To byłoby zaskakujące powołanie Sousy. Amerykański sen spełniłby się w Europie

Adam Buksa
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Adam Buksa

Ludzie mieli swoje amerykańskie sny. Wygrywali wizę na loterii, pakowali walizki, wsiadali w samolot złotówki zmieniali na dolary. Kilkanaście miesięcy temu w jeden z samolotów wsiadł też Adam Buksa, ale jego historia w żaden sposób nie przypomina tysięcy innych. – Jestem w połowie mojego trzyletniego kontraktu. Nigdy nie wiadomo, co będzie później, ale chcę się tu maksymalnie rozwinąć i wrócić do Europy – mówi. Warto go posłuchać, by nie być zaskoczonym, jeśli zaskoczyć postanowi Paulo Sousa i to on zastąpi Krzysztofa Piątka w kadrze na Euro 2020.

Foxborough to niewielkie miasteczko gdzieś w stanie Massachusetts. 16 tys. mieszkańców, niskie domy, wolne tempo życia i ogromny, mogący zmieścić czterokrotność miejscowej populacji stadion. Zaledwie trzy mile od centrum swoje mecze rozgrywają ci popularniejsi – futboliści New England Patriots, ci odrobinę mniej – piłkarze New England Revolution. Kilkanaście miesięcy temu w gabinetach tego drugiego klubu doszli do wniosku, że dobrze by było, by zaczął tu grać chłopak z Pogoni Szczecin. Pasował nie tylko do koncepcji klubu, ale też całej ligi. Don Garber, komisarz MLS, otwarcie mówi, że celem tych rozgrywek jest ściąganie największych talentów na świecie, promowanie i sprzedawanie do mocnych klubów europejskich. I tak Adam Buksa znalazł się w Ameryce. – Sama liga ma się stać konkurencyjna dla najlepszych lig z kontynentu, co pewnie zajmie jeszcze trochę czasu, ale patrząc na tempo rozwoju, uważam, że ma wszystko, by to się zrealizowało – twierdzi po 14 miesiącach spędzonych za oceanem.

Krok do przodu

Umawiamy się po jego treningu, choć akurat w tym przypadku trudno o “po” i “przed”, bo Buksa trenuje też poza klubem. Teraz akurat ma chwilę – rozmawiamy w czasie, gdy jedzie z Foxborough do Bostonu, gdzie mieszka. Później ma jeszcze sesję z psychologiem lub osteopatą.

Jesteś lepszym piłkarzem niż gdy wyjeżdżałeś ponad rok temu?

Zdecydowanie tak. Stałem się klasyczną dziewiątką. Bardzo rozwinąłem grę tyłem do bramki, grę głową, poprawiłem parametry fizyczne. Od momentu transferu do MLS zagrałem we wszystkich meczach. To procentuje. Czuję się znacznie pewniej. W Pogoni byłem napastnikiem mobilnym, miałem możliwość schodzić do boku, cofać się po piłkę, miałem więcej swobody w grze. W New England trener chce, bym ograniczał poruszanie do środkowej strefy, walczył o pozycje ze stoperami i robił użytek z piłek zagrywanych w pole karne.

Twoim trenerem został doskonale znany Bruce Arena. Jaki to jest człowiek?

Spokojny, wyważony. Ma duży autorytet w szatni. Lubi bardzo długo analizować przeciwników i ich mecze. Przygotowuje się stricte pod każdego przeciwnika osobno, nie mamy jednej taktyki, z którą przeszlibyśmy przez cały sezon. Nie jest to typ trenera, który często zagląda do szatni, zostawia dużo swobody zawodnikom poza boiskiem.

Zdarza ci się patrzeć na swoją karierę przez pryzmat Alphonso Daviesa, czy Miguela Almirona, którzy grali w MLS, a wykupił ich stamtąd klub z wielkiej europejskiej ligi?

To stało się już kilka lat temu, a liga od tamtego czasu sporo się zmieniła. Davies był też dużo młodszy ode mnie. To przykłady zawodników, którzy bardzo rozwinęli się w MLS i udowodnili, że jest to liga, którą oglądają i analizują topowe kluby. Nie mam nic przeciwko, by podążyć ich drogą. Mówiąc bardziej dobitnie, to taki jest mój wymarzony scenariusz.

Jaka jest największa różnica pomiędzy Ekstraklasą, a MLS?

W mojej ocenie największą różnicą jest jakość piłkarzy. Umiejętność dryblingu na pełnej szybkości, gra na jeden kontakt, strzały z dystansu, swoboda w podejmowaniu odważnych decyzji pod bramką przeciwnika  – to są rzeczy, które sprawiają, że MLS i Ekstraklasę dzieli duża przepaść. Z kolei jeśli weźmiemy pod uwagę parametry fizyczne czy rozwiązania taktyczne, to uważam, że różnice są niewielkie. Dochodzi do tego również kwestia otoczki medialnej i tu jestem zdania, że MLS nie ma sobie równych.

Adam Buksa (arch. prywatne)
Adam Buksa (arch. prywatne)

Może się mylę, popraw mnie, jeśli tak, ale patrząc z boku wydaje mi się, że kluby nie mają aż tak restrykcyjnego podejścia do świata zewnętrznego, jak często w Europie. Kojarzę z YT wywiady robione żywcem w szatni, sam też mówiłeś jakiś czas temu, że nie jecie kolacji wspólnie.

Zgadza się. To się objawia w różnych sytuacjach. Przed COVID-em wywiady pomeczowe odbywały się w szatni, co było dla mnie niezrozumiałe, a dla nich normalne. Podobnie na obozie, gdzie mieliśmy wolne wieczory, nikt nie zmuszał nikogo do siedzenia w pokoju, każdy jadł kolację tam, gdzie miał ochotę. Z telefonów można korzystać non stop, nawet w szatni. Nikt nie ingeruje w to, jak piłkarze przygotowują się do meczów i treningów. Każdy odpowiada za siebie, a jeśli to zaniedba, nie będzie grać. Piłkarz rozliczany jest wyłącznie z tego, jak się prezentuje na boisku. Osobiście nie jestem zwolennikiem takiego podejścia, nie buduje to więzi drużynowej, która jest niejednokrotnie kluczowa w osiąganiu dobrych wyników.

To nie jest amerykański sen

Trzeba jednak oddzielić dwie sprawy. Piłkarsko Buksa zyskał bardzo dużo, ale sam pobyt w USA dość mocno odbiega od American Dream, jaki znamy z opowieści i filmów. Opowiada: – Muszę zwracać uwagę na piłkę, a ja jestem zadowolony z tego, jak się tutaj rozwijam. W Stanach byłem wcześniej dwukrotnie na kilkunastodniowych wakacjach. Jednak wakacje a życie tu, to dwie różne rzeczy. Przed transferem analizowałem ten wybór na wiele różnych sposobów i na pewno perspektywa życia w USA znalazła się w kategorii plusów. To był bardzo ważny krok dla mojej dotychczasowej kariery i jestem z niego zadowolony. Ale życie tutaj ma swoją specyfikę, jest pod wieloma względami inne jak w Polsce ale to właśnie w Polsce żyje mi się lepiej.

– Dlaczego? – pytam.

– W Polsce mam swój dom, rodzinę, przyjaciół, przez większość życia mieszkałem w Polsce. Na koniec wszystko sprowadza się do ludzi, z którymi na co dzień funkcjonujesz. Samo miejsce na ziemi nie jest wtedy aż tak istotne, bo przecież minęły już te czasy, kiedy jako Polacy mogliśmy jedynie zazdrościć zachodowi tego, jak bardzo jest rozwinięty.

Po stronie plusów dodaje: – Od dawna znałem język, a teraz staje się jeszcze lepszy. Nie wiem, kiedy będzie perfekcyjny, myślę, że dochodzi się do tego po kilku latach regularnej nauki i używania go w różnych sytuacjach. Ja się obracam w kręgach piłkarskich, używam go przede wszystkim w szatni, więc w jakiś sposób to ogranicza wyraźny postęp i choć udzielanie wywiadu lub załatwienie spraw w urzędzie nie sprawia mi żadnych problemów, to nie odważyłbym się podjąć jakichś skomplikowanych prawniczych kwestii. Do tego dążę, mam nadzieję, że dużo mi już nie brakuje.

Za chwilę Adam dojedzie do Bostonu. Zaparkuje na swoim osiedlu, wysiądzie z samochodu, ale nikt nie rzuci się po autograf. – To graniczyłoby z cudem, gdyby ktoś mnie rozpoznał – śmieje się. – Wizytówką tego regionu jest Tom Brady i New England Patriots. Nawet jak liga nie gra, futbol amerykański jest tu sportem numer jeden. Tuż przed innymi amerykańskimi sportami. Boston ma przedstawicieli w każdej z lig – Bruins w NHL, Celtics w NBA, Red Sox w MLB. Piłka jest tu na pewno poza podium.

Porozmawiajmy o reprezentacji

– Nie lubię za bardzo tego określenia – “ofiara koronawirusa”. Nie przechodziłem tej choroby, a są ludzie, którzy zdecydowanie mocniej ucierpieli przez jego atak ode mnie – mówi Adam, gdy pytam go o reprezentację. Wszyscy pamiętają: jesienią 2020 roku odebrał powołanie od Jerzego Brzęczka, ale ze względów pandemicznych nie mógł przyjechać na kadrę. – Nie rozmyślam, czy straciłem wielką szansę, bo jestem przekonany, że jeśli faktycznie na debiut sobie zasłużę, to on nastąpi. Moja psychika nie ucierpiała z powodu pokrzyżowanych planów. Gdyby to wszystko wynikało z tego, że grałem źle, odbierałbym to inaczej, ale tu nie miałem na to żadnego wpływu.

Tym bardziej, że nagle pojawiła się szansa wyjazdu na Euro 2020. Krzysztof Piątek złamał kostkę, a napastnik New England Revolution jest na liście Paulo Sousy.

– Uczestniczyłem w tym spotkaniu dla grupy około 40 piłkarzy – potwierdza. Czy to znaczy, że poczuł, że jest blisko wyjazdu na Euro 2020? Dziś nie chce o tym mówić.

Paulo Sousa skład kadry na zgrupowanie w Opalenicy ogłosi w poniedziałek. Biorąc pod uwagę problemy w linii ataku po kontuzji Krzysztofa Piątka, będzie musiał poszukać dodatkowego napastnika. Coś sprawiło, że zwrócił uwagę na Adama Buksę. W Revolution, wiceliderze Konferencji Wschodniej, jest napastnikiem numer 1. Gdy Arena decyduje się na taktykę z jednym napastnikiem, gra Polak. Jeśli wkrótce okaże się, że będzie musiał opuścić kilka meczów w MLS – liga gra także podczas Euro 2020 – nie będzie to sensacja.

Komentarze

Na temat “To byłoby zaskakujące powołanie Sousy. Amerykański sen spełniłby się w Europie