To nowy diament Jagiellonii! Był cierpliwy i to się opłaciło

Miłosz Piekutowski meczem z Pogonią Szczecin udowodnił, że Jagiellonia ma nie tylko diament w postaci Oskara Pietuszewskiego, ale i jego. 19-letni bramkarz doskonałym występem uratował zespół i dał mu szansę na trzy punkty.

Miłosz Piekutowski
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Miłosz Piekutowski

Miłosz Piekutowski jak Oskar Pietuszewski?

Jagiellonia Białystok we wczorajszym meczu PKO Ekstraklasy pokonała zespół Pogoni Szczecin 2:1. Zwycięskiego gola gracze Dumy Podlasia zdobyli właściwie w ostatniej akcji meczu, a piłkę do siatki skierował Oskar Pietuszewski. Młody skrzydłowy nie od wczoraj jest jednak na ustach kibiców, ale pomimo świetnej akcji oraz gola na wagę trzech punktów, musiał ustąpić tego dnia miejsca numer jeden wśród najlepszych graczy białostoczan.

Kapitalne zawody rozegrał bowiem w bramce Miłosz Piekutowski, a więc golkiper, który wskoczył między słupki Jagiellonii kilka kolejek temu przez uraz, którego nabawił się Sławomir Abramowicz. Wielu wówczas zastanawiało się, jak mocno Duma Podlasia odczuję tę stratę, bowiem podstawowy bramkarz wielokrotnie ratował skórę zespołu, a przed urazem był w bardzo dobrej formie. Przed pierwszym meczem Piekutowskiego pojawiały się z jednej strony głosy mówiące o tym, że ten chłopak ma potencjał, ale z drugiej spekulowano o konieczności tzw. transferu medycznego.

Finalnie już w pierwszym swoim występie pokazał, że pomimo raptem 19 lat na karku, ma spore umiejętności i może być kolejnym z tych, którzy z bramki Jagiellonii wyjadą w świat, jak Grzegorz Sandomierski, Bartłomiej Drągowski, a zapewne także wkrótce Sławomir Abramowicz.

POLECAMY TAKŻE

Niemniej wydaje się, że to właśnie wczorajszy meczu z Pogonią Szczecin pokazał prawdziwą skalę umiejętności Piekutowskiego. Przede wszystkim doskonały refleks oraz gra na linii dały o sobie znać przynajmniej w dwóch, trzech sytuacjach, gdzie uchronił swój zespół przed utratą bramki. Oczywiście, miał także trochę szczęścia, jak chociażby wtedy, gdy piłkę wybijał Kamil Jóźwiak, a następnie zderzył się ze słupkiem, ale przyznać trzeba, że – jak to się mówi – dobry bramkarz zawsze ma trochę szczęścia. Poza tym jednak to, co może bardzo mocno imponować w grze bramkarza Jagiellonii to gra nogami i spokój jaki w niej zachowuje, a pamiętać trzeba, że cały czas mówimy o zawodniku, który dopiero zbiera pierwsze mecze w PKO Ekstraklasie.

Dość przypadkowo jednak okazało się, że Jagiellonia na pozycji bramkarza ma dwóch niezwykle jakościowych graczy i właściwie nie ma obecnie większej różnicy, który z nich będzie grał. Trochę pecha Abramowicza zdecydowało o tym, że szczęście uśmiechnęło się do rezerwowego i wcale nie jestem przekonany, że hierarchia z pierwszej kolejki utrzyma się do ostatniej.

Zobacz także: Media: Mioduski nie chce go w Legii. Znany trener bez szans na angaż?