawia, że Premier League nie jest nudna, to na pewno. Nie chcę mówić, że to wszystko kosztuje, bo tak nie jest. Nie chodzi o życie i śmierć. Jest to bardzo ważne dla ambicji, które są jasne. Nadal wszystko jest w naszych rękach i ciężko na to pracowaliśmy. Podchodzimy do tego meczu mniej więcej tak samo, jak do jakiegokolwiek innego starcia: z wyraźną wolą wygrania.

Tylko magia może pomóc

W środę czekają nas starcia o być albo nie być w walce o europejskie puchary. Pojedynek Evertonu z Wolverhampton to dla The Toffees tak naprawdę ostatnia nadzieja na wskoczenie do pociągu odjeżdżającego w kierunku międzynarodowych rozgrywek. Carlo Ancelotti doskonale zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji – tylko dwa zwycięstwa mogą pozwolić ekipie z Merseyside marzyć o czymś więcej:


Nie jestem magikiem. Jestem tylko trenerem. Trudno wyjaśnić to podwójne oblicze zespołu. To prawda, że ​​nie graliśmy tak dobrze w ostatnim czasie i oczywiście musimy poprawić jakość. Możesz grać w piłkę nożną na różne sposoby. Możesz uzyskać wyniki nie tylko dzięki jakości. To prawda, że ​​zdobyłem wiele trofeów, ale nie wiem, ile z nich wygrałem z odpowiednią jakością. Chodzi także o ducha, poświęcenie i skupienie.

Jeżeli Ancelotti nie jest magikiem, może jest nim Ryan Mason? Szkoleniowiec Tottenhamu stoi przed niesamowicie wymagającym zadaniem – musi spróbować przekonać Harry’ego Kane’a do pozostania szeregach Spurs. Jeżeli londyńczycy nie awansują do Ligi Mistrzów, ich najlepszy napastnik z pewnością będzie nalegał na zmianę miejsca pracy. Co w tej kwestii ma do powiedzenia opiekun Lilywhites?

Rozmawiam z Harrym prawie codziennie. Jest razem ze mną podekscytowany jutrzejszym meczem. Nasze jedyne dyskusje dotyczyły jutrzejszego meczu. Nie możemy się doczekać jutra. Nie sądzę, żeby coś było niezręczne. Zawsze są spekulacje wokół najlepszych graczy. W ciągu ostatnich trzech lub czterech tygodni spekulowano na temat nowego menedżera, Tottenham to duży klub, więc to normalne. Skupiamy się na następnym meczu. Mój umysł nie odszedł od tego, jestem pewien, że Harry też jest skoncentrowany.

Zdecydowanie mniej problemów na głowie ma Jurgen Klopp, którego drużyna ma tylko jedno zadanie – wygrać dwa ostatnie mecze. Chociaż dla wielu miejsce The Reds w top four to (biorąc pod uwagę kalendarz) niemal formalność, trener Liverpoolu przestrzega przed dzieleniem skóry na Liver birdzie niedźwiedziu:

Nie chcę mówić o kwalifikacji do Champions League. Widzieliście, że to dla nas bardzo ważne. Możemy mówić o tym, co to znaczy, jeśli to zrobimy. Przed nami pojedynek w Burnley. Nie podobają mi się te rozmowy, że już to zrobiliśmy. To brak szacunku. Niedziela to dla nas finał, jeśli uzyskamy odpowiedni wynik w środę.

Londyn wierzy, Londyn marzy

O swoje walczą też West Ham i Arsenal. Młoty marzą o zakończeniu rozgrywek na miejscu premiowanym awansem do Ligi Europejskiej, natomiast The Gunners jeszcze nie porzucili nadziei na wdarcie się do czołowej siódemki. Oba londyńskie kluby grają na wyjeździe – WHU odwiedzi The Hawthorns, gdzie zmierzy się ze spadkowiczem, czyli West Bromwich Albion, natomiast Kanonierzy sprawdzą dyspozycję rywala zza miedzy, Crystal Palace. Na Selhurst Park żyją zakończeniem pewnego etapu, czyli emeryturą Roya Hodgsona, natomiast na The Emirates, co potwierdza Mikel Arteta, myślą już tylko o przyszłości:

Zwycięstwo tworzy inne środowisko wokół tego miejsca. Stwarza znacznie więcej wiary. Kiedy zaczynasz biegać i zaczynasz rozumieć, dlaczego ten bieg się dzieje, zawsze pomaga to budować na przyszłość. Nowy sezon to nowy sezon, a nabranie rozpędu z jednego sezonu na drugi niekoniecznie jest tym, co może się wydarzyć. Z pewnością dobrze jest analizować wydajność pod względem wyników i próbować zrozumieć, dlaczego takie rzeczy się zdarzają. Naprawdę ważne jest, abyśmy wprowadzili ulepszenia, których potrzebujemy w następnym sezonie, co pozwoli nam dowiedzieć się, które klawisze musimy nacisnąć, aby wszystko działało lepiej.

West Ham obecnie zajmuje lokatę premiującą awansem do Ligi Konferencji, jednak liczy na prześcignięcie Tottenhamu i grę w LE, David Moyes przyznał, że obecność na międzynarodowej arenie, niezależnie od rozgrywek, to nagroda za ciężką pracę:

Dlaczego miałbym świętować uniknięcie spadku, prowadząc taki klub jak West Ham? Myślę, że gdybyśmy zdołali awansować do europejskich pucharów, byłoby to godne świętowania. Zawsze starasz się zdobyć więcej i piąć się w górę w lidze. Możemy cieszyć się kilkoma piwami, jeśli zapewnimy sobie miejsce w Europę po niedzielnym meczu. Obecność w Lidze Konferencji również będzie nas cieszyć, chociaż nieco obawiam się tych rozgrywek, zwłaszcza gdy wspominam Puchar Intertoto. Obawiam się tego, ale myślę, że jeśli zostaniemy nagrodzeni miejscem na międzynarodowej arenie, to będzie pochwała dla naszej pracy, Jeśli zagramy w tym pucharze, nie sądzę, że będziemy rozczarowani.

Podczas gdy niemal wszystkie spotkania 37. kolejki Premier League mają jakiekolwiek znaczenie dla układu tabeli, tylko mecz Newcastle z Sheffield United nie decyduje właściwie o niczym. Paradoksalnie może to właśnie starcie Srok z Szablami będzie najciekawszym starciem tej serii gier?

Komentarze