- Kamil Grosicki nie odszedł z reprezentacji, bo zabrakło mu jakości. Michał Probierz zwyczajnie nie widział go w swojej wizji. Problem w tym, że kadra tej wizji nie udźwignęła.
- Skrzydła po Grosickim miały być obsadzone młodymi wilkami. Tymczasem w praktyce okazało się, że wilków nie ma, a kadra została z pustką.
- Grosicki nie musi być zbawcą ani maszynką od liczb. Jego obecność to przypomnienie, że w reprezentacji gra się sercem, a nie tylko nazwiskiem w klubowym CV.
Przedwczesne pożegnanie
6, 16, 12 i 15 – to nie są szczęśliwe numery w następnej loterii, ale liczba minut rozegranych przez Kamila Grosickiego w reprezentacji Polski za kadencji Michała Probierza. Łącznie 49 minut, czyli jedna połowa z doliczonym czasem gry. Na tej podstawie były już selekcjoner stwierdził, że najlepszy piłkarz Ekstraklasy nie przyda mu się w kadrze. Miał on pełne prawo do tej decyzji, tak jak ja mam pełne prawo stwierdzić, że Michał Probierz wyszedł na tej decyzji jak Zabłocki na mydle.
Po spadku z Ligi Narodów oraz nieprzekonującym starcie eliminacji do mundialu nadszedł towarzyski mecz z Mołdawią. Nie pierwszy raz starcie z tym rywalem otworzyło w polskim futbolu puszkę Pandory.
Grosicki w czerwcu tego roku wrócił na kilka dni do kadry, aby po raz ostatni zagrać w koszulce z orzełkiem na piersi. 37-latek miał zrobić kilka sprintów, a tymczasem otarł się o gola i asystę, będąc jednocześnie najlepszym graczem na boisku. Z uwagi na traumatyczną przeszłość z Mołdawianami, deprecjonowanie rywala byłoby nietaktowne. Po pół godziny gry kadrowicze utworzyli szpaler, Jacek Laskowski wygłosił pożegnalny monolog, polały się łzy, a reszta jest już historią.
Kilka dni później żyliśmy już w nowej rzeczywistości. Michał Probierz opuścił kadrę w atmosferze konfliktu z Robertem Lewandowskim, a co gorsza, po porażce z Finlandią. To właśnie wtedy zrodziła się saga z potencjalnym powrotem Grosickiego do drużyny narodowej. – Reprezentacja dała mi zbyt wiele dobrego, aby nie spróbować jej pomóc, gdy tej pomocy potrzebuje. A według mnie w tym momencie jej potrzebuje. I na boisku, i poza nim – mówił 37-latek w rozmowie z dziennikarzem Goal.pl, Piotrem Koźmińskim. Dalej sprawy potoczyły się już błyskawicznie.
Powrót, który boli krytyków
– Syszałem o tym, że Kamil Grosicki jest gotowy do gry. Nie wiem czemu tak szybko chciał żegnać się z kadrą. Nie jest to łatwa sytuacja – żegnamy kogoś i wraca. Z drugiej strony Kamil jeszcze w tamtym roku był najlepszym piłkarzem Ekstraklasy. Nie wahałbym się, żeby powiedzieć „Kamil, jesteś gotowy?” – to była odpowiedź na jedno z pierwszych pytań do nowego selekcjonera, Jana Urbana. Sześć tygodni później Grosicki znalazł się na liście powołanych do reprezentacji Polski. 37-latek odniósł się do tej sprawy w mediach społecznościowych.
– Gra w kadrze zawsze była dla mnie największym honorem. Choć wcześniej pożegnałem się z reprezentacją, tej drużynie nie można odmówić. Jestem zaszczycony powołaniem od Trenera Jana Urbana. Z wielką radością przyjadę na zgrupowanie i znów oddam kadrze serce. Widzimy się! – napisał Grosicki w serwisie X.
Jak zareagowała opinia publiczna? Głównie negatywnie. Nieprzychylnych komentarzy było na tyle dużo, że sprawą zainteresował się Instytut Monitorowania Mediów. Z badania wynika, że aż 88% wpisów był krytycznych, a mówimy tu przecież o wybitnym reprezentancie Polski, jednym z autorów historycznego ćwierćfinału na Euro 2016. Pamięć kibica jest niezwykle krótka.
Wśród najczęstszych zarzutów pojawiał się głos o niepoważnej sytuacji. Faktycznie, kto widzi, co się dzieje w PZPN-ie, ten się w cyrku nie śmieje. Nie mam jednak wrażenia, że powrót Grosickiego mimo wcześniejszego pożegnalnego meczu odbiera reprezentacji Polski powagę, bo i co tu jeszcze odbierać? Owszem, wyszło niefortunnie. Grosicki czując się na siłach, powinien jeszcze trochę zacisnąć zęby i nie godzić się na to, co miało miejsce w czerwcu. Nie on jeden naiwnie uwierzył, że Michał Probierz, który nie widział go w kadrze, pozostanie selekcjonerem dłużej, niż to faktycznie miało miejsce.
Grosicki porównywany jest do innego wielkiego polskiego sportowca, Tomasza Adamka. Były mistrz świata w boksie, z kibicami żegna się na tyle regularnie, że ci mniej wprawieni kibice wcale nie musieli odczuć jego emerytury. To porównanie jest jednak nieadekwatne, bo pożegnalny mecz Grosickiego nie był żadnym skokiem na kasę. Stadion i tak by się zapełnił, a spotkanie z Mołdawią nie było zaplanowane tylko z tego powodu.
Pojawiły się szydercze głosy, że z polską piłką jest na tyle źle, że Grosicki musi wracać z emerytury. Tak, polski futbol reprezentacyjny od lat zmaga się z pogłębiającym się kryzysem, a jego punkt kulminacyjny i tak dopiero przed nami. Na nasze życzenie mroczna wizja braku awansu na przyszłoroczny mundial zmieniła się z mrocznego snu w czyhającą rzeczywistość. Powrót Grosickiego ma pomóc odsunąć ją w czasie.
Pustka po liderze
Były reprezentant Polski i wiceprezes PZPN-u Marek Koźmiński, w rozmowie z WP Sportowe Fakty o powrocie Grosikiego powiedział, że: wygląda to kosmicznie głupio. Panie Marku, wie pan, co wygląda kosmicznie głupio? To, że ci, którzy mieli zastąpić Grosickiego w kadrze, tułają się na bezrobociu albo zmieniają kluby jak rękawiczki, bo nigdzie nie są w stanie zagrzać na dłużej miejsca, nie mówiąc o reprezentowaniu kadry.
Obecność 37-letniego Grosickiego w kadrze to porażka polskiego szkolenia, który nie potrafi wykreować jego następcy. To również porażka jego młodszych kolegów. Nie jest bowiem tak, że kapitan Pogoni Szczecin blokuje komuś miejsce w kadrze. Większość jego młodszych kolegów nie była w stanie zbliżyć się do poziomu, który jakkolwiek uzasadniałby powołanie na tę tak słabo obsadzoną pozycję. Michał Skóraś wiecznie walczy o minuty w Club Brugge. Kamil Jóźwiak jest bez klubu. Zapomniany został Przemysław Płacheta.
Może Grosicki blokuje kogoś z Ekstraklasy? Bo nie rozmawiamy przecież o kolekcjonerze żółtych kartek Mariuszu Fornalczyku (Widzew Łódź), czy o Dawidzie Błaniku z Korony Kielce. Jego powołanie mogło się obronić, ale widocznie przegrał sportową rywalizację, bo liczbowo (cztery gole) i tak ustępuje Grosickiemu (dwa trafienia plus cztery asysty). Dynamicznie rozwija się ledwie 17-letni Oskar Pietuszewski z Jagiellonii Białystok. Dlaczego nie on? Tak zdecydował Jan Urban, który widocznie potrzebuje zawodników gotowych, a nie wciąż w fazie kształtowania.
Zobacz także: Grosicki był maskotką kadry? „Wybory Probierza były dziwne”
Grosicki w kadrze ma sens
Krytycy mają rację w jednym: Grosicki kadry nie zbawi. Reprezentacja ma jednak poważne problemy, które 37-latek może pomóc rozwiązać.
– Gra w klubie i w kadrze to dwie różne sprawy. Bardzo różne. My naprawdę mamy dobrych piłkarzy w kadrze. Ale zespół gra słabo. Coś tu trzeba zmienić, poprawić. Piłkarze muszą grać lepiej, każdy musi grać lepiej. Nasi gracze występują w dobrych klubach, ale nie ma to ostatnio przełożenia na reprezentację. Myślę, że doświadczeni piłkarze, tacy jak ja, z charyzmą, mogą im pomóc, nadać tej kadrze odpowiedni kierunek – mówił Grosicki na łamach Goal.pl.
Nikt inny nie da reprezentacji Polski tyle charakteru, ile oddający serce kadrze Grosicki. Ilekroć stawiał się na zgrupowaniu, napędzał resztę grupy. Jego zaangażowanie widać było nie tylko w szatni, ale przede wszystkim tam, gdzie było najbardziej potrzebne, czyli na boisku.
Może to brzmieć jak prowokacja, ale powiedzmy sobie wprost: Kamil Grosicki powinien być kapitanem reprezentacji Polski. Tak, 37-letni zawodnik Pogoni Szczecin, który kilka miesięcy temu miał swój mecz pożegnalny. Opaska to nie kontrakt na lata, tylko odpowiedzialność tu i teraz. Dziś nikt bardziej niż Grosicki nie uosabia tego, czym powinna być drużyna narodowa – bez kalkulacji, bez gwiazdorskich dąsów, z pełnym zaangażowaniem.
Niektórzy powiedzą: kapitan nie kończy kariery, żeby potem wracać. Dobrze, ale co w takim razie powiedzieć o kapitanie, który ogłasza, że nie zagra, dopóki selekcjonerem jest Michał Probierz? Kto tu naprawdę zachował się jak lider? Opaska kapitańska na ramieniu Grosickiego byłaby testem prawdy dla całej drużyny. Bo Grosicki nie musi być najlepszym piłkarzem tej kadry, żeby być jej najlepszym kapitanem.
Wrzesień prawdy
Przed reprezentacją Polski wrzesień prawdy. Debiuty selekcjonerów nie zwykły wypadać najlepiej, a wrześniowe zgrupowanie jawi się jako kluczowe. 4 września z Holandią można przegrać marzenie o bezpośrednim awansie. Kilka dni później po Finlandii możemy mieć moralnego kaca wywołanego utratą realnej szansy na drugą lokatę i miejsce oznaczające baraże. I to wszystko w jeden tydzień.
Powrót Grosickiego to nie cyrk, tylko desperacja – ale desperacja potrzebna. Fatalna była decyzja o pożegnaniu go z kadrą, nie ta o jego powołaniu. Grosicki nie wraca, by nabić licznik meczów. Wraca, bo ma coś, czego ta reprezentacja dramatycznie potrzebuje: charakter i chęć gry bez kalkulacji. Wrzesień będzie tygodniem prawdy. Grosicki nie musi strzelać goli ani rozdawać asyst, żeby ten powrót miał sens. Wystarczy, że przypomni kolegom, jak wygląda gra w biało-czerwonej koszulce, kiedy naprawdę oddajesz jej serce.
Kto powinien być kapitanem reprezentacji Polski?
- Kamil Grosicki
- Robert Lewandowski
- Piotr Zieliński
- Ktoś inny