Starcie z Jagiełłą i Skrzypczakiem
Choć Iban Salvador zagrał z Lechem Poznań jedynie w drugiej połowie, to nie po raz pierwszy po meczu Wisły Płock mówiło się głównie o nim. Nazywany często najbardziej irytującym piłkarzem ligi, reprezentant Gwinei Równikowej wyprowadził z równowagi (nie tylko graczy Lecha) w dwóch sytuacjach.
Najpierw w bardzo ekspresyjny sposób „przeżywał” wejście Filipa Jagiełły, a potem upadł na ziemię po zajściu z Mateuszem Skrzypczakiem.
Po meczu posypały się na niego gromy, a Adam Lyczmański, sędziowski ekspert Canal+, nazwał jego zachowanie komedianckim i wezwał arbitrów, aby w ostatnich meczach przyglądali się temu zawodnikowi.
A co na to wszystko sam zainteresowany? O spornych sytuacjach, ale nie tylko o nich, rozmawialiśmy z reprezentantem Gwinei Równikowej.
To jest jak sen
Piotr Koźmiński, goal.pl: Co myślisz, patrząc na miejsce w tabeli Wisły Płock? Obecnie zajmujecie trzecią pozycję…
Iban Salvador: Jest to coś, czego przed sezonem na pewno się nie spodziewaliśmy. A już na pewno nie ja. Nie znam aż tak dobrze polskiej ligi, ale na pewno nie liczyłem na to, że świeżo po awansie będziemy w tabeli aż tak wysoko.
Jest to dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. To trochę jak sen. I tak sobie myślę, że byłoby super gdyby Wisła Płock okazała się polskim Leicester. Wszyscy na pewno wiedzą o co mi chodzi. Oni też się przecież bardzo długo nie spodziewali, że mogą zdobyć mistrzostwo Anglii. A jednak tego dokonali.
Ale wierzysz, że wy możecie zrobić to samo?
Inaczej: wiem, że czasem takie historie się w piłce zdarzają. Bardzo rzadko, ale jednak się zdarzają. Nie wiem, czy to jest do powtórzenia, ale po prostu podoba mi się to porównanie. Ciężko powiedzieć, czy mamy na to szansę, ale możemy zrobić tak: zadzwoń do mnie znów na dziesięć kolejek przed końcem sezonu.
Zobaczymy w jakiej będziemy wtedy formie, w jakiej sytuacji w tabeli… Wtedy już łatwiej będzie mi ocenić co możemy zdziałać. O ile się orientuję, do utrzymania w Ekstraklasie powinno wystarczyć około 40 punktów. Najpierw więc trzeba je uzbierać, a później postaramy się iść po więcej. Po tyle ile się da, bo przecież nasi kibice też chcą, abyśmy byli jak najwyżej.
„Nigdy wcześniej takiego uczucia nie doznałem”
W czwartek gracie z Cracovią. Jeśli wygracie, zostaniecie mistrzem jesieni. To daje dodatkową motywację?
Powiem tak: na pewno fajnie byłoby jechać na zimowe wakacje ze świadomością, że jest się liderem ligi. Ja na pewno super bym się wtedy czuł, bo to byłoby dla mnie coś nowego. Nigdy wcześniej takiego uczucia nie doznałem.
W ostatniej kolejce graliście z Lechem, skończyło się bez bramek. Jak oceniasz ten wynik?
Lech to mistrz Polski, podeszliśmy do nich z dużym szacunkiem. Pierwszą połowę oglądałem z perspektywy ławki, mieli dużą przewagę. Z kolei pod koniec meczu miałem okazję po strzale głową i gdybym to strzelił, to może byśmy wygrali. Różnie można więc podchodzić do tego punktu. Ale jeszcze raz: graliśmy z mocną dryżyną, która o ile się nie mylę, ten tytuł w Polsce zdobywała niejeden raz.
Po tym meczu najwięcej mówiło się o tobie, ze względu na dwa zajścia. Szczerze mówiąc, w internecie zrównano cię z ziemią, a Adam Lyczmański, ekspert sędziowski w Canal+ też dosadnie ocenił twoje zachowanie.
Nie przeglądam polskich stron, bo nie znam waszego języka, więc i tak nie wiedziałbym co tam jest napisane. Natomiast podesłano mi link do wypowiedzi eksperta od sędziów.
Prezes bronił go w studiu
Adam Lyczmański nazwał twoje zachowanie komedianckim i zaapelował do sędziów, aby przyjrzeli się w kolejnych meczach twojemu zachowaniu…
Nie podobały mi się jego słowa pod moim adresem. Wiem też, że prezes Wisły Płock, który był zaproszony do studia, wziął mnie w obronę.
Ale jak to wyglądało z twojej perspektywy? Bardzo jestem tego ciekaw. Najpierw to starcie z Jagiełłą, a potem ze Skrzypczakiem.
Piłkarz Lecha trafił mnie w kolano. Kolanem w kolano. Dostał za to żółtą kartkę. Nie mnie oceniać, czy słusznie, czy nie. Przecież to nie ja rozdaję kartki. Taką decyzję podjął arbiter. Może słusznie, może nie. Ja w tej sytuacji byłem zainteresowany tylko walką o piłkę.
Ale w powszechnej opinii sporo dodałeś od siebie po upadku…
Ale jakie to ma w sumie znaczenie? Czy dodałem, czy nie? Albo uznajemy, że był faul, albo że go nie było. Sędzia stwierdził, że nastąpiło przewinienie i ukarał rywala żółtą kartką. To tyle.
W drugiej sytuacji starłeś się ze Skrzypczakiem i padłeś na ziemię. Też mocno przy tym gestykulując. To zapytam inaczej: czy twoim zdaniem w którejś z tych sytuacji przesadziłeś z reakcją?
Odpowiem tak: jeśli w którejś z tych sytuacji ktoś z zewnątrz, nie ja, mógłby uważać, że dodałem coś od siebie, to pewnie bardziej w tej pierwszej niż w tej drugiej. Ale to nie znaczy, że ja tak uważam.
„Walczę dla mojej drużyny”
A skąd w ogóle u ciebie taki styl? W Hiszpanii w pewnym momencie byłeś najczęściej faulowanym piłkarzem po Leo Messim. Ale z drugiej strony rywale mówili, że wiele tych fauli to była symulka. Czyli, problem nie zrodził się w Polsce…
Powiem ci tak: to wszystko zależy też od perspektywy. Po której stronie w danym momencie jesteś. Rywalom Wisły Płock to się może nie podobać, ale ja walczę dla mojej drużyny. Jeśli ktoś po faulu na mnie dostaje czerwoną kartkę, to nasi fani się cieszą, bo zwiększam w ten sposób szanse mojej drużyny.
Gdy grałem w Miedzi Legnica, to po zajściu ze mną Sekulski dostał czerwoną kartkę. Wtedy fani Wisły Płock na pewno byli na mnie wściekli, ale dziś nie są. Wiedzą, że to co robię, robię dla drużyny. A przynajmniej się staram.
Prezes Sadczuk przyznał jednak, że będą się starali z tobą rozmawiać, żeby eliminować takie zachowania, żebyś energię przekuł na reakcje czysto piłkarskie…
Prezes jest szefem, więc jest oczywiste, że czasem rozmawiamy. Również o tym. Nieraz w sumie już rozmawialiśmy. Jeszcze raz: dla mnie najważniejsze jest dobro mojej drużyny. I staram się robić wszystko, aby zwiększyć jej szanse na wygranie meczu.
Powtórzyć sukces z 2015 roku
Przed tobą wyjazd na finały Pucharu Narodów Afryki. To już czwarte finały dla ciebie…
Dokładnie. Pierwsza edycja była dla mnie najlepsza. Gwinea Równikowa była wtedy gospodarzem, zaszliśmy bardzo daleko, bo aż do półfinału. Byłoby super powtórzyć teraz tamten wyczyn. Choć to ciężkie zadanie, mamy trudną grupę.
Z Burkina Faso, Algierią i Sudanem.
Tak. Niemniej jak zawsze, wychodzimy na boisko, żeby wygrać Ten turniej z 2015 roku dostarczył niesamowitych przeżyć, mam nadzieję, że teraz też coś fajnego z naszej strony się wydarzy.
Urodziłeś się w Katalonii, więc pewnie w odwiecznej rywalizacji Real – Barcelona jesteś fanem tych drugich?
Tak, jestem fanem klubu, w którym do niedawna grał najlepszy gracz w historii futbolu. Czyli, Leo Messi.
To na koniec jeszcze pół żartem, pół serio: co jest bardziej prawdopodobne, mistrzostwo Polski z Wisłą Płock czy Puchar Narodów Afryki z Gwineą Równikową?
Ze względu na miejsce w którym obecnie jesteśmy z Wisłą, odpowiem, że mistrzostwo Polski. W PNA wystarczy, że w fazie pucharowej raz się potkniesz i już cię nie ma.
W lidze masz do rozegrania 34 kolejki, możesz w pewnym sensie odrobić straty. Mistrzostwa kontynentu takiej możliwości od pewnego momentu już nie dają. Ale prawda jest taka, że i jedno, i drugie, będzie piekielnie trudne do osiągnięcia.









