Jak oni śmią cieszyć się z takiego awansu? Internet wydał wyrok: nie można

Stała się rzecz straszna. Po kompromitujących eliminacjach do Euro 2024, uratowanych ostatecznie w barażu, niektórzy piłkarze udokumentowali swoją wielką radość – zupełnie jakby nie było im wstyd. A przecież oni powodu do radości nie mają mieć prawa. Powinni pokornie założyć worki pokutne, a prosto ze stadionu udać się do hotelowych łóżek. Tak nakazuje etykieta narzucona przez ich rodaków.

Piotr Zieliński, Tymoteusz Puchacz i Jan Bednarek
Obserwuj nas w
Na zdjęciu: Piotr Zieliński, Tymoteusz Puchacz i Jan Bednarek

  • Piłkarze reprezentacji Polski wrzucili w Internet zdjęcia z radości po meczu Walia – Polska
  • I się zaczęło: nie można się cieszyć! Nie wypada po kompromitujących eliminacjach
  • Piłkarze je zawalili i byli za to słusznie rozsmarowywani. Dziś nie mają nawet prawa do naturalnych ludzkich zachowań, które – jestem tego pewien – wyglądałyby identycznie u każdego krytykującego, który znalazł się na ich miejscu

“Gloryfikacja bylejakości”

W środę cztery tysiące użytkowników Twittera polubiło wpis o treści:

Są tacy, którym te zdania nie przypadły do gustu, ale w kolejnych setkach można liczyć komentarze popierające autora. I rozsmarowujące cieszących się piłkarzy. Bycie zawodnikiem reprezentacji Polski w 2023 roku nie było najbardziej popularną profesją, łączyło się ze wstydem oraz przyklejoną do tego zawodu permanentną kompromitacją – to fakt – zatem na początku 2024 roku okazywanie radości przez tę grupę zawodową jest postrzegane jako przestępstwo.

Jak można nie mieć wstydu celebrować awansu na Euro 2024, gdy przerżnęło się z Mołdawią?

Jak można wrzucić w sieć zdjęcie z cygarem, gdy zajęło się trzecie miejsce w grupie śmiechu?

Jak można w ogóle mieć jakąkolwiek radość z wpełznięcia na mistrzostwa – jak to zgrabnie określił Leszek Milewski – jak szczur do śmietnika?

Zapewne każdy z popierających powżysze postulaty, będąc członkiem reprezentacji Polski po wygranym barażu z Walią, nie czułby potrzeby okazania radości z tego, że jednak zagra na wielkim turnieju. Nikt nie odczułby gigantycznego poczucia ulgi i emocjonalnego zjazdu, jaki musiał wygenerować się po 120 minutach stresu i wygranych karnych. Nie, nikt krytykujący dziś zdjęcie z cygarami by się nie cieszył, za to każdy z nich miałby w Cardiff w głowie wyłącznie przerżnięty poprzedni rok. Radość można odczuwać tylko z rzeczy wielkich. Cieszenie się z mniejszych to “gloryfikacja bylejakości”.

Tylko u nas

Puchacz się nie kompromitował, ale on też nie może się cieszyć

Wypomina się radość Tymoteuszowi Puchaczowi, który w barażach odegrał marginalną rolę, więc to nie jest tylko zarzut do autorów klęski w pierwszej fazie eliminacji. Puchacz nie grał ani w Kiszyniowie, ani w Tiranie, ale z awansu reprezentacji Polski też się nie może cieszyć. Kibic reprezentacji nie będący w ogóle w kadrze może, ale powołany na ławkę Puchacz, też w pewnym sensie będący kibicem, w dodatku mający w drużynie własnych przyjaciół i szansę wyjazdu na wielki turniej – wykluczone.

Z piłkarzy, którzy na konferencjach prasowych wygłaszają hasła rodem z czatu GPT, jest szydera, ale po zwycięstwie w jednym z najważniejszych meczów w ich karierze nakazuje im się zachowywać jak robot bez emocji. Bo dziewięć miesięcy temu przegrali z Mołdawią, a sześć – z Albanią. Puchacz nie może wejść do szatni z głośnikiem i zapodać disco-polo, bo w oczach idealnych i poprawnych do szpiku kości rodaków staje się debilem. Bednarek nie może się uśmiechać. Żadnych stanów euforycznych, naturalnych po odniesieniu zwycięstwa zapewniającego konkretne i niemałe benefity. Jeśli wcześniej odnosiłeś złe wyniki, później obowiązuje zakaz bycia człowiekiem (przy założeniu, że człowiekiem jest ktoś wykazujący naturalne ludzkie zachowania).

Oglądaj także: Michał Probierz – osąd selekcjonera

Co mówi psychologia?

A tak całkiem poważnie. Kapitalny wpis w tym temacie umieścił na Twitterze kielecki dziennikarz TVP, Mateusz Żelazny. Zamieszczam go w całości, bo żadna z liter nie powinna tu uciec.

“To nie jest tu problemem gloryfikacja bylejakości, tylko raczej typowe wrzucanie wstecznego biegu i szczypanie po piętach, bo ktoś śmiał w tym nastawionym na cierpienie społeczeństwie, wyrazić radość.

Tak – to były koncertowo spaprane eliminacje.

Niemniej wczoraj odnieśliśmy także sukces. Przepchnęliśmy trudny mecz na niełatwym terenie, a reprezentacja udowodniła, że – inaczej niż to zwykle bywało – nie pęka na robocie. Te karne były grane pod mega presją, którą piłkarze dźwignęli – co zwykle nie było tak oczywiste.

Awansowaliśmy – to jest ostatecznie sukces, z którego trzeba się cieszyć.

Ten nieznany mi kolega poniżej, rzucił tezą, że radość w takim momencie, będzie destrukcyjna i przyniesie negatywne konsekwencje. Tak wynika z wpisu. Nie wiem jakie ma kompetencje (bo może ma) do rzucania takich twierdzeń, ale muszę go zmartwić. Grubo się myli.

Są badania – i to całkiem sporo – które mówią, że świętowanie małych sukcesów – nawet błahych – przynosi tylko pozytywne efekty. Dla jednostki i dla grupy. To mówi nauka, psychologia. Matiego jednak boli zapalone cygaro, więc postanowił uszczypnąć kadrę w piętę. Może drażni go radość innych? Nie wiem. Wiem tylko, że pisze farmazony.

Pisałem to ja – student psychologii i człowiek pracujący przy sporcie od dwóch dekad.

Nie słuchajcie takich marud – udało wam się coś w życiu? Cokolwiek, nawet maleńkiego. Miejcie odwagę pochwalić samych siebie. Wszystkim nam to wyjdzie na dobre”.

Komentarze