“Lewy” i “Ibra” zasługują na żółte tablice

Robert Lewandowski
Obserwuj nas w
fot. Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Dzisiaj mija pięć lat od niezwykłego wyczynu Roberta Lewandowskiego. 22 września 2015 roku polski napastnik Bayernu Monachium w meczu z VfL Wolfsburg strzelił pięć goli w dziewięć minut i na zawsze zapisał się w historii futbolu. Nie tylko tym jednym osiągnięciem i nie jest powiedziane, że za chwilę nie zaskoczy nas czymś nowym, bo w ostatnim sezonie pokazał, że sky is the limit.

Czytaj dalej…

Lewandowski w pamiętnym meczu nie wyszedł w podstawowym składzie. Przy 0:1 Pep Guardiola zdecydował się wpuścić Polaka na boisko, a ten grał jak w transie, strzelał bez opamiętania, przekroczył kolejną granicę i udowodnił wielu kolejny raz, że jest na tej samej półce co Messi czy Cristiano Ronaldo.

Właśnie, dowody, dowody… Bo z Lewandowskim było jak z nielubianym przez nauczyciela dzieckiem. Ciągle musiał udowadniać, że on podobnie jak ulubieńcy, zasługuje na piątki i szóstki. Wydawało się, że piątką z września 2015 przekona do siebie wszystkich raz na zawsze, ale okazało się, że właściwie to tylko na swoim podwórku (w Polsce i w Niemczech) jest szanowany. Ulubieńcy ciągle zgarniali najcenniejsze nagrody, a jego klepano po plecach i stawiano w drugim szeregu.

Lewandowski robi jednak swoje i mimo, że nie gra w Anglii czy Hiszpanii, gdzie z miejsca masz +10 do piłkarskiego PR w porównaniu z Bundesligą, to był najlepszy na świecie w zakończonym sezonie. Ma dopiero (choć niektórzy uważają, że “już”) 32 lata i jestem pewny, że jeszcze wiele rekordów przed nim. Messi jest starszy od Polaka o rok, Cristiano o trzy lata, a Zlatan Ibrahimović o siedem. Wiadomo, co w tym czasie wymienione trio osiągnęło. To pokazuje, że jeszcze sporo przed “Lewym”.

Zlatan, Cristiano, Messi, czy Lewandowski mają wspólny mianownik – sami przesuwają granice, a wiek wydaje się wartością podrzędną w ich układzie czasoprzestrzennym.

“Ibra” w poniedziałek wbił dwa gole z Bologną na inaugurację sezonu, po czym stwierdził, że jest jak Benjamin Button, który urodził się stary, a umrze młody. Zlatan już taki jest. Lubi, gdy się o nim mówi, gdy jest go pełno w mediach. Wie co i kiedy powiedzieć, aby stało się viralem. Przy tym wszystkim idzie za nim wynik sportowy. Wprawdzie od kilku lat nie jest wymieniany jednym tchem z najlepszymi, ale to żywa legenda. Pięknie się starzeje. Jest jak auto, które staje się zabytkiem. Nie jest już konkurencyjne na drodze, nie ta moc, nie te osiągi, ale przykuwa wzrok i ma wielką wartość. Dostaje żółte tablice i wiadomo z daleka, że jest wyjątkowe.

Komentarze