Łukasz Janoszka dla Goal.pl: to było krzywdzące spojrzenie

- Jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, że w moim przypadku nie można brać pod uwagę tylko takich argumentów. Trzeba też patrzeć na to, jaka była moja rola w drużynie i co dawałem zespołowi poza boiskiem. Patrzenie na mnie tylko pod kątem statystycznym jest krzywdzące - powiedział były piłkarz Ruchu Chorzów – Łukasz Janoszka.

Łukasz Janoszka
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Łukasz Janoszka
  • Łukasz Janoszka niespodziewanie po zakończeniu sezonu 2022/2023 nie otrzymał propozycji przedłużenia kontraktu z Ruchem Chorzów
  • W rozmowie z Goal.pl doświadczony zawodnik podzielił się swoimi odczuciami po rozstaniu z 14-krotnym mistrzem Polski, opowiedział o swoich planach na przyszłość, a także o tym, jakiego zespołu Niebieskich spodziewa się w Ekstraklasie
  • Urodzony w Bytomiu piłkarz zdementował plotki łączące go z Polonią Warszawa i Polonią Bytom
  • 36-latek w trakcie swojej przygody z piłką zaliczył blisko 260 występów w Ekstraklasie
  • Ostatnio ofensywny pomocnik miał duży udział w czasie odbudowy Ruchu, w którym występował od 3 Ligi

Informacja spadła jak grom z jasnego nieba

Pogodził się Pan już z rozstaniem z Ruchem Chorzów?

Na pewno pierwsze emocje już opadły. Ten smutek, który był we mnie, powoli zanika. Staram się jednocześnie koncentrować na tym, co tu i teraz. Nie chcę już wracać do tego, co za mną i rozpamiętywać tego.

Trener Jarosław Skrobacz w audycji na kanale Życie na Niebiesko mówił, że gdyby miał Pan więcej goli i asyst, to zostałby w klubie. Skomentuje to Pan w jakiś sposób?

Jeśli patrzymy na suche liczby i na to, co dałem Ruchowi bramkowo i asystowo, to wiadomo, że muszę się tutaj zgodzić z trenerem. Z drugiej jednak strony jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, że w moim przypadku nie można brać pod uwagę tylko takich argumentów. Trzeba też patrzeć na to, jaka była moja rola w drużynie i co dawałem zespołowi poza boiskiem. Patrzenie na mnie tylko pod kątem statystycznym jest krzywdzące.

Jeszcze w kwietniu wydawał się Pan spokojny o nową umowę w Ruchu…

Nie tylko w kwietniu. Nawet gdy udawałem się na urlop już po sezonie, to udawałem się na niego z przekonaniem, że po powrocie podpiszę nową umowę. Zagrałem w większości spotkań, zrobiliśmy kolejny krok w postaci awansu. W związku z tym w głowie miałem przekonanie, że współpraca będzie kontynuowana. Stało się jednak inaczej.

Zastanawiam, czy ze strony klubu otrzymał Pan propozycję, aby zostać skautem, czy czymś w rodzaju pełnomocnika sztabu szkoleniowego?

Nie ukrywam, że cały czas czuję się na siłach, aby grać. W każdym razie żadnej propozycji z klubu nie otrzymałem, aby na przykład łączyć granie z dodatkowymi zajęciami, aby ukierunkować się w stronę, aby w klubie pozostać.

Z dnia na dzień legenda klubu została bez pracy, w co trudno było uwierzyć…

Sytuacja wyglądała tak, że zostałem zaproszony do klubu i przekazano mi, że umowa nie zostanie przedłużona i tyle. Żadnych innych rozmów nie było.

Zgrzyt zgrzytem, ale rozmawiać trzeba

Zapytam wprost, czy relacje między Panem a klubem są zdrowe, czy od tego spotkania ze złą wiadomością dla Pana, nie ma już żadnego kontaktu z nikim z Ruchu Chorzów?

Rozstaliśmy się w normalny sposób. Po tym spotkaniu powiedziałem, że akceptuję decyzję klubu, ale nie mogę się z nią pogodzić. Takie jest moje stanowisko. Do dzisiaj myślę, że zasłużyłem na to, aby moja umowa została przedłużona, abym otrzymał szansę ponownej gry w Ekstraklasie jako zawodnik Ruchu Chorzów. Jeśli chodzi natomiast o kontakt z ludźmi z klubu, to z trenerem Jarosławem Skrobaczem rozmawiałem już kilka razy. Zarówno przy okazji sparingu z FC Voluntari (0:0), jak i w trakcie spotkania z Hutnikiem Kraków (1:1). Z nikim z zarządu nie rozmawiałem, ale nie dlatego, że nie nie było takiej woli. Po prostu okoliczności na to nie pozwoliły. Każdy miał swoje zajęcia, więc trudno się było zgrać.

Wyjaśniła się już sprawa Pana pożegnania z Ruchem?

Muszę przyznać, że nie rozmawiałem na ten temat z nikim w klubie. Ogólnie jest to trochę drażliwy temat dla mnie. Najlepszym pożegnaniem z klubem byłoby, gdybym mógł zagrać w koszulce Ruchu w Ekstraklasie. To by było dla mnie coś niesamowitego. To byłoby spięcie klamrą mojej kolejnej przygody w klubie. Na dzisiaj nie wiem, czy potrzebuje celebracji związanej z moim pożegnaniem z Ruchem. Jestem człowiekiem, który stroni od takich sytuacji. Gdyby to wyszło naturalnie w Ekstraklasie i zorganizowano by mi pożegnanie, to ok. Jeśli natomiast wydarzenia potoczyły się inaczej, podaliśmy sobie rękę i zakończyliśmy współpracę, to lepiej będzie na tym pozostać.

Przy okazji gry w Ekstraklasie, to wiadomo, że już w pierwszej kolejce Ruch zagra na wyjeździe z Zagłębiem Lubin, czyli klubem, który też nie jest Panu obojętny…

Myślę, że spędziłem niezły czas w Lubinie. Wierzę, że ludzie w Zagłębiu i kibice też mile mnie wspominają. Fajnie, gdyby była okazja, aby podsumować swoją grę w obu klubach występem w takim spotkaniu, ale z drugiej strony nie ma sensu już gdybać. Wiadomo, że to się już nie wydarzy.

Fani spisali się na medal

Kibice pod Pana domem tuż po rozstaniu z klubem sprawili natomiast Panu niespodziankę.

Muszę przyznać, że nie miałem wiedzy na ten temat i do samego końca nie zostałem wtajemniczony w to, że kibice pojawią się pod moim domem. Zrobiłem pożegnalnego grilla dla chłopaków z drużyny. Praktycznie wszyscy byli obecni i to właśnie dzięki nim fani dowiedzieli się o wydarzeniu. Nie trzeba było im nic przypominać. Natychmiast zaczęli działać, wszystko super zorganizowali i naprawdę w fajny sposób pożegnali mnie. To na pewno będą niezapomniane chwile. Nie pierwsze, ale być może ostatnie.

Nigdy nie ukrywał Pan, że bardzo ceni trenera Waldemara Fornalika. Kluczem do sukcesu w przypadku tego szkoleniowca jest dobre przygotowanie fizyczne drużyny. Jak to natomiast wygląda to w przypadku Jarosława Skrobacza?

Zawdzięczam trenerowi Fornalikowi to, że zacząłem grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Grałem u niego praktycznie wszystko. Wiadomo, że to szkoleniowiec, który dużą wagę przywiązuje do motorycznego przygotowania zespołu. W każdym razie od momentu, gdy jest w klubie trener Wojciech Grzyb, to podobnie pracujemy. Myślę, że nie zakłamię rzeczywistości, jeśli powiem, że każdemu to służy. Jeśli miałbym natomiast porównać trenerów, to w moim odczuciu Jarosław Skrobacz daje nieco więcej swobody doświadczonym zawodnikom. W szatni dużo rzeczy możemy ogarniać sobie sami. Trener wkraczał w momentach, które już naprawdę tego wymagały. Dużo rzeczy mogliśmy natomiast załatwiać sami w gronie zawodników, co było bardzo fajnym rozwiązaniem. Po pierwsze zostaliśmy obdarzeni zaufaniem, a po drugie sami na własnych barkach czuliśmy, że mamy wpływ na szatnię. Wiadomo jednak, że każdy trener ma swój warsztat i plan na to, jak dotrzeć do drużyny.

Niebiescy mogą namieszać w elicie

Ruch według Pana jak będzie prezentował się w Ekstraklasie?

Trzymam kciuki za chłopaków. Mam nadzieję, że nie będą grali tylko o utrzymanie, ale mogą namieszać w lidze. To może być drużyna nieobliczalna. Sprowadzeni do klubu zostali zawodnicy z określoną jakością, więc nie ma powodów, aby nie myśleć, że Ruch może zakręcić się w górnej połówce tabeli. Jeśli wszystko zadziała, to Niebiescy będą niewygodnym przeciwnikiem dla każdego zespołu.

Ze wzmocnień w Ruchu, kto może być największą wartością dodaną?

Pojawiło się dużo roszad w drużynie. Teraz najważniejsze jest to, aby nowi zawodnicy szybko zaaklimatyzowali się w nowych realiach. Kluczowe może być szybkie przyswojenie z systemem gry Ruchu, z którym możliwe, że nie wszyscy mieli wcześniej styczność. Nie będę też oryginalny, mówiąc, że bardzo liczę na Filipa Starzyńskiego. To zawodnik, który daje niewyobrażalną jakość. Jeśli tylko wkomponuje się w zespół i złapie pewność siebie, to bez wątpienia będzie zawodnikiem, od którego będzie bardzo dużo zależeć.

Chyba nie jest żadnym nadużyciem stwierdzenie, że kibice ponieśli Niebieskich na stadionie Piasta Gliwice. Jak to według Pana może wyglądać jesienią na Stadionie Śląskim?

W meczach, w których stadion wypełni się po brzegi, na pewno doping może deprymować rywali. Niemniej w trakcie spotkań, gdy trybuny na śląskim gigancie będą wypełnione w mniejszej liczbie, to nie ma co ukrywać, atmosfera będzie inna, niż na stadionie Piasta Gliwice, która miała miejsce w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu. Kibice przy Okrzei byli zawsze w komplecie, tworząc niepowtarzalny klimat. Wiele klubów mogło nam tego pozazdrościć. Świetnie reagowali i wspierali nas cały czas.

Proszę opowiedzieć właśnie, jak z Pana perspektywy widoczna była moda na Ruch w ostatnich latach?

To było coś niesamowitego. Ludzie zaczęli zauważać, że klub zmierza w dobrym kierunku, co wiązało się z tym, że zaczęli wspierać Ruch w różnych inicjatywach. Czuliśmy to praktycznie na każdym kroku, że jesteśmy częścią projektu, który przykuwa uwagę. Teraz klub stanie przed kolejnymi wyzwaniami. W jakiej liczbie kibice mogą pojawiać się na Stadionie Śląskim? Trudno powiedzieć. Myślę jednak, że 20 tysięcy może spokojnie pojawiać się na każdym spotkaniu, a w trakcie meczów topowych można rozważać, czy nie pojawi się komplet widzów.

To jeszcze nie moment na zakończenie kariery

Jakie są natomiast Pana plany na przyszłość?

Na razie jeszcze nic nie wiem i czekam. Najważniejsze jest to, że po kontuzji jestem już zdrowy i mogę pracować z pełnym obciążeniem. Mogę trenować, mogę grać i czekam na to, co się wydarzy. Zdecydowanie cały czas czuję się na siłach, aby grać, bo chciałbym jeszcze coś udowodnić.

Z różnych głosów słyszałem, że może trafić Pan do Polonii Warszawa lub Polonii Bytom. Może się Pan do tego odnieść?

Żadnego telefonu z tych klubów nie otrzymałem, więc na dzisiaj trzeba to traktować w kategorii plotek. Jestem natomiast otwarty na każdą propozycję.

Łukasz Janoszka (fot. PressFocus)

Propozycja z 2 Ligi również by Pana interesowała?

Najważniejsze dla mnie jest to, jakie klub ma plany i wizję na przyszłość. Jeśli to byłoby atrakcyjne wyzwanie, to nie zamykam się na żadną ofertę. Swoim doświadczeniem jestem przekonany, że mogę pomóc każdemu.

Po zakończeniu kariery przez Pana jest możliwe, że weźmie się Pan za trenerkę?

Raczej w roli trenera się nie widzę (śmiech). W każdym razie myślałem o tym, aby zostać skautem. Myślę, że to mógłby być kierunek, który pozwoliłby mi się realizować cały czas przy piłce nożnej. W taki sposób mógłbym pomagać w klubie.

Czytaj więcej: “Byłbym bogiem dla kibiców, ale to byłaby tania popularność”

Komentarze