Belgowie ostrzegają polski klub przed inwestorem. “Wysysają pieniądze i pozwalają upaść”

„Nie mają pasji ani pojęcia o piłce nożnej i prowadzeniu klubu”, „Chodzi im tylko o pieniądze”, „Nie wierz w to, co mówią”, „Nie obchodzą ich fani, piłkarze, pracownicy, rachunki” – to pierwsze z brzegu opinie kibiców KV Oostende o właścicielach ich ukochanego klubu. Są nimi amerykańscy inwestorzy, a dokładniej rzecz biorąc – Pacific Media Group (PMG), które właśnie przejęło kontrolę na GKS-em Tychy.

Paul Conway
Obserwuj nas w
fot. Pressfocus Na zdjęciu: Paul Conway

„Nie mają pasji ani pojęcia o piłce nożnej i prowadzeniu klubu”, „Chodzi im tylko o pieniądze”, „Nie wierz w to, co mówią”, „Nie obchodzą ich fani, piłkarze, pracownicy, rachunki” – to pierwsze z brzegu opinie kibiców KV Oostende o właścicielach ich ukochanego klubu. Są nimi amerykańscy inwestorzy, a dokładniej rzecz biorąc – Pacific Media Group (PMG), które właśnie przejęło kontrolę na GKS-em Tychy.

  • Pacific Media Group (PMG) ma w swoim portfolio 8 klubów: Barnsley FC, KV Oostende, FC Den Bosch, FC Thun, Esbjerg, AS Nancy, 1. FC Kaiserslautern (10% udziałów) oraz GKS Tychy
  • Kluczowymi postaciami w Pacific Media Group są Paul Conway oraz Chien Lee
  • PMG przeprowadza transfery pomiędzy swymi klubami. Na przykład Oostenda kupiła od Nancy piłkarza za 5 mln euro. Nie rozegrał dla nich ani minuty
  • Wysysają pieniądze z klubu, a potem pozwalają mu upaść. Im szybciej odejdą, tym lepiej mówi w rozmowie z Goal.pl wieloletni kibic KV Oostende

Gospodarka rabunkowa

Amerykański inwestor to niedoścignione marzenie dla większości polskich klubów. Zwykle bowiem biznesmeni zza wielkiej wody kojarzą nam się z zasobnym portfelem i chęcią wydawania dolarów (patrz: Todd Boehly). Ale PMG to inna bajka. Przykład Oostende pokazuje, że znacznie bliżej im do prowadzenia gospodarki rabunkowej niż hojności.

Zmiany właścicielskie

KV Oostende w przyszłym roku skończy 120 lat. Piękny wiek, na który złożyły się głównie występy w niższych ligach. De Kustboys po raz pierwszy awansowali do belgijskiej elity dopiero w latach 90. Złota era zaczęła się w 2013 roku, kiedy to klub stał się własnością Marka Coucke, jednego z najbogatszych Belgów. Biznesmen nie tylko zapewniał spokojne bieżące funkcjonowanie, ale i zmodernizował oraz rozbudował stadion. Efektem były kolejne sezony spędzone w elicie, a nawet coś więcej: finał Pucharu Belgii i występy w europejskich pucharach. W 2017 roku jednak Coucke postanowił zainwestować w dużo większy i nieporównywalnie popularniejszy Anderlecht. Swoje udziały sprzedał brokerowi ubezpieczeniowemu Peterowi Callantowi, który jednak po dwóch latach także zrezygnował, a stery w klubie przejął dotychczasowy wiceprezydent Frank Dierckens. Rok później większościowym właścicielem KVO został Pacific Media Group. Dierckens zachował 27% udziałów i stanowisko prezydenta.

Ostateczne słowo w klubie należało i wciąż jednak należy do ludzi z PMG, a dokładniej do ich spółki Oostende Investment Company Limited zarejestrowanej w Hong Kongu. Jak podaje De Morgen, żaden z jej pięćdziesięciu inwestorów nie był w klubie. Wykonawcą ich poleceń jest Gauthier Ganaye, dyrektor generalny.

PMG w tamtym czasie bynajmniej nie było anonimowym graczem w europejskiej piłce. W swoim portfolio mieli bowiem angielskie Barnsley FC oraz szwajcarskie FC Thun, a od 2016 do 2019 rządzili w OGC Nice (sprzedali je Jimowi Ratcliffe’owi). Przed zakupem Oostende łączono ich m.in. z Brentford. Fani The Bees powinni dać na mszę, że wtedy nie doszło do porozumienia z właścicielem Matthew Benhamem. Klub pozostał w rękach Anglika, a dziś świetnie radzi sobie w Premier League.

Moneyball

Klub w tamtym czasie znajdował się w poważnych tarapatach finansowych. Zaangażowanie Pacific Media Group przyjęto więc optymistycznie. Nadzieje były duże – wspomina w rozmowie z Goal.pl Jules Fremaut, belgijski dziennikarz. Powiało optymizmem, choć Barnsley po pół roku rządów PMG spadło do League One. Druga sprawa, że po zaledwie 12 miesiącach pobytu na III poziomie rozgrywkowym The Tykes wywalczyli awans i wrócili na zaplecze Premier League.

W mediach PMG przedstawiano jako kontynuatorów filozofii Moneyball wymyślonej przez Billy’ego Beane’a, dyrektora generalnego klubu baseballowego Oakland Athletic. W skrócie chodziło o wykorzystanie skomplikowanych analiz komputerowych w doborze odpowiednich zawodników. Co więcej, Chien Lee, jedna z głównych postaci PMG, miał udoskonalić tę strategię. Jak więc można było wątpić w plany nowych właścicieli?

Tym bardziej, że wtedy PMG mogło pochwalić się kilkoma sukcesami. OGC Nice pod ich wodzą zajęło miejsce pozwalające na grę w eliminacjach fazy grupowej Ligi Mistrzów. Wprawdzie nie udało się awansować, ale zagrali chociaż w grupie Ligi Europy.

“Zrównoważony budżet”

W maju 2020 roku Paul Conway udzielił wywiadu gazecie Het Nieuwsblad. Biznesmen podkreślał w nim, że podwyższyli kapitał spółki i dogadali się z poprzednim właścicielem Markiem Coucke w sprawie wierzytelności. Jednocześnie chwalił się, że inwestorami w jego grupie są Randy Frankel i Michael Kalt z Partners Path. Pierwszy z nich jest współwłaścicielem drużyny baseballowej Tampa Bay Rays, a drugi pracował w niej jako dyrektor wykonawczy.

Dziennikarz zapytał też Conwaya o cele. – Naszym pierwszym celem jest zrównoważony budżet i profesjonalizacja klubu. Nigdy nie zapłacimy dużo za piłkarzy, ale stworzymy młodą ofensywną drużynę pełną zawodników, którzy są niedoceniani gdzie indziej – odpowiedział.

Paul Conway, jedna z dwóch najważniejszych postaci w PMG

Z kolei zapytany o problemy Thun i Barnsley, wyjaśniał, że budowa silnej drużyny to proces i chcą po prostu prowadzić swoje kluby na zdrowych zasadach. – Tylko poczekaj, ile klubów przetrwa koronakryzys – wieszczył.

Obietnice Pacific Media Group

Obiecywano play-offy, jakościowy młody zespół z potencjałem, grający atrakcyjny futbol – wspomina Koen Devisscher, kibic Ostendy z ponad 30-letniej stażem. – Żadna z nich nie została spełniona. Po czterech latach mamy ich dość. Wysysają pieniądze z klubu, a potem pozwalają mu upaść. Im szybciej odejdą, tym lepiej – dodaje. Nie jest jedyny. Wśród fanów naprawdę trudno znaleźć kogoś, kto powie coś pozytywnego o działalności PMG.

Pacific Media Group, przejmując Ostendę, nie kupili klubu z bardzo silnym składem, w którym są zawodnicy warci po kilka milionów euro – zaznacza Mariusz Moński, ekspert od futbolu belgijskiego i holenderskiego. – Mieli mnóstwo szczęścia, że latem 2020 roku zatrudnili na stanowisku trenera Niemca Alexandre Blessina, który wycisnął z tej drużyny maksa – dodaje.

Wyprzedaż pierwsza

Rzeczywiście drużyna Blessina była rewelacją sezonu 2020/21. Potrafili ograć KAA Gent, Racing Genk, ale najlepsze spotkanie rozegrali przeciw Standardowi Liege. Na własnym stadionie ograli utytułowanego rywala aż 6:2. Zresztą na wyjeździe też pokonali Les Rouches, z tym że nieco skromniej, bo “tylko” 3:1. Ostatecznie Ostenda finiszowała na 5. miejscu w tabeli.

Tak dobra postawa w lidze, jak się niedługo potem okazało, stała się przekleństwem sympatyków klubu z wybrzeża. – Początkowo byliśmy zadowoleni z PMG. Problemy zaczęły się zaraz po pierwszym sezonie pod ich rządami – opowiada Fremaut. A to dlatego, że do Ostendy zaczęły przychodzić atrakcyjne oferty za kluczowych zawodników, a PMG postanowiło na nich dobrze zarobić. To oczywiście nic złego, gdyby przynajmniej część pieniędzy zainwestowano w wartościowych zmienników…

Ale najpierw o transferach wychodzących. Latem 2021 roku dzięki sprzedaży Jacka Hendry’ego, Jelle’a Bataille’a oraz Andrew Hjulsagera do kasy klubowej wpłynęło ponad 8 mln euro. Lista osłabień była jednak sporo dłuższa. Arthur Theate został wypożyczony do Bolonii, a Fashion Sakala, najlepszy strzelec zespołu, za darmo odszedł do Rangersów.

Czytaj więcej: Zagraniczny koncern przejmuje klub

Kupili piłkarza sami od siebie

A teraz czas  na kuriozum. Jak podkreśla Mariusz Moński, pieniądze z transferów przeprowadzonych w połowie 2021 roku zostały w dużej mierze przeznaczone na sprowadzenie Mickaela Birona z AS Nancy, autora 12 goli w sezonie 2020/21 w Ligue 2. Gracz kosztował 5 mln euro. Mało to czy dużo, to już subiektywna kwestia. Sęk w tym, że PMG natychmiast wypożyczyło go do… Nancy, które – trzeba to wyraźnie podkreślić – także należy do Pacific Media Group. Krótko mówiąc, duża część środków wypracowanych przez Ostendę trafiła do Francji. W zamian Belgowie nie dostali nic, bo Biron został przecież nad Sekwaną i Loarą i wciąż grał dla Les Chardons. Rok później postanowiono go sprzedać definitywnie. Odszedł do Molenbeek za 2,5 mln euro. Tak więc KVO straciło 2,5 mln euro na piłkarzu, który nie zagrał u nich nawet 1 minuty.

Mickael Biron po transferze do Molenbeek

To nie koniec. 750 tys. euro kosztował Andrew Jung, najlepszy strzelec Championnat National 2020-21 (III poziom rozgrywkowy we Francji). Przyszedł z Chateauroux i oczywiście… trafił od razu na wypożyczenie do Nancy. W ten sposób ominięto zakaz transferowy, jaki nałożono na francuski klub. Kolejne 1,1 mln euro przeznaczono na Hendry’ego – trzeba było bowiem najpierw wykupić tego gracza z Celtiku, by potem go sprzedać. Z kolei 500 tys. euro wydali na Thierry’ego Ambrose’a, a 150 tys. euro na Zechariacha Medleya. Ci gracze jednak zostali w Ostendzie i grają tam do dziś. Pozostali przyszli bez konieczności płacenia odstępnego ich dotychczasowym klubom.

3 spadki

Mimo osłabień kolejny sezon jeszcze nie był zły. 12. miejsce w tabeli dla klubu z Ostendy to wynik całkiem przyzwoity. Tym bardziej, że w międzyczasie stracili również trenera Blessina, który podjął się misji ratowania Genoi przed spadkiem z Serie A. Niecały miesiąc drużynę prowadził Niemiec Markus Pflanz, a sezon dokończył Yves Vanderhaeghe, były reprezentant Belgii, szkoleniowiec, który w De Kustboys już był w latach 2015-17.

Można powiedzieć, że Ostenda i tak miała wtedy spore szczęście, bowiem 3 inne kluby należące do PMG kampanię 2021-22 zakończyły spadkiem. Nancy i Barnsley zleciały na trzeci poziom rozgrywkowy, a Esbjerg na drugi. Coraz więcej jednak wskazuje na to, że ekipa z Zachodniej Flandrii także podzieli ich los, tyle że rok później. Obecnie (stan na 10 kwietnia) zajmuje bowiem 16. miejsce w tabeli, z czterema punktami straty do lokaty gwarantującej utrzymanie. W 2023 roku zdołali wygrać zaledwie 1 mecz. Choć akurat było to efektowne zwycięstwo, bo odprawili Brugge z bagażem trzech goli, nie tracąc ani jednego. W ostatni weekend (9 kwietnia) przegrali z St. Truiden aż 0:5.

Wyprzedaż druga

Wróćmy jednak do poprzedniego lata, gdy Ostenda sprzedała swojego najbardziej wartościowego piłkarza, Arthura Theate. Bologna, w której był wcześniej na wypożyczeniu, za transfer definitywny Belga zapłaciła 6,75 mln euro. Niecały miesiąc później Włosi wytransferowali go do Rennes za 15 mln euro. Z innych istotnych zawodników wówczas ekipę z Zachodniej Flandrii pożegnał m.in. Makhtar Gueye, którego wypożyczono do Realu Saragossa.

Arthur Theate, były zawodnik Ostendy

Kto przyszedł w zamian? Na przykład – według Transfermarktu – Chorwat Mateo Barac został wypożyczony z Krylji Sowietow Samara za 250 tys. euro. Nie wiadomo, ile kosztowali Matej Rodin sprowadzony z Cracovii, Słoweniec Ivan Durdov, Szkot Dapo Mebude czy Japończyk Tatsuhiro Sakamoto, który w Ostendzie grał od stycznia 2022 roku na zasadzie wypożyczenia, a gdy dobiegło ono końca, klub zdecydował się skorzystać z opcji transferu definitywnego (brak informacji, jaka była cena). Za darmo przyszedł Cypryjczyk Fanos Katelaris, a Fraser Hornsby, Pierre Dwomoh, Kelvin Arase, Dilon Phillips i Osaze Urghohide to zawodnicy wypożyczeni.

Nie zapłacili piekarzowi

Ze sportowego punktu widzenia De Kustboys wciąż mają szansę na utrzymanie. Ale nawet gdyby udało im się finiszować na bezpiecznym miejscu, to będzie ogromny problem z uzyskaniem licencji. KVO bowiem nie reguluje swoich zobowiązań.

Na pieniądze czeka na przykład piekarz z Ostendy, które zrealizował zamówienie dla klubu. De Morgen wspomina, że przed spotkaniem z Anderlechtem pojawił się duży problem, bo browar nie chciał dostarczyć piwa na stadion. Podczas tego samego spotkania z menu zniknęły skrei (najlepszy gatunek dorsza) i wymieniła go na tańsze ryby. Inna sytuacja: trener Vanderhaeghe chciał, by jego drużyna pojechał na mecz do Antwerpii wcześniej i odpoczęła w tamtejszym hotelu. W ostatniej chwili rezerwacja została jednak odwołana, bo była wielka obawa, że klub nie zapłaci. Drużyna w końcu pojechała na spotkanie bezpośrednio, ale po drodze napotkała korki, więc spotkanie rozpoczęło się z 15-minutowym opóźnieniem.

Podobna sytuacja była z firmą czarterującą samoloty. Ganaye – według De Morgen – miał bowiem wpaść na pomysł, by Mateo Barac przyleciał z Samary do Ostendy prywatnym odrzutowcem. Przedsiębiorca poprosił jednak klub o zaliczkę w wysokości 25 tys. euro. Wtedy działacz porzucił pomysł i zawodnik dostał się do Belgii regularnym lotem.

Dodajmy, że obawy hotelarzy z Antwerpii były uzasadnione, bo KVO do tej pory nie uregulowało rachunków w hotelu Weinebrugge w Brugii i kilku innych obiektach w Limburgii.

Na pieniądze czekają także piłkarze, członkowie sztabu szkoleniowego czy fizjoterapeuci. De Morgen pisze, że były trener Yves Vanderhaeghe oraz jego asystenci Gino Caen i Wesley Deschacht powinni otrzymać od klubu około pół miliona euro. Są również zaległości w wypłatach dla członków sztabu medycznego. Ta sama historia spotyka trenerów młodzieży, którzy dostali maila, że ich pensje mogą zostać opóźnione.

Profesjonalne wywiadownie

Portal Weszło przedstawił relację z konferencji prasowej GKS-u Tychy zorganizowanej po tym, jak klub ogłosił nowego inwestora. Był na niej obecny m.in. prezydent miasta Andrzej Dziuba. – Nie mogliśmy sobie pozwolić na jakiś element zaniechania. Skorzystaliśmy także z profesjonalnych wywiadowni w tematach finansowych. To wszystko daje nam podstawy, aby z optymizmem patrzeć w przyszłość. W sporcie pieniądze są bardzo ważne, ale nie są jedynym elementem, który decyduje o sukcesie. Próbowaliśmy w tych innych klubach pytać, dlaczego tam akurat tak wyszło. Cieszę się, że inwestor wyciąga wnioski z tych sportowych niepowodzeń – cytuje wypowiedź samorządowca Weszło. Czy zapytano też w Ostendzie, dlaczego piekarz czy hotelarz nie otrzymał pieniędzy od klubu? A może wywiadownie wyjaśniły, skąd te problemy? Czy obaw władz miasta nie wzbudziła dziwna sytuacja ze wspomnianym transferem Birona?

Najwyraźniej zaklinać rzeczywistość na tej konferencji próbował też prezes klubu Leszek Bartnicki, który stwierdził: – Barnsley na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat, ze 25 spędziło na trzecim poziomie rozgrywkowym.

Otóż nie jest to prawda. The Tykes w ostatnich trzech dekadach tylko przez 8 sezonów (wliczając obecny) grali na trzecim froncie. Pozostałe spędzili przede wszystkim na drugim, a przez rok występowali nawet w Premier League (kampania 1997/98). Warto dodać, że dwa z tych spadków zanotowali pod rządami PMG.

Klub na sprzedaż

Wśród fanów Ostendy panują minorowe nastroje. Sympatycy mają już po dziurki w nosie Pacific Media Group. Wyrażają to dobitnie na stadionie, gdzie prezentują transparenty z hasłami: „PMG out”, „Ganaye out”, „No money” („Bez pieniędzy”), „No results” („Bez wyników”). Zresztą niezadowoleni z rządów PMG są także kibice innych należących do nich klubów. Nietrudno na ich obiektach spotkać płachty z wypisanymi słowami: „F*** PMG”, czyli „J**** PMG”.

Kibice Esbjerg z wymownymi transparentami przeciwko PMG

Mają też nadzieje, że klub znajdzie nowego inwestora. Podobno PMG jest skłonne sprzedać De Kustboys za 10 mln euro. Wśród zainteresowanych jest Fosun International, chiński holding, który jest właścicielem m. in. Wolverhampton Wanderers.

Bunt

Tymczasem 12 kwietnia część zawodników, kilka dni po wspomnianej porażce 0:5 z St. Truiden, zbuntowała się przeciw trenerowi Dominikowi Thalhammerowi. W tej grupie znaleźli się między innymi Thierry Ambrose i Maxime D’Arpino. Jak pisze Het Nieuwsblad, zawodnicy naciskają, by do końca sezonu poprowadził ich trener drużyny U-21 Kurt Bataille. Na to jednak nie chce się zgodzić Ganaye, który nie przepada za faworytem piłkarzy.

Dominik Thalhammer, trener Ostendy

OD AUTORA: Gdy zapytałem kibiców Ostendy o PMG, właściwie żaden z nich nie wyraził pozytywnej opinii o inwestorze. Usłyszałem głównie o drenowaniu klubu z pieniędzy i braku inwestycji. Niektórzy, nie wiedząc, że zakup GKS-u Tychy został sfinalizowany, mówili, żeby się wycofać z transakcji, jeśli nie jest jeszcze za późno. Miejmy nadzieję, że tyszanom amerykański inwestor nie odbije się czkawką.

Dominik Górecki

Komentarze