Arsenal po przerwie przełamał upór trzecioligowca

Fabio Vieira
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Fabio Vieira

Arsenal pokonał Oxford United (3:0) w meczu 1/32 finału Pucharu Anglii. W następnej rundzie Kanonierzy zmierzą się z Manchesterem City.

  • Arsenal pokonał trzecioligowe Oxford United (3:0) w Pucharze Anglii
  • Kanonierzy zdołali wyjść na prowadzenie dopiero po przerwie. Dublet ustrzelił Eddie Nketiah, a dwie asysty zanotował Fabio Vieira
  • W 1/16 finału londyńczycy zmierzą się z Manchesterem City

Oxfordowi starczyło sił tylko na jedną połowę, Nketiah z dubletem

Pierwsza połowa nie była zbyt udana w wykonaniu Arsenalu. Oxford United radził sobie z utrudnianiem życia Kanonierom, choć piłkarze trzecioligowca rzadko sami zapuszczali się na połowę przeciwnika. Dość powiedzieć, że w ciągu pierwszych 30 minut najważniejszym wydarzeniem był brutalny faul Ciarona Browna na Bukayo Sace. Kilka chwil później byliśmy świadkami małej kontrowersji. Po uderzeniu Alberta Lokongi piłka trafiła w rękę Elliotta Moore’a. Arbiter nie podyktował jednak rzutu karnego.

Po zmianie stron londyńczycy wyglądali już znacznie lepiej. Sporo dobrego do gry drużyny dało też wejście Ołeksandra Zinczenki oraz Granita Xhaki. Tuż po wprowadzeniu tego duetu padła otwierająca bramka. Strzelił ją nieoczywisty bohater – Mohamed Elneny, który czekał na gola dla Arsenalu od ponad półtora roku. Egipcjaninowi z rzutu rożnego asystował Fabio Vieira. Kilka minut później Portugalczyk posłał kolejne świetne podanie, tym razem ze środka pola obsłużył Eddiego Nketiaha. Anglik z zimną krwią wyminął bramkarza gospodarzy i podwyższył prowadzenie. Nie był to jednak koniec popisów napastnika Kanonierów. Na kwadrans przed końcem wykorzystał podanie Gabriela Martinelliego i efektownie podciął futbolówkę nad golkiperem. Powtórki pokazały, że Nketiah znajdował się na spalonym, ten fakt umknął jednak sędziom.

Arsenal przebudził się w drugiej połowie, ale ostatecznie w pełni zasłużenie awansował do kolejnej rundy. Tam już czeka na Kanonierów najtrudniejszy z rywali – Manchester City.

Komentarze