- Wypożyczony do końca roku Ryoya Morishita był jednym z najlepszych zawodników na boisku
- Japończyk strzelił nawet gola, jednak wcześniej w bardzo niecodziennych okolicznościach sędzia przerwał grę
- W Turcji Legia zmierzy się jeszcze z Rapidem Wiedeń (25.01), Buducnostią Podgorica (29.01) i Dynamem Kijów (29.01)
Legia – Ordabasy 1:0 w sparingu
Wyciąganie daleko idących wniosków ze sparingów – zwłaszcza na początku okresu przygotowawczego – byłoby błędem nowicjusza. Dlatego nie skupiamy się na przebiegu całego meczu, choć – z kronikarskiego obowiązku – warto wspomnieć, że nie przypominał on tego, jaki pamiętamy z eliminacji Ligi Konferencji. Wtedy Legia i Ordabasy szły na wymianę ciosów, a ostatecznie wicemistrzowie Polski wygrali dwumecz 5:4. Teraz Legia od początku miała wszystko pod kontrolą, pozwalając rywalom na stworzenie tylko jednej okazji – gdy piłkarz mistrzów Kazachstanu znalazł się sam na sam z Dominikiem Hładunem i nawet posłał piłkę nad nim w kierunku bramki, ale w ostatniej sekundzie z linii wybił ją Yuri Ribeiro.
To Legia jednak – zwłaszcza w pierwszej połowie, zanim Kosta Runjaić wymienił właściwie cały skład – znacznie częściej gościła pod polem karnym przeciwnika. Bardzo dobrze wyglądał Josue, jakby udowadniając tezy z artykułu Łukasza Olkowicza, że niezależnie od stawki meczu, nie wyobrażał sobie braku zwycięstwa. Kapitan Legii jednak nie dokończył pierwszej połowy, bo w jej końcówce wdał się w bijatykę z jednym z rywali, po czym sędzia podbiegł do obu ławek i – będąc przy Koscie Runjaiciu – jasno zakomunikował: „captain out”. Arbiter, jak to w sparingach, pozwolił jednak uzupełnić składy do pełnych jedenastek.
Sytuacja była jednak o tyle dziwna, że pozbawiła Legię zdobytego gola. Wszystko zaczęło się od faulu w środku pola na Juergenie Elitimie, który jakiś czas wcześniej zdobył bramkę przełamując ręce bramkarza. Arbiter – widząc, że piłka zostanie w posiadaniu Legii – pokazał, by grać dalej. Wtedy Ryoya Morishita położył na murawie przeciwnika, znalazł się sam na sam z golkiperem Ordabasów, i dokładnie w momencie, gdy podniósł nogę, by oddać strzał,… usłyszał gwizdek sędziego. Piłka wpadła do siatki, ale akcja została cofnięta do rzutu wolnego.
Nie zmienia to faktu, że Morishita był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Niesamowicie dynamiczny, pokazujący się do gry, świetnie współpracujący z Josue. Gdyby tworzył CV tylko z tego meczu, mógłby nawet wpisać wygrany pojedynek w powietrzu z rywalem wyższym od niego o głowę. Właściwie od 1. minuty było go pełno na boisku, co poskutkowało jednym poważnym faulem na nim, po którym rywal zarobił żółtą kartkę.
W drugiej połowie Kosta Runjaic posłał do gry praktycznie całą nową jedenastkę – miejsce utrzymał jedynie Marco Burch. Od tego momentu gra była już pozbawiona płynności, a na boisku nie działo się nic ciekawego.
Legia Warszawa – Ordabasy Szymkent 1:0 (1:0)
Bramka: Juergen Elitim (33).
Legia Warszawa: (I połowa): Dominik Hładun – Marco Burch, Steve Kapuadi, Yuri Ribeiro – Ryoya Morishita, Rafał Augustyniak, Juergen Elitim, Patryk Kun – Josue (45. Wojciech Urbański), Blaz Kramer, Ernest Muci.
Legia Warszawa (II połowa): Kacper Tobiasz – Radovan Pankov, Artur Jędrzejczyk, Marco Burch (70. Jan Ziółkowski) – Paweł Wszołek (70. Wojciech Urbański), Bartosz Kapustka, Filip Rejczyk, Gil Dias – Maciej Rosołek, Tomas Pekhart, Marc Gual.
Komentarze