Olkiewicz w środę #96. Grzegorz Krychowiak, czyli piłkarz wybitnie spełniony

Nie jestem pewien, czy to dziennikarski żart, czy po prostu wyjątkowy sentyment któregoś z dziennikarzy zajmujących się ligą hiszpańską, ale Grzegorz Krychowiak zagościł w jednym zdaniu z FC Barceloną oraz słowem "transfer". Pomyślałem, że tak kuriozalna propozycja na tym etapie kariery mojego rówieśnika to dobra okazja, by go za całą przygodę z piłką porządnie... pochwalić.

Grzegorz Krychowiak
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak
  • Grzegorz Krychowiak obecnie już nic nie musi – piłkarze z jego rocznika powoli przymierzają się do przejścia na drugą stronę rzeki, a w Ekstraklasie pracują już w charakterze szkoleniowców.
  • Co przykuwa uwagę w przypadku Krychowiaka – on sam zakładał, że już naprawdę niczego nie musi dobre pięć lat temu.
  • Niezależnie od tego jak Grzegorza Krychowiaka będą wspominali kibice w Polsce – to jeden z najważniejszych rodzimych zawodników XXI wieku, który w dodatku stał się tak istotną postacią na własnych, unikalnych zasadach.

Grzegorz Krychowiak i najbardziej przewrotne komplementy

Ta historyjka o Tomaszu Hajcie była powtarzana tak często i w tak różnych okolicznościach, że jej pierwotny sens oraz dobór szczegółów opowieści właściwie tracą na znaczeniu. Najważniejszy jest ponadczasowy przekaz, a ten jest celny jak zawsze. Otóż Tomasz Hajto został zagadnięty przez dziennikarza o swój zmarnowany rzut karny w Lidze Mistrzów. Ten zaś, jak to ludzie pozbawieni dystansu do własnej osoby, odpowiedział kultową wyliczanką: żeby zmarnować rzut karny w Lidze Mistrzów, musiałem najpierw grać w lidze polskiej na tyle dobrze, by ściągnęli mnie do Niemiec, w Niemczech na tyle dobrze, by ściągnęło mnie Schalke, a w Gelsenkirchen na takim poziomie, by najpierw zostać kapitanem, a potem zostać wyznaczonym do strzelania karnego, i to na poziomie Ligi Mistrzów. Morał: wypada życzyć każdemu, by miał kiedykolwiek szansę na zmarnowanie rzutu karnego w meczu Champions League, bo dojście do takiego miejsca to droga pełna wyjątkowych sukcesów.

Trudno mi pozbyć się wrażenia, że podobnie jest ze świątecznym artykułem Mundo Deportivo dotyczącym ewentualnego transferu Grzegorza Krychowiaka do Barcelony. Oczywiście, mnie też to bawi, biorąc pod uwagę jak wyglądały ostatnie mecze naszego rodaka na boiskach dostępnych dla świata. Niestety, to były głównie boiska starć reprezentacyjnych, niestety dlatego, że oglądanie wyczynów Grzegorza Krychowiaka było połączone z dużym ładunkiem emocjonalnym u kibiców. Najdelikatniej rzecz ujmując, Krychowiak nie udowodnił, że starzeje się lepiej niż wino, a w dodatku potwierdził, że mimo upływających lat poza murawą jest tym samym nieco aroganckim przybyszem z innej planety. Odsiewając ozdobniki – Krychowiak w kadrze grał padlinę, a przy tym udzielał kuriozalnych połajanek dziennikarzom, kibicom i generalnie każdemu, kto śmiał kwestionować siłę wielkiej reprezentacji Polski.

Łączenie Krychowiaka nie tyle z Barceloną, co ogólnie z poważną piłką w ligach TOP 5 wydaje mi się dość kontrowersyjne. Naturalnie nie dysponuję pełnym obrazem, nie oglądałem zbyt wnikliwie meczów Abha Club w Saudi Pro League, ale posiadam dostęp do bardzo rozbudowanej bazy danych specjalistycznego portalu skautingowego Transfermarkt.de. Zaglądając do szczegółowych statystyk w meczach z udziałem Polaka wynotowałem sobie kilka interesujących ciekawostek:

  • drużyna z Krychowiakiem na boisku przerżnęła 0:7 z Al-Hilal
  • drużyna z Krychowiakiem na boisku przerżnęła 0:6 z Al-Ahli
  • drużyna z Krychowiakiem na boisku przerżnęła 2:4 z Damacem i Al-Ittihad

A to tylko najbardziej spektakularne porażki ostatnich tygodni – ogółem w sześciu ostatnich meczach Krychowiak z kolegami przegrali pięć razy, wyszarpali (zresztą po jego golu) remis z ostatnią drużyną w tabeli. Abha jest oczywiście przedostatnia. Poza tym, jeszcze raz zaznaczmy, wszyscy pamiętamy występy Grzegorza Krychowiaka w reprezentacji Polski, występy na tyle fenomenalne, że piłkarz, prawdopodobnie w porozumieniu z selekcjonerem i PZPN-em, postanowił oficjalnie zakończyć karierę w biało-czerwonych barwach. Generalnie Mundo Deportivo zrobiło Krychowiakowi prezent a’la rózga od Mikołaja, bo w Polsce niektórzy przypomnieli sobie na Święta o tym, że Krychowiak nie tylko istnieje, ale jeszcze gra w piłkę. Co bardziej wytrwali (i co sprytniej unikający świątecznych porządków) zajrzeli nawet na ten przeklęty Flashscore i ze zdziwieniem odkryli jak spektakularnie jest oklepywana ta cała Abha.

Jednakże tutaj powraca Tomasz Hajto. Ileż to dobrych meczów na hiszpańskiej ziemi trzeba zagrać, ileż dobrych wspomnień wyprodukować, by w wieku 33 lat żyć, uprawiać sport, a nawet być postrzeganym jako wciąż czynny zawodowy piłkarz przez jednego z dziennikarzy.

Ta absurdalna propozycja, by 33-letni Krychowiak dołączył do Barcelony prosto z saudyjskich wakacji w strefie spadkowej egzotycznej ligi to idealna puenta i idealne ukoronowanie całej kariery naszego Grzegorza.

Grzegorz Krychowiak nic nie musi udowadniać

Kariera Grzegorza Krychowiaka to bowiem trochę powód do dumy, trochę mem, trochę zrealizowanie największych marzeń, a trochę pasmo rozczarowań i firmowania własną twarzą kolejnych klęsk. Nie ma chyba drugiego piłkarza z Polski na tym poziomie, którego amplituda byłaby tak obszerna. Od transferu za prawie 30 milionów euro do szczelnie wypełnionego największymi gwiazdami piłki Paris Saint Germain, do kopania się we własne czoło w starciu z Wyspami Owczymi. Od Euro 2016, gdy jego wygłupy z Wojciechem Szczęsnym dokumentowane przez kanał Łączy Nas Piłka stanowiły idealne uzupełnienie najpiękniejszej przygody reprezentacyjnej naszego pokolenia, do wywiadów, podczas których większość kibiców miała ochotę rzucić w ekran klapkiem – i powstrzymywała się od tego jedynie z uwagi na galopujące ceny odbiorników. Od triumfów w Lidze Europy, od gola w finale na polskiej ziemi, do specyficznego reunion z Czesławem Michniewiczem w barwach jakiegoś saudyjskiego słabiaka.

Od pozycji idola, wzorca, człowieka, który miał stanowić przedstawiciela generacji “Chcę więcej”, generacji profesjonalnej, ambitnej, świetnie wyszkolonej i pozbawionej kompleksów, do “Krychy”, którego żółta kartka to pewniak nawet w starciach z takimi rywalami jak Wyspy Owcze czy Andora. Piłkarza uosobiającego spóźnione wejście, nieudaną próbę zastawienia piłki, głupią stratę ratowaną jeszcze głupszym faulem. Ilu zresztą tak właściwie mieliśmy piłkarzy na tym poziomie w XXI wieku? Lewandowski, Zieliński, Glik, Szczęsny, Błaszczykowski, Piszczek, Dudek, może Fabiański czy Bąk. Na pewno nie uzbieralibyśmy pełnej jedenastki, zwłaszcza, że szczególny urodzaj mamy między słupkami, a totalną nędzę właśnie w środku pola. Nic dziwnego, że Krychowiak budził więc dość szczególny rodzaj emocji – w końcu był dość szczególnym dla Polski piłkarzem. Gdy mu szło – był naprawdę ważnym elementem zespołu, który pewnie za jakiś czas będzie miał status kultowego. Już teraz dostrzegamy, jaką anomalią było tak naprawdę Euro 2016, wraz z eliminacjami do tej imprezy oraz późniejszym epilogiem w postaci wywalczonego awansu na MŚ w Rosji. Biorąc pod uwagę przyszłość kadry – obstawiam, że Euro 2016 będzie rosnąć w naszych wspomnieniach z każdym opuszczonym wielkim turniejem – a myślę że pierwszy z nich już w 2024 roku. Ale gdy Krychowiakowi nie szło… Zmierzaliśmy dość dynamicznie do punktu z ubiegłego roku – gdy zwyczajnie wszystkich już wkurwiał samą swoją obecnością na zgrupowaniach kadry.

Były reprezentant Polski zaskoczył opinią na temat Krychowiaka: Może być brany pod uwagę
Roman Kosecki

Roman Kosecki sugeruje, że plotki mogą być prawdziwe Na początku tygodnia gruchnęła sensacyjna informacja z hiszpańskiej prasy. Według “Mundo Deportivo” Grzegorz Krychowiak ma być jednym z siedmiu kandydatów do gry w FC Barcelonie. Roman Kosecki, który część swojej kariery spędził w Hiszpanii, udzielił wywiadu dla “TVP Sport”, w którym podzielił się swoją opinią na temat

Czytaj dalej…

Dlatego zresztą ta wspomniana kariera Krychowiaka budziła tyle emocji. Widzieliśmy jak ważnym jest dla kadry graczem, więc czuliśmy gdzieś pod skórą, że Krychowiak interes kadry powinien trzymać cały czas na pierwszym miejscu. Okej, może i to jest bajeczna oferta z PSG, może i nigdy więcej nie dostanie okazji przebywać w jednej drużynie z Neymarem, ale czy na pewno będzie w stanie łapać tyle minut, by Polska nie miała problemów z obsadą środka pola w starciu z Irlandią Północną? To brzmi trochę absurdalnie, ale… tak to bywa z naszymi oczekiwaniami. Pamiętam te komentarze pełne rozczarowania – dlaczego tak długo zwleka z odejściem? A dlaczego do WBA? A dlaczego dopiero w sierpniu, a dlaczego nie rzucił wszystkiego już wcześniej i nie pobiegł grać gdzieś za garażem, byle być w formie na kolejne zgrupowania?

Muszę przyznać – Krychowiak już wtedy mi niesamowicie imponował. Imponował mi, bo on wydawał się to wszystko mieć w nosie. Miał 27 czy 28 lat, miał w gablocie triumfy z Sevillą, miał w CV świetny lot z reprezentacją, jako piłkarz zwiedził szatnię obrzydliwie bogatego PSG nadzianego tak drogimi i mocnymi nazwiskami, że żal było stamtąd odchodzić – nawet wiecznemu rezerwowemu przyspawanemu do miejsc na trybunach, bo z czasem i kadry meczowej dla Grzegorza brakowało. Miał też kolekcję bardzo eleganckich ubrań, miał zdjęcia z najpiękniejszych miejsc kuli ziemskiej i najbardziej krindżowe krótkie filmiki ze swoją partnerką, modelką. Gdy na barkach naród próbował mu dorzucić jeszcze odpowiedzialność za losy kadry, on z gracją przerzucał ten ciężar oczekiwań w jakieś ciemne miejsce. Podejmował decyzje dotyczące kolejnych pracodawców przede wszystkim spoglądając na swój szeroko rozumiany interes. Ten piłkarski, jasne, on jest ważny, ale też życiowy, który czasem prowadzi zawodnika w takie miejsca jak Puchar Króla w barwach Al-Shabab.

Może przesadzam, może oceniam powierzchownie, ale wydaje mi się dużą siłą wznieść się ponad oczekiwania całego zewnętrznego świata, by konsekwentnie spełniać przede wszystkim własne oczekiwania. Dziś łatwo napisać: “Krychowiak już nic nie musi”. To człowiek z mojego rocznika, sprawdzałem wielokrotnie – po prostu się nie udaliśmy, zbiorczo, jako ludzie z 1990. De Gea, Daley Blind, Ramsey, Schurrle, Schlierenzauer, Draymond Green, Soulja Boy (!), Benteke, ja. Cały nasz rocznik jedzie na plecach jednej Emmy Watson, ale ona dostała zmieniacz czasu jako Hermiona, więc nie do końca się liczy w kategorii “born in 1990”. To rocznik ludzi rozczarowujących przez większość swoich karier, a teraz, w 2023 roku, to jeszcze w dodatku rocznik ludzi starych. W piłce Krychowiak wcale nie wygląda źle na tle tych wszystkich Benteke, van Aanholtów, Illaramendich i innych Douglasów Cost – ich raczej się obecnie z Barceloną nie łączy, nawet w Mundo Deportivo. Więc tak: dzisiaj łatwo napisać “Krychowiak już nic nie musi”. Ale Krychowiak już w 2017 roku wszedł mentalnie na ten szczyt, na ten Olimp – i sam wiedział doskonale, że już nic nie musi.

Tylko u nas

Pamiętaj, że życie jest jedno

I to właśnie za to będę zawsze najbardziej cenił Grzegorza Krychowiaka, za to będzie wysoko na mojej liście ulubionych rówieśników. We wrześniu portal Weszło napisał szczerze i prawdziwie, że to twarz minimalizmu. Że jego wypowiedzi, działania, jego piłkarski żywot, to tak naprawdę jeden wielki minimalizm.

Jak ja to szanuję. Odwaga, by w pewnym momencie swojego lotu – i to jak wysokiego lotu! – przyznać: zrobiłem już naprawdę dużo. Niespecjalnie mnie jara gonitwa, jara mnie wyjazd na Bali, pokaz mody w Mediolanie, kawa ze “Szczeną” w Santorini. Jakiś czas temu strasznie irytowałem się, że kompletnie skradziono zwrot “żył jak chciał”. Jeśli o kimś, najczęściej w epitafium, mówimy: “żył jak chciał”, to najczęściej oznacza to chlanie, imprezy, twarde narkotyki i miękkie nogi, brak zdolności do zbudowania czegokolwiek trwałego. Zwrot “żył jak chciał” jakoś pasuje nam do Besta czy Maradony. A ja będę tym mocniej szanował właśnie Krychowiaka. On też żył i grał jak chciał. Nie zawsze może w tym najbardziej optymalnym klubie, nie zawsze może tak, jak chcieliby tego kibice. Ale po swojemu, według własnych zasad, czasem wręcz egoistycznie. Przy tym nie można mu odmówić ani profesjonalizmu, ani waleczności, ani sportowego trybu życia.

Dwie Ligi Europy, dwa Puchary Rosji, jedenastka sezonu w lidze hiszpańskiej, jedenastka Euro 2016 według France Football, Puchar Francji, pomocnik sezonu w Rosji. Abstynent, poliglota, miłośnik mody. A to wszystko tylko Wikipedia, gdzie tu wspomnienia kibiców z ćwierćfinału Euro, gdzie tu uściski z Nawałką, gdzie wyświetlenia kanału ŁNP.
I wreszcie to, co najważniejsze. Ciepła emerytura w wieku 32 lat. A po dwóch sezonach tej emerytury i wyłapywaniu na dziąsło od Benzemy, Ronaldo czy innego Mitrovicia – Mundo Deportivo proponujące Krychowiaka do Barcelony.

Zawodnik wybitnie spełniony. Na swój sposób, ale czy właściwie nie o to w życiu chodzi?

Komentarze