Tak gra reprezentacja Polski. Jaki system wybierze Michał Probierz?

Wreszcie jest jasność i nie ma debaty. Skoro bowiem Michał Probierz z dużym zdecydowaniem odrzuca możliwość zmiany ustawienia, to pewnym wydaje się, że swoją drużynę widzi wyłącznie w ustawieniu z trójką środkowych obrońców. Niech więc zaczną się piłkarskie szachy.

Michał Probierz
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Michał Probierz
  • Jaki system wybrał Michał Probierz
  • Co wiemy o taktyce jego reprezentacji
  • Czego nie lubi reprezentacja Estonii
  • Jak może zagrać kadra w czwartek?

Historyczny wynik

To dla reprezentacji Polski będzie pewna nowość. Pięciu meczów z rzędu w systemie z trójką środkowych obrońców kadra nie rozegrała od 2021 roku i samej końcówki pracy Paulo Sousy w Polsce. Za Fernando Santosa Biało-czerwoni byli odzwierciedleniem ostatnich lat: chaosem koncepcji, mieszaniną systemów, współprac i zależności. W efekcie nie funkcjonowało nic.

Selekcjonerowi należy przyznać rację. Przecież od przejęcia reprezentacji nie przegrał jeszcze meczu, pod tym względem cztery pierwsze jego spotkania dały wynik historyczny. Co prawda nie uratował awansu na Euro 2024 bezpośrednio z najsłabszej w dziejach grupy eliminacyjnej, ale ma szansę w barażach. Tam też – w teorii – w oczekiwanym dwumeczu wystarczy nie przegrać, by znaleźć się na turnieju.

Tylko u nas

Probierzowi można też przyznać rację, bo przeciwko rywalowi pokroju Estonii – ostatnia wygrana w styczniu 2023 roku, 123. pozycja w rankingu FIFA – reprezentacja powinna myśleć o sobie. Niezależnie od stawki spotkania i bez lekceważenia przeciwnika, ale z silnym przekonaniem, że własną wartością – i własnym planem na mecz – jest w stanie takiego rywala rozbić bez większych problemów.

To, co możemy zrobić, to doskonalenie tego, co dobrze nam wychodziło jesienią i poprawienie tego, co nie funkcjonowało, przede wszystkim skuteczności, bo to jej zabrakło z Mołdawią i Czechami. Nie zmienimy nagle całego ustawienia, tylko dlatego, że Kuba Kiwior w Arsenalu gra na boku, a nie na środku obrony. To samo dotyczy Nicoli Zalewskiego, który po zmianie trenera funkcjonuje w innym systemie niż przez wcześniejsze trzy lata – podkreślał Probierz.

Inny od Nawałki

W dotychczasowych meczach swojej kadencji Probierz majstrował wyłącznie przy liczbie zawodników w drugiej linii. Defensywę zabezpieczało jeden lub dwóch pomocników, a od tego zależało ilu reprezentacja miała atakujących. Różnice w grze kadry wynikały, jeśli już, to z profili poszczególnych zawodników.

Różnice tylko wydają się pozorne, ale tak naprawdę wiele zależy od profili dostępnych piłkarzy. W meczu z Wyspami Owczymi obok Arkadiusza Milika zagrali Sebastian Szymański i Piotr Zieliński. Bliżej siebie, często schodząc do środka i podwajając rolę pomocników, ale przynajmniej było widać więcej niż zalążek ich współpracy. Gdy na następne spotkanie z Mołdawią Probierz odjął jednego pomocnika i cofnął obydwu rozgrywających, by Świderski dołączył do Milika, to nagle ataki pozycyjne i kooperacja dwóch najbardziej kreatywnych zawodników została przerwana.

Z Czechami zabrakło chorego Zielińskiego, więc w jego buty starał się wejść Jakub Piotrowski. Średnie pozycje mówią więcej, niż pokazywało to boisko, ale widać było po pomocniku Łudogorca, że nie czuje się idealnie w roli rozgrywającego. Jedynym wyjątkiem była… akcja bramkowa, gdy świetnie zastąpił na środku ataku Roberta Lewandowskiego i wykończył atak przyspieszony przez Nicolę Zalewskiego. Wreszcie z Łotwą znów Probierz wycofał jednego z dwóch defensywnych pomocników i po bokach Damiana Szymańskiego grało dwóch bardziej ofensywnie usposobionych piłkarzy.

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, wyświetlacz

Opis wygenerowany automatycznie

Na szczęście dla selekcjonera jedną debatę ma już odpuszczoną: może być mniej sprzymierzeńców takiego systemowego rozwiązania, jakie Probierz preferuje, ale przynajmniej nikt nie zastanawia się, czy polski piłkarz da radę grać w trójce obrońców. To wcale nie tak dawne czasy, gdy na wątpliwości fanów, ale i samych reprezentantów musiał odpowiadać Adam Nawałka, co zresztą nie do końca mu się udało. Po eliminacjach mundialu 2018 zmienił on system, lecz nie przekonał piłkarzy i ostatecznie kadra skończyła w rozkroku. Bez wiary w system, który dał jej awans, bez zaufania do tego, co miało być rozwiązaniem jej bolączek.

  • Zobacz również poniższy materiał wideo na temat Michała Probierza.

Gdy przypomnimy sobie tamten okres testów, to Nawałka zaczynał od defensywy. Pierwsze sparingi po eliminacjach przypominały długie i męczące gry treningowe w których najważniejsze było trzymanie odpowiednich odległości i pozycji w ustawieniu bez piłki. Probierz takiego szczęścia nie ma, jego kadra od pierwszych minut kadencji była zmuszona do dominacji. Musiała wygrać każde spotkanie, notowała więcej niż 60-procentowe posiadanie piłki, co nawet dla samego selekcjonera było pewną nowością. Prowadząc kluby, jak i reprezentację młodzieżową dał się zapamiętać jako trener wybierający reaktywność nad dominację. Najlepszy mecz jego kadry do lat 21? 3:0 z Kosowem w którym Polacy mieli piłkę przez ledwie 37 procent czasu. Najgorszy występ? Remis z Finlandią w którym udział w grze wynosił ponad 60 procent i do niczego nie prowadził.

Czego nie lubi rywal

Jednak przy całej przewadze jakościowej reprezentacji Polski, jej gra za kadencji Probierza nie jest trudna do rozczytania. To zespół, który wykorzystuje całą szerokość boiska, jest bardzo zależny od dyspozycji wahadłowych i często dośrodkowuje. W ataku pozycyjnym – fazie gry dalekiej od ideału w całej historii naszej kadry – brakuje ruchu na wolne pole, stąd istotne jest to, jaką przewagę stworzą jednostki. Portal analityczny WyScout sklasyfikował cztery z sześciu goli “nowej” kadry jako efekt udanego dryblingu.

Siłą rzeczy, największą swobodę reprezentacja miała w tych meczach, gdy rywale bronili się czwórką obrońców. To drużynie z systemem z wahadłowymi zawsze daje przewagę szerokości, czego przykładem mógł być pierwszy gol strzelony Łotwie. Nicola Zalewski wygrał pojedynek z lewej strony i przerzucił piłkę nad całą obroną do zbiegającego z przeciwległego skrzydła Przemysława Frankowskiego. Dla bocznego defensora Łotyszy była to sytuacja niemal nie do wybronienia, gdy finalizujący atak zawodnik długo pozostawał poza zasięgiem jego wzroku.

Jednak Estończycy grają na piątkę obrońców. Selekcjoner Thomas Häberli tylko raz w trakcie swojej kadencji wybrał inne rozwiązanie – i przegrał. Jednak jeszcze ciekawsze jest to, jak przeciwko Estonii ustawiali się rywale w eliminacjach. Jedynie Azerbejdżan wybrał system, który też wykorzystywał trzech środkowych obrońców. W pierwszym starciu z Estonią zremisowali, drugie wygrali, choć… oddali mniej strzałów. Zupełnie jakby gra systemem odzwierciedlającym ustawienie zespołu Häberliego pomagała im się bronić. Dlaczego?

Głównie ze względu na trudniejsze wsparcie dla wahadłowego. W takim starciu systemów walka na boku jest pojedynkiem dwóch wahadłowych. Stworzenie przewagi wymaga zejście do bocznej strefy albo pomocnika, albo napastnika. Za każdym razem jest to łatwiej kontrolowane niż gdyby w innym systemie skrzydłowemu na obieg za każdym razem ruszał boczny obrońca. Ten skrajny w trójce może być mniej chętny do podjęcia takiego ryzyka, bo Estończycy często wystawiają dwóch napastników. Można założyć, że także Michał Probierz nie będzie dopuszczał do sytuacji w której jego stoperzy zostają bez przewagi liczebnej na atakujących przeciwnika.

Przykładem stanowiącym o różnicy może być ostatni mecz najbliższych rywali Biało-czerwonych. Zimą Estończycy rozegrali sparing ze Szwecją w Pafos na Cyprze. Warunki były dalekie od optymalnych: deszcz sprawił, że piłkę rozgrywało się z trudem, co zresztą przełożyło się na gola dla Estonii z wysokiego pressingu. Ale Szwedzi stosunkowo szybko wyrównali. Po dosyć przypadkowym wyprowadzeniu piłki ze środka pola na bok (obrazek nr 1 na poniższej grafice), skrzydłowy Taha Ali znalazł się sam na sam z wahadłowym (2), choć od razu dostał wsparcie środkowego pomocnika i bocznego obrońcy. To skupiło uwagę jednego z trzech środkowych defensorów Estonii (3), który wyszedł ze “światła bramki” i ułatwił minięcie go dośrodkowaniem. Cały atak skończył przeciwległy skrzydłowy Szwedów (4), Sebastian Nanasi.

Obraz zawierający trawa, stadium, Sztuczna murawa, Stadion piłkarski

Opis wygenerowany automatycznie

Ta jedna sytuacja pokazała, jak trudną z perspektywy zespołu broniącego jest sytuacja w której atakujący rywale nagle są w stanie stworzyć znaczącą przewagę liczebną na boku. Jest o to łatwiej w systemie z czwórką obrońców niż z trójką, choć także w przywoływanym przykładzie najważniejsza była jakość indywidualna skrzydłowego. Można sobie jednak wyobrazić, że środkowy obrońca z trójki inaczej zachowuje się widząc, że nie ma bezpośredniego zagrożenia ze strony dwóch wbiegających w bocznej strefie Szwedów.

Systemowe rozwiązanie

Wiemy jednak, że Michał Probierz systemu nie zmieni. Co więc może zrobić selekcjoner? W ataku pozycyjnym szukać albo odizolowania wahadłowych w ich starciach z bezpośrednim rywalem – i liczyć na ich umiejętności oraz kreatywność – lub dać im wsparcie. Te bardzo zależy od wyboru liczby pomocników i atakujących. Gdyby napastników było trzech (poniższa grafika), to szansa na takie wsparcie ze strony “dziesiątki” (rozgrywającego) jest teoretycznie większa. Zwłaszcza, jeśli skrajni z trójki środkowych obrońców rywala nie będą zbyt chętnie wychodzić ze “światła bramki”.

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, diagram, krąg

Opis wygenerowany automatycznie

Gdyby jednak selekcjonerowi zależało na odizolowaniu wahadłowych, to system 3-5-2 wydaje się nieco bardziej optymalny (grafika poniżej). Wówczas trójka środkowych pomocników jeszcze bardziej skupia uwagę tej formacji przeciwnika, ale też może – poprzez szersze ustawienie w ataku pozycyjnym – zmusić rywali do biegania. Przy wygranym pojedynku wahadłowego daje to również obecność dwóch napastników w polu karnym, a przecież nad skutecznością najbardziej lamentował selekcjoner.

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, diagram, design

Opis wygenerowany automatycznie

Systemy mogą być różne, ale wartości konieczne do prowadzenia ataku pozycyjnego się nie zmieniają. Trzeba kadrze cierpliwości i powtarzalności. Estonia nie może sprawić Polsce problemów, ale to od Biało-czerwonych będzie zależało, ile nerwów kosztować będzie ten mecz. Z Łotwą otwarcie było mocne, z szybko strzelonym golem, podobnie było na Wyspach Owczych. Ciężko też oczekiwać, by na boisku wszystko było przez kadrę realizowane perfekcyjnie, automatycznie i płynnie. Na wypracowanie tego potrzeba czasu, którego Probierz od początku kadencji nie ma. Paradoksalnie to przy tablicy może wykonać równie ważną część swojej roboty: przedstawiając plan, pokazując najlepszą drogę do bramki rywali i przekonując, że to właściwe rozwiązanie. Kadra może znów przypominać oblężoną twierdzę, ale niech przynajmniej wie, jaką w czwartek będzie miała przewagę jakościową i co powinna z nią zrobić.

Komentarze