Mateusz Dróżdż dla Goal.pl: Potrzeba 3-4 lat, by sprzedawać regularnie zawodników za 10 mln euro [WYWIAD]

Cracovia wchodzi w nowy sezon z nowym projektem. Nie w nim co prawda Kallmana, Rózgi czy Ghity, ale jest Luka Elsner, trener z bardzo ciekawym CV. Mateusz Dróżdż, prezes Pasów, opowiedział nam o budowaniu składu, celach, ale również o tym, co sądzi o dziennikarstwie czy zmianach w PZPN.

Mateusz Dróżdż, prezes Cracovii
Obserwuj nas w
Sopa Images/Alamy Na zdjęciu: Mateusz Dróżdż, prezes Cracovii
  • W Cracovii przed sezonem 2025/26 zaszły duże zmiany. Klub opuściło kilka gwiazd, m. in. Benjamin Kallman, Virgil Ghita czy Filip Rózga. W ich miejsce przyszli póki co Dominik Piła, Filip Stojilković i Mateusz Praszelik. Jest też nowy trener Luka Elsner.
  • – Moim zdaniem potrzeba 3-4 lat, by sprzedawać regularnie zawodników za około 10 mln euro – mówi Mateusz Dróżdż o rynku transferowym w Ekstraklasie.
  • Prezes Cracovii opowiedział nam o planach rozbudowy bazy treningowej w Rącznej. Pieniądze na to Cracovia ma dzięki sprzedaży gruntów na tzw. Cichym Kąciku.

„Misunderstanding”

Może zacznijmy od spraw, które już Cracovia zamknęła. Zimą często pytano Pana o sprzedaż Benjamina Källmana. Wtedy odpowiadał Pan, że nie sprzeda go Pan za niską kwotę, bo klub odbije to sobie, zajmując wyższe miejsce w tabeli. Ale wiosna nie była aż tak dobra w wykonaniu całej Cracovii i samego Fina jak jesień? Dziś żałuje Pan, że nie puściliście Källmana zimą i nie zarobiliście tego, powiedzmy, 800 tysięcy, może miliona euro?

Z jednej strony można powiedzieć, że gdybyśmy skończyli na 10. miejscu, to byśmy żałowali. Ale finiszowaliśmy na 6., które nas satysfakcjonuje, choć chyba nie wyciągnęliśmy maxa. Patrząc na bilans zysków i strat, na to, że Benjamin strzelał gole podczas tej słabej rundy wiosennej, to uważam, że to decyzja, która się broni. Najlepsza byłaby wtedy, gdyby udało się z nim przedłużyć kontrakt, ale niestety do tego nie doszło.

Källman odszedł, a potem jego żona zamieściła dziwny wpis w swoich social mediach. Jak wy, jako Cracovia, poczuliście się po tym poście?

Naprawdę nie wiem, o co żonie Benjamina chodziło. Rozmawiałem nawet z Benem o tym i on twierdzi, że to był „misunderstanding” [nieporozumienie – red.]. Ciężko mi nawet znaleźć jakąś sytuację, która mogłaby spowodować takie słowa, zwłaszcza, że był uwielbiany przez fanów. Trzeba byłoby zapytać autorki posta, co miała na myśli? Ciężko mi więc to komentować.

Cracovia z nowym trenerem

W ubiegłym sezonie Cracovia zajęła 6. lokatę, najwyższą od sezonu 2018/19. A mimo to pożegnaliście się z trenerem Dawidem Kroczkiem. Co zdecydowało o tym, że nie przedłużyliście z nim kontraktu?

Rzeczywiście całościowo to był dobry sezon. Można patrzeć na to z dwóch stron. Jedna jest taka, że jesteś niewolnikiem własnego sukcesu. Ale z drugiej: przecież wiemy, jaka jest jakość drużyny i jakie cele są przed nami postawione. Była obawa, że ich nie zrealizujemy przez to, że nie umieliśmy wyjść z kryzysu. I nie mówię tu tylko o trenerze, ale o całej drużynie, czy też klubie. Podjęliśmy decyzję o rozstaniu, bazując na tym, co sobie założyliśmy na ten rok i biorąc pod uwagę, że w 18 meczach wygraliśmy 3 razy.

Trzeba przyznać, że szukając następcy, nie poszliście na łatwiznę. Luka Elsner nie jest z tzw. karuzeli, ma bogate CV, pracował w Ligue 1. Jak wyglądał proces poszukiwania szkoleniowca przez Cracovię?

Kandydatura Luki Elsnera pojawiła się w samej końcówce. Odbyliśmy pierwsze spotkanie, podczas którego trener przedstawiał analizę gry Cracovii i był świetnie przygotowany. Co ciekawe, pokazywał nam też analizę PSG. Jarkowi Gambalowi, który także był obecny. Powiedziałem, że fajnie było dotknąć wielkiej piłki. Miałem wtedy poczucie, że ściągnięcie Elsnera do Krakowa jest niemożliwe. Ale potem jeszcze raz się z nim spotkałem, rozmawialiśmy bardziej o Cracovii, o tym, co udało się zrobić przez ostatnie 18 miesięcy, co chcemy zrobić w kolejnych latach i jakoś to wyszło.

Widać, że jest to trener o innej metodyce i metodologii pracy niż polscy trenerzy, aczkolwiek od razu zaznaczam nie mówię, że ta polska jest zła. Na pewno widzę duże różnice w stosunku do szkoleniowców, z którymi ja miałem do czynienia.

Podnoszenie poprzeczki

Na czym polegają te różnice?

Trener Elsner bardzo dużą wagę przywiązuje do aspektu mentalnego piłkarzy. Drużyna też bardzo mocno trenuje, jest bardzo intensywnie. Dla niego nie jest najważniejsze to, żeby rozbudowany, 15-osobowy sztab, ale to, żeby mieć zawodników, którzy teraz pójdą w ogień za nim i Cracovią. Zaczynamy od ludzi, a nie od detali. Można powiedzieć, że w jego koncepcji wykorzystywane są proste rzeczy. A z jakim skutkiem? To już zobaczymy.

A czym Wy go przekonaliście do Cracovii? Zakładam, że człowiek z takim CV ma sporo propozycji.

Może to zabrzmi nieco zaskakująco, ale projektem, ponieważ przedstawiliśmy mu nasz plan. Poza tym Kraków jest bardzo atrakcyjnym miastem, a klub ma dobrą bazę treningową. Finalnie, jeśli człowiek analizuje Cracovię od A do Z, jeśli weźmie pod uwagę także to, że klub ma dużego właściciela, to jest tu wszystko do tego, by się rozwijać, by zrobić wynik.

Czy trener Elsner może stać się nową twarzą Cracovii? Pytam o osobowość. Przychodzi na myśl case Marka Papszuna, z którym Raków jest bardzo mocno kojarzony.

Myślę, że tak. Ten człowiek ma chociażby autorytet i może stać się nową twarzą Cracovii.

Jednocześnie zatrudniając takiego trenera, zawiesiliście sobie wysoko poprzeczkę. Wymagania będą większe niż dotychczas. Jeśli zajmiecie miejsce poniżej 6., to kibice, patrząc jedynie na miejsce w tabeli, mogą powiedzieć, że popełniliście błąd, rezygnując z trenera Kroczka i zatrudniając Lukę Elsnera.

Zgadzam się z tym, że po to zatrudniamy trenera Elsnera, żeby sobie podnosić poprzeczkę. Ale trzeba też wziąć pod uwagę sytuację kadrową. Straciliśmy Rózgę, Källmana, Ghitę, van Burena czy Sokołowskiego. Te braki musimy uzupełnić. Pamiętajmy też, że osoba trenera nie jest jedynym czynnikiem, który rozstrzyga o tym, że klub gra w europejskich pucharach albo zajmuje 8. miejsce. Tak samo jak nie tylko trener Kroczek zdecydował, że po rundzie jesiennej poprzedniego sezonu byliśmy na 5. lokacie. To jest praca całego klubu.

Mamy ambitne plany, bo jesteśmy ambitnymi ludźmi. Zespół jest dobry, aczkolwiek jeśli nie uda nam się dodać do niego jakości, to trudno będzie powalczyć o europejskie puchary. O ile spodziewałem się, że Källman odejdzie, o tyle byłem zaskoczony ofertą za Ghitę. Myślałem też, że Mick van Buren zmieni trochę zdanie o swoim pobycie w Cracovii. Stało się inaczej. Teraz musimy mocno pracować nad wzmocnieniami.

Potrzeba wzmocnień

No właśnie. Nie ma tych piłkarzy, których Pan wymienił, a 3 z nich to byli zawodnicy absolutnie kluczowi w zeszłym sezonie. Co prawda jest kilka powrotów, przyszli nowi, ale i tak istnieje obawa, że po prostu będziecie dysponować słabszym składem niż w poprzednim sezonie.

Zgadza się. Trzej z nich to byli podstawowi zawodnicy Cracovii. Ci, którzy już do nas przyszli, predysponują do bycia w pierwszym składzie. Do tego wrócili Knap, Rakoczy i Atanasov. Ale oczywiście potrzebujemy kolejnych jakościowych zawodników i musimy teraz wykonać dużą pracę w tym kierunku.

Chcecie zamknąć skład przed 1. meczem sezonu? Czy raczej przewiduje Pan ruchy kadrowe do samego zakończenia okienka transferowego?

Myślę, że do końca okienka, co oczywiście nie jest do końca dobre. Ten szkielet drużyny powinien być jednak gotowy przed pierwszym meczem. Nie chcę tu szukać dla siebie usprawiedliwienia, ale jeśli idziemy w kierunku sprowadzania piłkarzy o określonej jakości i biorąc pod uwagę to, że nie jesteśmy klubem pierwszego wyboru, to na te transfery trzeba czekać. Tak naprawdę z każdym dniem, otrzymujemy coraz lepsze propozycje zawodników, co nie znaczy, że chcemy czekać do ostatniego dnia.

10 mln euro za 3-4 lata?

Skoro jesteśmy przy temacie transferów do polskiej ligi, to na myśl przychodzi mi temat siły Ekstraklasy. Ma ona fajną otoczkę, ale gdy przychodzi klub i chce kupić piłkarza stąd, to nie płaci 12 mln euro tylko 2 mln euro. Trochę jak w tym memie – gdyby Filip Rózga nazywał się Rózgović i był Chorwatem, kosztowałby 4 razy tyle. Zastanawiam się, czy to rzeczywiste odzwierciedlenie poziomu, czy może po prostu jest takie nastawienie, że u nas po prostu można tanio kupić.

Ostatnio odbyłem parę rozmów z ludźmi ze świata piłki, ale spoza Polski, i oni nawet byli zdziwieni, że jesteśmy w stanie sprzedać piłkarza za 3-4 mln euro. Chyba więc bardziej chodzi o odbiór ligi pod względem sportowym, który jeszcze się nie zmienił.

Wewnątrz ligi jest coraz większy profesjonalizm. Kluby Ekstraklasy płacą bardzo duże pieniądze i moim zdaniem potrzeba 3-4 lat, by sprzedawać regularnie zawodników za około 10 mln euro. Myślę, że w tym okienku padnie rekord wydanych pieniędzy na transfery do Ekstraklasy.

Za nami zjazd PZPN. Jest Pan zadowolony z rozstrzygnięć, jakie podczas niego zapadły? Pytam przede wszystkim o wzmocnienie roli klubów w zarządzie.

To na razie zmiana ludzi. Ale za tymi ludźmi idą duże oczekiwania. I trzeba po prostu coś zmienić. Już abstrahując od sytuacji z reprezentacją, to są obszary, które wymagają innego podejścia.

Jakie to obszary?

Poza reprezentacją to szkolenie. Myślę, że można też więcej zrobić na linii współpraca PZPN – kluby. Początkowo to wyglądało dobrze, potem coś się zacięło. Ta maszyna jest dość skomplikowana, bo jeszcze do tego dochodzą wojewódzkie ZPN-y. Ale jeśli chodzi o małopolski, to po zmianie prezesa [nowym został Bartosz Ryt – red.], widzę bardzo dużą poprawę.

Powrót do racjonalnych stawek

Kilka decyzji zapadło jednak po myśli klubów. Na przykład usunięcie przepisu o młodzieżowcu. Ale to chyba był głównie efekt nadchodzących wyborów.

Na początku, gdy pracowałem jeszcze w Zagłębiu Lubin, byłem zwolennikiem tego przepisu. I dalej bym go popierał, gdyby sytuacja na rynku była zdrowa. Ale tak się nie stało. On pociągnął za sobą bardzo mocny wzrost wynagrodzeń. Tak naprawdę tę podstawową pensję ustalało się od pensji młodzieżowca. I to odbijało się na zarobkach innych piłkarzy. Bardzo dobrze się stało, że już go nie ma.

Młodzieżowcy zeszli teraz z oczekiwań finansowych?

Tak, widzę dużą zmianę. Mówimy teraz o racjonalnych stawkach.

Fame MMA vs KSW

Parę miesięcy temu w programie Biznes Klasa skrytykował Pan środowisko dziennikarskie. Powiedział Pan, że „w Polsce nie ma już dziennikarzy sportowych. Mówię szczerze i bezczelnie. Uważam, że jest teraz taka pogoń za informacją, że ja nazywam ich informatorami”. Żałuje Pan tych słów czy wręcz przeciwnie?

Myślę, że trochę tę moją wypowiedź spłaszczono, bo powiedziałem „co do zasady”. Potem odezwały się do mnie osoby, które argumentowały, że do dziennikarstwa sportowego zalicza się też dziennikarstwo informacyjne. Jeśli tak rzeczywiście do tego podejdziemy, to moja wypowiedź była zbyt prostolinijna, bo wrzuciłem wszystkich do jednego worka. Jeżeli zaś mówimy o dziennikarstwie opiniotwórczym w rozumieniu takim, że przestajemy gonić za sensacją, a konstruujemy twórcze opinie, to podtrzymuję to, co powiedziałem. Żeby była jasność – cenię niektórych dziennikarzy, ale nie podoba mi się ten bieg za informacją na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”. I to dotyczy nie tylko Polski. Też zaznaczę, że wielu dziennikarzy się do mnie odezwało i powiedziało, iż w pełni zgadzają się z tą wypowiedzią. Jeżeli była to przyczyna do pewnej refleksji to dobrze, że tak się stało.

Ale to podawanie szybkie informacji jest przede wszystkim odpowiedzią na zapotrzebowanie społeczeństwa.

Dokładnie. Każdy chce podać to, co się sprzeda. Jak człowiek chociażby popatrzy na Fame MMA i KSW. Kiedyś KSW było na topie, opierało się na rywalizacji sportowej, a teraz chyba Fame MMA jest popularniejsze, bo goni za sensacją. Te proporcje odwróciły się i wcale nie są to dobre proporcje, ale to myślę dyskusja na długi wywiad o wartościach, o jakich w dzisiejszym świecie często zapominamy. Trzeba sobie odpowiedzieć na to, czy rzeczywiście o to powinno chodzić w organizacji np. sportów walki. Podsumowując: bardziej cenię sobie to, gdy ktoś rzetelnie oceni jakiś transfer, niż to, że ktoś pierwszy o nim powie, chociaż wiem, że to niestety aktualnie słabiej się „sprzedaje”

Czytaj także: Jacek Zieliński dla Goal.pl: 11. miejsce to dla nas dopiero start [WYWIAD]

Środki na inwestycje

Porozmawiajmy teraz o bardziej bieżących kwestiach. Kibiców Cracovii interesuje temat sprzedaży gruntów przy tzw. Cichym Kąciku. Część z nich postrzega tę transakcję w ten sposób, że klub pozbywa się jednej z polis na przyszłość.

Wiem, że jest to teren historyczny, ale nie zgodzę się z tym, że klub na tym straci. Nakłady, które zostały poczynione na tę nieruchomość, wcale nie gwarantowały tego, że Cracovia zarobi na tym tyle, ile kibice by sobie wyobrażali. Pieniądze są w depozycie i przeznaczymy je na rozbudowę naszej bazy treningowej w Rącznej. Nie dokonywaliśmy też tej transakcji na szybko, bo zlecono operat szacunkowy. Mogę zapewnić, że wszystko było w 100%, jak to mówią prawnicy, lege artis.

Pojawiły się zarzuty, że klub nie poinformował dokładnie, co zostało sprzedane i za ile.

Nie wiem, co jeszcze musielibyśmy powiedzieć. Kwoty transakcji nie możemy ujawnić.

Sprzedaż tego prawa dzierżawy to jeden z ostatnich kroków przed sprzedażą klubu?

Nie mogę na ten temat nic powiedzieć. Mogę jedynie dodać, że pracujemy normalnie, według planu.

„Hokej zajmował mi więcej czasu niż piłka nożna”

Pieniądze, jakie klub zarobił, mają iść na rozbudowę bazy treningowej w Rącznej. Jakie konkretnie inwestycje chcielibyście tam poczynić?

W chwili obecnej zleciliśmy pewne ekspertyzy. Ja uważam, że potrzebne jest jeszcze jedno sztuczne boisko z trybunami. Myślimy także nad rozbudową bazy hotelowej, która pozwoliłaby nam zimą przyjmować inne drużyny. Na razie robimy audyt. Musimy się zorientować, ile realnie by to nas kosztowało i później będziemy informować, co dalej.

Można powiedzieć, że ostatnio zmienił się Pana zakres obowiązków. Nie zajmuje się Pan już hokejem, bo powołano oddzielną spółkę do spraw tej dyscypliny.

Hokej to trudny temat. Byłem zaangażowany w te zmiany i tak naprawdę przez 3 miesiące hokej zajmował mi więcej czasu niż piłka nożna. Bardzo dużo krytyki na mnie spadło w tym temacie, ale uważam, że była ona niesłuszna. Mnóstwo czasu i energii włożyłem w to, żeby hokej w Cracovii przetrwał.

Podtrzymuje Pan to zdanie, że na hokeju nie da się zarobić w Polsce?

Tak. To znaczy da się pod warunkiem, że dyscyplinę będzie dotować miasto. Na 9 klubów, jeden jest prywatny – Cracovia, inne są utrzymywane przez samorząd.