EuroDziennik #7. Najmocniej rozrywany ekspert, nieoczekiwane dziedzictwo Nawałki

Sebastian Mila
Obserwuj nas w
Na zdjęciu: Sebastian Mila

Z drużyny, która zagrała przeciwko Niemcom w pamiętnym zwycięskim meczu na Narodowym, w kadrze na Euro 2020 zostało już tylko pięciu piłkarzy (z Arkiem Milikiem byłoby sześciu). Ale były selekcjoner pozostawił po sobie jeszcze jedno dziedzictwo – mimowolnie wykreował jednego z najbardziej rozrywanych ekspertów. Także przeze mnie.

EuroDziennik to cykl tekstów z miejsca zdarzeń podczas mistrzostw Europy i przygotowań do nich. Zdjęcia, boki, podróże, stadiony. Nie zawsze o piłce, ale z piłką w tle. Codziennie przed południem.

Euro 2020 – narodziny eksperta

Jesienią 2014 roku Adam Nawałka dość nieoczekiwanie wciągnął do reprezentacji Sebastiana Milę. Ludzie pukali się po głowie i myśleli, że zwariował, bo co kadrze może dać 32-letni piłkarz z Ekstraklasy, już dawno mający swoje najlepsze lata za sobą. Nawałka był prawdopodobnie jedyną osobą w kraju, która w tamtym momencie powołałaby Milę. Ale Sebastian miał przed sobą drugą młodość – dobił Niemców golem na 2:0, błyszczał przeciwko Szkocji (pamiętacie tę akcję z założoną rywalowi siatką i idealnym prostopadłym podaniem do napastników?), a gdy miesiąc później wyszedł w podstawowym składzie na Gruzję (i swoją drogą strzelił gola), nie była to wola samego trenera. To była już wola narodu.

Mila nie dostał powołania na Euro 2016, bo nie zdołał utrzymać formy przez następne półtora roku, ale stał się tym, który kibicom kojarzył się wyłącznie z tym, co dobre w tamtej reprezentacji. Sytuację wykorzystał “Przegląd Sportowy” i dołączył go do swojej ekipy na turniej we Francji. Mila – obok Bartosza Kapustki – stał się największym odkryciem mistrzostw. Naturalny luz, duża wiedza oraz łatwość w wyciąganiu kolegów z szatni przed kamerę sprawiły, że rynek medialny zyskał bezcennego gracza.

Czytaj także poprzednie odcinki EuroDziennika:

Przypominam tę historię, bo zrodziła ona jednego z najbardziej rozrywanych ekspertów. Nie ma drugiej osoby, którą dziennikarze częściej prosiliby o rozmowę od dziś związanego z TVP Sport Sebastiana Mili. Zwłaszcza, że nigdy nie pracowało się przy reprezentacji trudniej. Nie mamy możliwości spotkań z piłkarzami poza konferencjami ani choćby wejścia do hotelu, w którym przebywa reprezentacja.

Naszym pomysłem na dostarczanie wam treści podczas Euro 2020 są nowe formaty, w tym seria vlogów EuroKadry. Dwa odcinki mogliście już zobaczyć (subskrybujcie kanał goal.pl na YouTube!), niedługo przybliżymy trójmiejską bazę reprezentacji. A skoro była mowa o Sebastianie Mili i jego rozrywaniu, to niżej krótka rozmówka z nim. Spisana, choć nagrana do EuroKadrów właśnie.

Czy kiedykolwiek zdarzyło się, byś wiedział o reprezentacji Polski mniej niż w tym momencie? Mam na myśli oczywiście wiedzę przed wielkim turniejem.

To dobre pytanie, choć wydaje mi się, że dużo wiem. Wiem, co się może wydarzyć. Sporo chłopaków znam, z wieloma grałem, a z kilkoma innymi mierzyłem się na boisku, chyba z jakimiś 90 proc. kadrowiczami się spotkałem, więc jest jakiś przepływ informacji, ale żadnych tajemnic podać nie mogę. Sporo wiem i wydaje mi się, że niczym raczej mnie nie zaskoczą.

To skoro wiesz…

… To jaki wynik będzie (śmiech).

Nie spytam o to, bo na wynik wpływa tyle zmiennych, a dwa plus dwa często nie równa się cztery, ale chciałbym z tobą porozmawiać o tym, na czym budować nadzieję, by wynik był dobry. Wszyscy znamy minusy tej drużyny i jej problemy. Ale gdzie szukać plusów?

Najmocniejszym fundamentem są personalia. To powinno nas pchnąć do tego, że powinniśmy ugrać cokolwiek, bo dlaczego mielibyśmy nie wygrać ze Słowacją, kiedy mamy Roberta Lewandowskiego, Grześka Krychowiaka, Wojtka Szczęsnego, Kamila Glika, Piotrka Zielińskiego i tak mógłbym wymieniać jeszcze piłkarzy. A gdybym miał wymieniać u Słowaków, musiałbym nas postraszyć Hamsikiem, który jest niewątpliwie bardzo dobrym piłkarzem, ale jednak już ten prime ma za sobą.

Czy Paulo Sousa nie posadził się twoim zdaniem na minie przyjmując propozycję Zbigniewa Bońka? Pierwsze zgrupowanie to jeden trening i od razu mecz el. MŚ. Testował piłkarzy, bo musiał testować. Postawił się w bardzo trudnej sytuacji.

Na pewno wziął tę drużynę w niełatwym momencie, ale też miał okazję przejąć zespół z najlepszym piłkarzem świata. Był to dla niego kąsek, nie wiem, czy jedyny, ale kusiło zapewne, że to reprezentacja, która wygrała grupę, która regularnie jest na dużych imprezach i ma szereg piłkarzy grających w dobrych ligach na wysokim poziomie. No i to może być dla niego trampolina. Na razie mówi się o Fenerbahce, ale gdyby naszej reprezentacji dobrze poszło na Euro, myślę, że takie kluby mogłyby pomarzyć o trenerze Sousie. Więc pewnie widzi swoją szansę.

***

W sobotę wyjątkowo nie będzie EuroDziennika. Ten dzień od świtu spędzę w podróży. Wraz z kilkoma dziennikarzami jedziemy do Kaliningradu, skąd mamy samolot do Sankt Petersburga. Akurat przylecimy w dniu meczu Rosja – Belgia, który obejrzę z miejscowymi. Obrazkami na pewno się podzielę.

Komentarze