Lille i Monaco znów na właściwych torach, grad goli w Rennes

Burak Yilmaz
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Burak Yilmaz

W środę wieczorem wystartowała 7. kolejka Ligue 1. Na początek obejrzeliśmy pięć pojedynków. Lille, Monaco, Nantes oraz Stade Rennais wygrały swoje spotkania. Ciekawym widowiskiem był jeszcze mecz pomiędzy Montpellier i Bordeaux, który zakończył się szalonym remisem (3:3).

Lille z drugim zwycięstwem w sezonie

Od początku sezonu Lille spisuje się poniżej oczekiwań. Aktualni mistrzowie Francji odnieśli w środę dopiero drugie zwycięstwo w tym sezonie. Mastify zagrały dobrze w pierwszej połowie. Wówczas po golach Davida oraz Andre gospodarze prowadzili 2:0. Co ciekawe, przy obu trafieniach asystował Burak Yilmaz. Niespodziewanie po przerwie do głosu doszli piłkarze Reims. Dopiero w samej końcówce Flips zdobył gola z rzutu karnego. Na stadionie zrobiło się gorąco, ponieważ rywale Lille próbowali jeszcze doprowadzić do remisu. Ostatecznie więcej bramek już nie padło, więc Mastify zgarnęły cenny komplet punktów (2:1).

Monaco dopełniło formalności

Trzeba przyznać, że całkiem sporo działo się również w rywalizacji Monaco ze Saint Etienne. Wynik meczu otworzył gol Vollanda. Później z boiska wyleciał gracz gości, Green. Pomimo gry w osłabieniu przed końcem pierwszej połowy na tablicy wyników mieliśmy remis, co zwiastowało więcej emocji w drugiej odsłonie. Tak też się stało. Zmiany Niko Kovaca znakomicie podziałały na grę zespołu, natomiast dublet Ben Yeddera zapewnił gospodarzom całą pulę (3:1).

Nantes również ma powody do dumy

Do tej pory Nantes grało w kratkę. Przed 7. kolejką gospodarze uzbierali właśnie siedem oczek. W poprzedniej serii gier piłkarze przerwali niechlubną serię trzech porażek z rzędu, dzięki wygranej nad Angers (4:1). Teraz było podobnie. Żółto-zieloni od pierwszych minut prezentowali wyższą jakość od beniaminka z Brest. Do przerwy zobaczyliśmy tylko gola Blasa, który zapewnił Nantes prowadzenie. Zaraz po wznowieniu gry Chirivella wpisał się na listę strzelców, a po chwili Brassier zanotował bramkę samobójczą. Brest strzeliło jednak w 67. minucie za sprawą chwilę wcześniej wpuszczonego na plac gry Le Douarona. Francuz miał jeszcze kilka dogodnych okazji, jednak starcie zakończyło się wygraną Nantes (3:1).

Strzelecki festiwal w Rennes

Tymczasem inny tegoroczny beniaminek, Clermont doświadczył okropnego lania w Rennes. Czarno-czerwoni zaskoczyli skutecznością w środowy wieczór. Gospodarze zeszli do szatni z dwubramkową zaliczką. Worek z bramkami rozwiązał się wraz z upływem drugiego kwadransa, kiedy Martin wpakował futbolówkę pod samą poprzeczkę. Kilkadziesiąt sekund później Terrier dobił przeciwnika z bliskiej odległości. Dużo więcej działo się już w drugiej połowie. Tuż po wznowieniu spotkania Sulemana ustrzelił dublet w dwie minuty, z kolei w końcówce swoje trafienia do pewnego zwycięstwa dołożyli Laborde oraz Tait (6:0).

Znakomite widowisko w Montpellier

Najciekawszym widowiskiem bez cienia wątpliwości był mecz pomiędzy Montpellier i Bordeaux. Gospodarze wyszli na prowadzenie zaledwie po 11. minutach. Solowa akcja Germaina zakończyła się golem, ale na odpowiedź rywala nie trzeba było długo czekać. Siedem minut później Hwang Ui-Jo doprowadził do remisu, strzelając po ziemi zaraz po przekroczeniu linii pola karnego. Bordeaux zaczęło od tej pory dyktować warunki i do szatni zeszło w poczuciu dobrze wykonanej roboty, dzięki cennemu trafieniu Onany. Po przerwie Germain znów wpisał się na listę strzelców, tym samym doprowadzając do remisu. Goście próbowali znów wyjść na prowadzenie, ale nadziali się na kontrę, którą w 72. minucie na bramkę zamienił Mollet. Los Bordeaux na własne barki wziął Kalu, który na 300 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, wpakował futbolówkę do bramki z dystansu.

Komentarze