- Chelsea zasłużenie przegrała u siebie z Brighton & Hove Albion (1:2)
- Mewy zdominowały gospodarzy, a pięknego gola na wagę trzech punktów strzelił Julio Enciso
- The Blues nie zdołali przerwać serii meczów bez zwycięstwa. Trwa ona od 11 marca
Fatalna seria Chelsea trwa, Brighton czuło się w Londynie jak u siebie
Jedynie początek spotkania można uznać za jakkolwiek wyrównany. Chelsea zdołała to wykorzystać i jeszcze przed upływem kwadransa wyszła na prowadzenie. Mychajło Mudryk po rajdzie skrzydłem podał do Conora Gallaghera. Ten natychmiast oddał strzał. Piłka odbiła się od nogi Lewisa Dunka, co zaskoczyło bramkarza Brightonu.
Później gospodarze już częściej przyglądali się popisom rywali, niż sami prowadzili grę. Trevohem Chalobahem kilkukrotnie zakręcił Karou Mitoma. Swoją najlepszą akcję Japończyk rozegrał w 26. minucie, gdy minął trzech rywali, ale jego strzał obronił Kepa. Napór Mew nie ustawał i dopięły swego jeszcze przed przerwą. Po spokojnym rozegraniu Pascal Gross popisał się świetnym dośrodkowaniem do Danny’ego Welbecka. Anglik wygrał pojedynek powietrzny i doprowadził do wyrównania.
Goście nie zadowolili się jednym punktem. Atakowali, chcąc zgarnąć całą pulę. Chelsea długimi momentami dobrze broniła, ale kilka razy popełniła błędy. W 70. minucie Julio Enciso zdecydował się wreszcie na potężny strzał z dystansu. To przyniosło efekt, a zaledwie 19-letni Portugalczyk został bohaterem swojej drużyny. Co ciekawe, strzelcy obu bramek pojawili się na boisku z konieczności. W pierwszej połowie z powodu kontuzji zmiany potrzebowali Joel Veltman i Evan Ferguson. Zastąpili ich właśnie Enciso i Welbeck.
Brighton zaprezentowało się w sobotę fantastycznie. Na Stamford Bridge zupełnie zdominowali gospodarzy, których seria meczów bez zwycięstwa trwa już od miesiąca. Wizja występów The Blues w europejskich pucharach w przyszłym sezonie staje się coraz mniej rzeczywista.
Komentarze