- Crystal Palace przegrało u siebie z Liverpoolem (1:2)
- Na gola Matety z rzutu karnego odpowiedzieli Salah i Elliott
- Dzięki tym trzem punktom The Reds przejęli fotel lidera
Przebudzenie The Reds w końcówce, mamy nowego lidera w Anglii
Liverpool był wielkim faworytem sobotniego spotkania na Selhurst Park. Trudno się temu dziwić, skoro Crystal Palace nie zdołało wygrać w Premier League od ponad miesiąca. The Reds mieli prawo, by czuć presję. Gdyby wygrali, zajęliby fotel lidera – przynajmniej do zakończenia spotkania Aston Villi z Arsenalem. Długo jednak czekaliśmy na pierwszą dogodną okazję. Gdy już do niej doszło, była ona autorstwa gospodarzy. W 27. minucie Jordan Ayew świetnie dojrzał po drugiej stronie pola karnego Jeffreya Schluppa, a jego strzał z bliska instynktownie wybronił Alisson. Mało tego, po chwili sytuacja dla gości mogła stać się jeszcze gorsza. Arbiter podyktował bowiem rzut karny po faulu Virgila van Dijka na Odsonne Edouardzie. Analiza VAR udowodniła jednak, że wcześniej Will Hughes sfaulował Konstantinosa Tsimikasa. Do przerwy na tablicy widniał wynik bezbramkowy.
Po zmianie stron sytuacja Liverpoolu bynajmniej się nie poprawiła. W 57. minucie młodziutki Jarell Quansah sfaulował we własnym polu karnym Jeana-Philippe’a Matetę. Do piłki podszedł sam poszkodowany i pewnie pokonał Alissona. To niespecjalnie pobudziło The Reds. Zrobiła to dopiero sytuacja z 75. minuty. Wtedy Jordan Ayew sfaulował Harveya Elliotta, za co Ghańczyk obejrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Chwilę później do siatki trafił Mohamed Salah. Od tamtej pory podopieczni Juergena Kloppa prezentowali się znacznie lepiej i potrafili to wykorzystać. W doliczonym czasie gry pięknym strzałem zza pola karnego popisał się, wprowadzony z ławki, Harvey Elliott. Dla 20-latka było to pierwsze trafienie w tym sezonie Premier League.
The Reds pokazali wielki charakter, w końcówce punktując rywali. To zwycięstwo dało im komplet oczek i awans na fotel lidera. Teraz Juergen Klopp czeka już na mecz Aston Villi z Arsenalem. Po nim Kanonierzy mogą bowiem wrócić na pierwsze miejsce w tabeli.
Blisko niespodzianki w Londynie. Rezerwowy ratuje Liverpool
Komentarze