Znaleźli prosty sposób, aby kibice Wisły nie mogli dopingować swojej drużyny. Absurd, od którego każdy umywa ręce

Kibice Wisły Kraków nie mieli w tym sezonie okazji zobaczyć ani jednego meczu wyjazdowego swojej drużyny. W dwóch pierwszych kolejkach rozgrywek odbywali karę, która została nałożona po barażowym spotkaniu z Puszczą Niepołomice, a od ponad trzech miesięcy są konsekwentnie niewpuszczani na stadiony ligowych rywali. Absurdalny trend trwa, ponieważ każdy umywa ręce i udaje, że problem nie istnieje. "Łączy Nas Piłka" - to hasło funkcjonuje jedynie na banerach reklamowych.

Piłkarze Wisły Kraków świętują zwycięstwo z jej kibicami
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Piłkarze Wisły Kraków świętują zwycięstwo z jej kibicami
  • Kibicom Wisły Kraków od początku sezonu 2023/2024 nie było dane obejrzeć z trybun wyjazdowego meczu swojej drużyny. To konsekwencja tragedii, do jakiej 5 sierpnia doszło w Radłowie
  • Grupy kibicowskie z całej Polski znalazły skuteczny sposób, aby wykluczyć sympatyków Białej Gwiazdy z tego środowiska, a kluby konsekwentnie zamykają przed nimi trybuny z prozaicznych powodów
  • Absurd zdaje się nie mieć końca. Wisła Kraków, choć nieustannie podejmuje różne działania, jest bezradna wobec całej sytuacji i przepisów. Pomocy na próżno szukać także wśród władz Polskiego Związku Piłki Nożnej

Tragedia w Radłowie

Niewątpliwa tragedia, do jakiej 5 sierpnia 2023 roku doszło w Radłowie, stała się doskonałą okazją, aby wykluczyć Wisłę Kraków z kibicowskiego środowiska. Podczas turnieju organizowanego przez kibiców Unii Tarnów, na którym gościła także zaprzyjaźniona grupa z Krakowa, nieoczekiwanie z wizytą wpadły ekipy Zagłębia Sosnowiec oraz BKS-u Bielsko-Biała. Wbrew pozorom – nie było to spotkanie towarzyskie, bowiem szybko wywiązała się brutalna bójka z użyciem ostrych narzędzi, która zakończyła się dramatycznie. Na skutek obrażeń zmarł 40-letni mężczyzna, związany z grupą kibicowską BKS-u Bielsko-Biała. Policja ustaliła, że został on zraniony przez wybuch racy. Pierwotna wersja zakładała, że jeden z kiboli Wisły trafił go rakietnicą, a przeprowadzona kilka dni później sekcja zwłok temu zaprzeczyła. Wskazała ona, że mężczyzna najprawdopodobniej zmarł w wyniku wybuchu racy, którą trzymał w dłoni, na co bezpośrednio wskazywałyby odniesione obrażenia. Sprawa wciąż nie została wyjaśniona, a zarzuty są stawiane kolejnym uczestnikom skandalicznego zdarzenia w Radłowie. Niezależnie od prawdy, jaką wykaże śledztwo, nie będzie miała żadnego znaczenia dla pewnych osób, które wyrok wydały już ponad trzy miesiące temu – Wisła Kraków jest konsekwentnie wykluczana ze środowiska kibicowskiego, jej fani są traktowani nierówno i niesprawiedliwie, a piłkarze w meczach wyjazdowych nie mogą liczyć na doping pobudzający do lepszej gry. Absurd, za którym ślepo podąża cała Polska, a organy decyzyjne są bezradne, lub na takowe się kreują.

Dzień później Legia Warszawa rozgrywała przy Łazienkowskiej spotkanie z Ruchem Chorzów. Na jej trybunie pojawiły się transparenty przeciwko Wiśle, kreujące jej kibiców na “morderców” i “tchórzy bez honoru”. Pojawił się także apel, aby Biała Gwiazda zniknęła ze świata kibicowskiego. Podobna narracja była prowadzona na innych polskich stadionach, a także w mediach społecznościowych.

Kibice Wisły Kraków są traktowani niesprawiedliwie przez władze innych klubów?

Tak 89%
Nie 10%
Nie mam zdania 0%
2683+ Głosy
Oddaj swój głos:
  • Tak
  • Nie
  • Nie mam zdania

Konkurs na najbardziej absurdalne oświadczenie

Na efekty nie trzeba było długo czekać. W kolejny weekend Wisła znów rozegrała wyjazdowy mecz bez swoich kibiców, tym razem jednak nie zostali oni wpuszczeni przez GKS Tychy. Klub ze Śląska wystosował oświadczenie, w którym oznajmił, że jest zmuszony tymczasowo zamknąć sektor gości, gdyż wykryto awarię systemu bezpieczeństwo. W przypływie dobrej woli można uwierzyć, że faktycznie takowa usterka miała miejsce, a moment jej wykrycia oraz konieczności naprawy był całkowicie przypadkowy. GKS Tychy nie poniósł żadnych konsekwencji, więc na podobne działania decydowały się kolejne kluby, którym przyszło w danej kolejce mierzyć się u siebie z Wisłą. Zorganizowane grupy kibiców rezygnowały także z delegacji do Krakowa. Wynikało to jednak z ich woli, natomiast sympatycy Białej Gwiazdy nie mogli wspierać swoich piłkarzy “odgórnie”. Już wcześniej o sprawie z kibicami Wisły Kraków szeroko pisaliśmy w materiale Przemysława Langiera.

Z “przywileju” skorzystała w 7. kolejce Miedź Legnica, która zakwalifikowała starcie z Wisłą Kraków jako mecz podwyższonego ryzyka, dzięki czemu w zgodzie z przepisami mogła odmówić przyjęcia jej kibiców. Uznano, że istnieje uzasadniona obawa przed ich wpuszczeniem, co zagrażałoby bezpieczeństwu pozostałych uczestników spotkania. Motor Lublin swoją decyzję o nieudostępnieniu sektora przeznaczonego dla kibiców krakowskiego klubu argumentował natomiast tym, że sezon wcześniej przy okazji meczu Pucharu Polski wiślacy wrzucili na murawę liczne race, które doprowadziły do jej uszkodzenia.

W trakcie serii trzech ligowych meczów u siebie z rzędu kibice Wisły, stęsknieni możliwością wejścia na inny obiekt, zapowiedzieli mobilizację na wyjazd do Bielska w ramach 13. kolejki. Ich zapędy błyskawicznie ukróciły władze Podbeskidzia, które oświadczyły, że ci nie pojawią się na trybunach. Motywem po raz kolejny była wola zapewnienia bezpieczeństwa. Podbeskidzie zabezpieczyło się do tego stopnia, że przez internet bilet mogli kupić jedynie ludzie, którzy byli już zapisani w klubowym systemie, a w dniu meczu kasy biletowe zostały zamknięte. Nie przełożyło się to pozytywnie na frekwencję, która wyniosła raptem 5079 osób. Kibice Wisły, jak zapowiedzieli, tak zrobili. Pomimo zakazu zjawili się tego dnia w Bielsku, lecz do żadnych spodziewanych przez policję i organizatora zamieszek nie doszło.

Podobne oświadczenie przygotowała Lechia Gdańsk, która jako kolejna podjęła decyzję o rozegraniu domowego meczu z Wisłą Kraków bez obecności jej kibiców, w obawie o ich jakże haniebne zachowanie, zagrażające spokojnemu i bezpiecznemu przebiegowi rywalizacji.

Absurdalne w całej swej okazałości było słynne już oświadczenie Bruk-Bet Termaliki Nieciecza sprzed kilku dni, która jako szósty kolejny klub nie wpuści na stadion kibiców Wisły. Tym razem bezpośrednio przywołano wydarzenia z Radłowa, czyli… sąsiadującej gminie z tą, w której domowe mecze rozgrywa Termalica. Uznano, że to wystarczający powód, aby czuć się niebezpiecznie i odmówić przyjęcia gości. Nieistotny jest fakt, że dotychczasowe spotkania między tymi drużynami przebiegały w neutralnej, nawet dobrej atmosferze, a do Niecieczy jeździło zawsze kilka tysięcy kibiców z Krakowa. Nieistotne jest również, że w zarządzie Termaliki zasiada jedna z twarzy akcji ratowania Białej Gwiazdy. Decydujące były wydarzenia z Radłowa, czyli sąsiadującej gminy z Żabnem, gdzie według policji – doszło do nieszczęśliwego wypadku.

Wisła zewsząd nawołuje do pomocy

Wisła Kraków najpierw podeszła do sprawy dość spokojnie. Kiedy jednak okazało się, że nie jest to chwilowy problem, a sytuacja z każdym kolejnym tygodniem wymykała się spod kontroli, postanowiono działać. Prezes Jarosław Królewski kontaktował się z przedstawicielami kolejnych klubów i próbował ich przekonywać, aby nie ulegali presji wrogo nastawionym do Wisły kibicowskim ugrupowaniom, lecz bezskutecznie. Przy okazji meczu ligowego z Motorem Lublin zaangażowany został Polski Związek Piłki Nożnej, który otrzymał wniosek o wszczęcie postępowania w związku z odmówieniem wpuszczenia kibiców Białej Gwiazdy, lecz takowego procesu nie przeprowadzono. Królewski w swoich mediach społecznościowych napisał wówczas – “Pomimo próśb formalnych, licznych deklaracji, pomysłów wygenerowanych przez Wisłę Kraków kibice naszego klubu nie pojadą do Lublina na mecz swojej drużyny. Wykorzystaliśmy wszelkie możliwości formalne, prawne, relacyjne w czasie który był, aby doprowadzić do tego, aby nasi kibice mogli być częścią meczu weekendowego“.

W bardzo podobnym tonie wybrzmiał komentarz Królewskiego po decyzji Termaliki o rozegraniu nadchodzącego spotkania z Wisłą bez udziału kibiców gości. Przyznał, że od strony formalnej Biała Gwiazda jest bezradna, władze innych klubów tchórzliwe, a jakiekolwiek działania drużyny w stronę opóźniania rozpoczęcia meczów zgodnie z planem mogą być bardzo surowo karane. Prezes krakowskiego pierwszoligowca ma świadomość, że tylko potężny rozgłos całej afery może zmusić odpowiednie organy do konkretnej, odważnej decyzji i ukrócenia tego absurdu.

Do walki o swoich kibiców włączyli się również piłkarze Wisły Kraków. Po przegranym meczu z Podbeskidziem w bardzo mocnych słowach o całej sytuacji wypowiedział się kapitan Alan Uryga, który apelował, aby skończyć z odpowiedzialnością zbiorową, powstałą zresztą na skutek zdementowanych później informacji. “To dla mnie absurdalna sytuacja. Abstrahując od przyczyn to co się teraz dzieje jest dla mnie niezrozumiałe. Mamy więc dziwną odpowiedzialność zbiorową, bazowanie na plotkach, niedomówieniach. Potem to wchodzi na szczebel zarządów, prezesów klubów, a oni pod wpływem nacisków podejmują absurdalne decyzje. Przeciekają dachy, z kranów leci woda, choć nie powinna, pisuary są nieszczelne” – powiedział w wywiadzie pomeczowym.

Po domowym spotkaniu z GKS-em Katowice Urydze wtórował Szymon Sobczak, który przywołał niedawne wydarzenia z Bielska. Stwierdził, że zaistniała wówczas sytuacja była skandaliczna, a prawdziwe zagrożenie wywoływała obecność licznie zgromadzonej grupy ludzi pod stadionem, a nie ewentualne wpuszczenie ich na trybuny, gdzie można było zastosować zdecydowanie skuteczniejsze środki kontroli. “Wszyscy widzieli, jaka panowała atmosfera na naszym stadionie. To piłkarskie święto. Takiego czegoś nie można zaniedbać. Nie próbujmy iść w kierunku zbiorowej odpowiedzialności. Nie podążajmy w tym kierunku. Nie idźmy w patologię piłkarską. Jechaliśmy do Bielska, czekając na naszych kibiców, a ci licznie zgromadzili się pod bramą stadionu. Nie wiem co stwarza większe zagrożenie, ale dla mnie jako piłkarza, zdecydowanie ludzie stojący pod bramą, niż ci wchodzący na stadion. Jest wiele osób, które czekają, żeby ta sytuacja się w końcu wyjaśniła.”

O sprawiedliwość walczą również kibice, którzy w mediach społecznościowych nagminnie oznaczają profile Polskiego Związku Piłki Nożnej i I Ligi, apelując o ich uczciwe traktowanie. Wydaje się jednak, że gigantyczna mobilizacja ze strony prezesa, piłkarzy i fanów nie wystarczy, aby wreszcie doszło do zmiany. Kluczowe w tej kwestii są decyzje władz klubów rywalizujących z Wisłą, które ulegają pod naporem grup kibicowskich i pod byle pretekstem zamykają przed nią stadiony.

Problem, od którego każdy umywa ręce

Ręce Wisły Kraków są związane przez przepisy prawne, a dokładniej uchwałę nr II/85 z dnia 20 lutego 2013 roku, zmodyfikowaną 12 lipca 2019 roku. Głosi ona, że klub przystępujący do danego meczu w roli gospodarza może nie przyjąć kibiców rywala na podstawie decyzji władz państwowych, samorządowych i organów dyscyplinarnych, a także w szczególnie uzasadnionych przypadkach, gdy istnieje ryzyko naruszenia bezpieczeństwa uczestników imprezy masowej. Ówczesny prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek zapewniał zaniepokojonych kibiców, że każdy przypadek będzie rzetelnie weryfikowany, a ponadto musi go poprzedzić odpowiednia procedura. Fragment rozmowy Bońka z Rafałem Musiołem z 2019 roku – “Podkreślam, że chodzi o szczególnie uzasadnione przypadki. Na przykład takie, gdy w poprzednim spotkaniu zespołów X i Y doszło do awantur i demolowania trybun i wyposażenia stadionu. Procedura będzie jasna: prezes klubu będzie musiał z odpowiednim wyprzedzeniem złożyć pismo do organu nadzorującego rozgrywki, czyli do Ekstraklasy, a tam rozstrzygną, czy uzasadnienie jest mocne i niepodważalne. Na pewno nie przejdzie żadne „widzimisię” albo fakt, że jakiś prezes rano wstał z łóżka i wymyślił sobie, że zamknie stadion, bo zrobi kibicom na złość. To będą rzetelne weryfikacji takich wniosków. Nie wchodzi też w grę zamykanie stadionów last minute”.

Dziś wiemy, że obawy kibiców się potwierdziły, a cały proces z rzetelnością ma niewiele wspólnego. Kolejne kluby czują się kompletnie bezkarne i składają wnioski o możliwość zamknięcia przed Wisłą trybuny gości z uwagi na ryzyko, które, w szczególności w przypadku nadchodzącego meczu z Termalicą, są kompletnie bezzasadne. Dla PZPN-u to rozwiązanie jest niezwykle wygodne, gdyż może zrzucić odpowiedzialność na władze klubów, jednocześnie pozostając w cieniu całej afery i udając, że problem nie istnieje.

Wisła natomiast jest kompletnie bezradna. Może odwołać się od decyzji i złożyć wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, co zrobiło na przykład przy okazji spotkania z Motorem Lublin. Jak można się spodziewać – nie zdało to egzaminu. Druga opcja to bezpośredni kontakt z władzami klubu, co także w przypadku Białej Gwiazdy okazuje się bezskuteczne.

W połowie grudnia prezes Fortuna I Ligi Marcin Janicki zorganizuje spotkanie z przedstawicielami klubów, na którym temat zostanie poruszony, a Jarosław Królewski będzie miał możliwość bardziej szczegółowego przedstawienia problemu. Przełomu w tej sprawie można zatem spodziewać się najwcześniej na wiosnę.

Komentarze