Najlepsze byłoby 5:0
Dziś o 16:00 na Stadionie Narodowym zacznie się jeden z najciekawszych finałów Pucharu Polski od lat. Z jednej strony Pogoń, która chce wziąć rewanż za porażkę rok temu, a z drugiej Legia, która finansowo „wisi” właśnie na tym spotkaniu. Przed meczem goal.pl spotkał się z Alexem Haditaghim, właścicielem Pogoni, aby porozmawiać nie tylko o finale, ale i o przyszłości Dumy Pomorza.
Piotr Koźmiński, goal.pl: Jak opisałby pan swoje uczucia przed finałem? Chciałby pan, żeby to się już zaczęło, czy wręcz przeciwnie – odsunąłby pan ten moment, żeby jeszcze delektować się tym oczekiwaniem?
Alex Haditaghi, właściciel Pogoni Szczecin:
Tak naprawdę to wolałbym, żeby było już po meczu, po naszym zwycięstwie 5:0 (śmiech). Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego jak teraz, jak to co się wydarzy tego dnia. I na wszystko jestem przygotowany. Czy to będzie radość po zwycięstwie, czy smutek po porażce… Potraktuję to jako coś wyjątkowego, coś, co było mi dane przeżyć. Miałem być rok temu, na finale, ale wtedy zachorowałem na covid. Zresztą, poprosiłem w klubie o listę zaproszonych wtedy gości, o listę VIP-ów, żeby zaprosić ich i teraz. I wiesz kogo znalazłem na tej liście?
Nie mam pojęcia.
Siebie! Wtedy, jak wspomniałem, nie mogłem się pojawić, ale teraz jestem. Wierzę, że w życiu rzeczy dzieją się z pewnych powodów. Dla mnie to będzie wyjątkowe wydarzenie, więc chcę je dzielić z bliskimi mi osobami. Mama nie mogła przylecieć z Kanady, jest osobą niepełnosprawną, ale tak to zorganizowałem, żeby moi bliscy w Kanadzie mogli obejrzeć ten mecz w telewizji. Choć naszych gości na trybunach nie zabraknie. Będzie na przykład mój przyjaciel z Iranu, właściciel wielkiej firmy tekstylnej. Niedawno zrobił mi piękny prezent. W swojej firmie wyprodukował herb Pogoni, dwa tysiące sztuk. I te dwa tysiące trafiło do dzieci grających w piłkę. W ten sposób dwa tysiące irańskich chłopców, nie mających środków na odpowiednie stroje, będzie tam biegać za piłką z herbem Pogoni. Zaprosiliśmy wiele osób, choć nie każdy mógł się pojawić. Tan Kesler zaprosił na przykład Radamela Falcao, z którym zna się z kursów FIFA. Falcao chciał przylecieć, ale to było nie do pogodzenia czasowo, bo ma swoje obowiązki w tym czasie. Myślę jednak, że prędzej czy później na meczu Pogoni się pojawi.
Zobacz WIDEO: Polskie ligi wzorem dla innych. „Zazdroszczą nam”
Jak informował goal.pl zdecydował się pan przeznaczyć aż 2,5 mln złotych na premie dla piłkarzy, w przypadku zwycięstwa. Niektórzy mówią, że to motywacja, inni, że nakładanie dodatkowej presji. To była spontaniczna decyzja, czy mocno przemyślana?
Przemyślana. Dyskutowaliśmy o tym z Tanem praktycznie cały tydzień. Jak do tego podejść, jaką kwotę ustalić, czy mówić o tym piłkarzom przed finałem, czy może lepiej po. Doszliśmy w końcu do wniosku, że lepiej to ustalić przed meczem. Żeby piłkarze mogli się tego dnia skupić tylko na grze w piłce. Natomiast uważam, że postąpiłem słusznie i uczciwie. Wszyscy przecież wiedzą w jak trudnej sytuacji był klub przed naszym przejęciem. A przez to piłkarze, którzy miesiącami nie dostawali pensji, nie mówiąc o bonusach, bo tu zaległości czasowe były ogromne. Obiecałem wypłacić im wszystko i zdania dotrzymałem. A premia? Z naszych informacji wynika, że jest najwyższa w historii. Inne kluby oferowały 1-1,5 mln złotych. To mój gest względem drużyny. Zresztą, zespół zareagował na to bardzo pozytywnie. Dostałem od piłkarzy, od liderów, sporo wiadomości. Pisali, że bardzo doceniają to co zrobiłem.
A czy będzie gest względem Efthymisa Koulourisa, czyli przedłużenie kontraktu? Tylko, żeby do tego doszło, to musiałby pan chyba zaoferować mu najwyższą umowę w historii klubu…
Pieniądze nie zawsze decydują o takich decyzjach. Koulouris czuje się w Szczecinie kochany. Ma tu wszystko co trzeba. On naprawdę doskonale się tu czuje…
Myśli pan więc, że może być kimś takim kim stał się Mikael Ishak dla Lecha? Też mógł odejść, zarobić dużo więcej, ale uznał, że nigdzie mu nie będzie tak dobrze jak w Poznaniu…
Dałeś świetny przykład. Tak, myślę, że tak może być. Oczywiście, w tym momencie jeszcze nie wiemy jak się ta historia potoczy, zresztą wszelkie rozmowy kontraktowe odkładamy na czas po Pucharze Polski. Teraz nie czas i nie miejsce na to. Pełen fokus na pucharze. Natomiast oczywistym jest, że chciałbym, aby Koulouris z nami został jak najdłużej. Życzę mu też, aby wrócił do reprezentacji Grecji, bo jestem przekonany, że w pełni na to zasługuje. Natomiast jeszcze raz. Koulouris wrósł w Pogoń. Jest nie tylko świetnym piłkarzem, ale i super człowiekiem. Oby jak najwięcej takich osób, dla których ten klub nie jest obojętny.
Zobacz WIDEO: Ekstraklasa – krzywdzące stereotypy
Grosicki może iść na kurs FIFA
Na pewno takim człowiekiem jest też Kamil Grosicki. Przewidujecie dla niego miejsce w klubie po zakończeniu kariery?
Oczywiście, że tak. Kamil według mnie ma przed sobą jeszcze kilka sezonów, ale w klubie widzimy go znacznie dłużej. Tan Kesler zaproponował Kamilowi udział w kursie na dyrektorów, organizowanym przez FIFA. W tym roku zapisy już się skończyły, ale na przykład w przyszłym Kamil już mógłby taki kurs zacząć. Zbierałby więc doświadczenie jeszcze grając w piłkę.
A jak pan odbiera fanów Pogoni? Nieraz dyskutuje pan z nimi, choćby na platformie X.
Kibice Pogoni są wyjątkowi. Kochają klub, niemal wszystkie mecze mamy sold out. Dzięki ich postawie pracuje nam się łatwiej. Oczywiście, czasem zdarzają się różne nieporozumienia, ale tak się dzieje nie tylko w Pogoni.
No tak, choćby kwestia biletów na finał Pucharu Polski.
Tak. Choć ja nie miałem tu żadnych złych intencji. Może też kwestie językowe czasem są tu barierą, ale jedno jest pewne: ja dla siebie nie chcę przecież ani złotówki. Nie zrobiliśmy w klubie jeszcze nic wielkiego, ale grubi ponad 30 milionów złotych długów zostało już przez nas wyczyszczonych. Pozostała druga połowa. Od początku postawiliśmy na transparentność, mam nadzieję, że z czasem dostanie to docenione. Ale też na to wszystko potrzeba czasu. Kibice muszą nas lepiej poznać, my musimy lepiej poznać klub. Tak, żeby to wszystko było zrealizowane w stu procentach, w sensie tego wzajemnego poznania i zaufania, to pewnie potrzeba 2-3 lat.
A kto jest według pana faworytem finału?
Legia. Po pierwsze, grają we własnym mieście. Po drugie, mają już duże doświadczenie, znają dobrze smak takich wygranych. Po trzecie, naprawdę potrafią dobrze grać w piłkę, przecież niedawno ograli na wyjeździe Chelsea. To o czymś świadczy. Czeka nas bardzo trudne zadanie, ale wierzę w nasz zespół, w nasz sztab szkoleniowy. Wszyscy wiemy co się wydarzyło rok temu. Wtedy to my byliśmy faworytami, a przegraliśmy. Natomiast teraz nasi piłkarze mają szansę odbić sobie tamto niepowodzenie. To też coś wspaniałego, bo nie każdy i nie zawsze dostaje szansę rewanżu.
Wiadomo, że to niezwykle ważny, prestiżowy mecz, głównie z tego powodu, że Pogoń w swojej 77-letniej historii nie ma żadnego trofeum. Natomiast jak rozumiem, mówił mi o tym Tan Kesler, finansowo przyszłość Pogoni nie zależy od wyniku tego spotkania?
Nie zależy. W żadnym stopniu. Ten zespół jest zbyt dobry, żeby niczego nie wygrać. Prędzej czy później wygramy. Jeśli, odpukać, nie w piątek, to w najbliższych latach na pewno. Gwarantuję to.
Zobacz WIDEO: Ekstraklasa jak Premier League?
Ponad 70 uratowanych zwierząt
Jedną z pana pasji, poza piłką, jest ratowanie zwierząt. Jak to się zaczęło?
15 lat temu pożyczyłem pieniądze znajomemu, który musiał ratować swój biznes. Potem w ramach wdzięczności podarował mi małego tygrysa. Bo on miał prywatne zoo. Potem przejąłem to zoo, a po nich jeszcze kilka następnych. Przerobiłem je na coś w ramach schronisk dla zwierząt. Te ośrodki nie są zoo w sensie stricte, otwarte dla publiczności. Czasem przyjmujemy grupy dzieci, na przykład z autyzmem. Bo kontakt ze zwierzętami może dobrze wpływać… Dla mnie pomaganie tym zwierzętom stało się pasją. Wiemy ile w tym świecie jest cierpienia. Ile tygrysów jest zabijanych, a ich kości przemycane do Chin, gdzie są następnie ścierane na proszek i dodawane do herbaty. Bo niektórzy wierzą, że ma to wartości lecznicze. Wiemy ile słoni jest zabijanych dla kości słoniowej. To nawet kilkadziesiąty tysięcy rocznie. Kolejna kwestia to małe zwierzęta odrzucane przez matkę. W naturze takie szczenię nie ma szans na przeżycie, ale przy pomocy człowieka już tak. Myślę, że przez te wszystkie lata pomogłem uratować 60-70 takich odrzuconych zwierząt. Ostatnio tak mieliśmy z żyrafą. Dla mnie traktowanie zwierząt jest oznaką człowieczeństwa. I moim zdaniem warto to robić.
Wracając jeszcze na koniec do piłki. Jaki jest pana ulubiony mecz Pogoni do tej pory jako właściciela? Oczywistym jest, że chciałby pan, aby to był ten dzisiejszy, ale z tych, które już się odbyły…
Półfinał Pucharu Polski był niesamowity. Bardzo się obawiałem tamtego meczu, bardzo. A okazało się, że wygraliśmy 3:0. No i ten pierwszy mecz. Też był szalony. Po 15 minutach przegrywaliśmy 0:2 z Cracovią i byłem przerażony. Mówiłem sam do siebie, że przyniosłem pecha. Modliłem się, żeby tamto spotkanie nie skończyło się źle. W pewnym momencie, właśnie po tym kwadransie, nie wytrzymałem, pomyślałem, że muszę „zmyć” z siebie tego pecha, którego przyniosłem. Poszedłem do toalety, umyłem twarz i ręce, pomodliłem się. Kiedy wróciłem na trybuny, jeden z kibiców zbił ze mną piątkę, okazało się, że właśnie strzeliliśmy bramkę. No i skończyło się 5:2. To było coś wyjątkowego. I liczę, że dziś znów przeżyję coś niezwykłego, choć jak powiedziałem, jestem gotowy na wszystko. Życie nie zawsze jest jak bajce o Kopciuszku, nie zawsze jakiś etap dobrze się kończy. Ale nawet zły koniec może prowadzić do czegoś dobrego. Jak powiedziałem, czy to dziś, czy w przyszłości, ale gwarantuję, że Pogoń sięgnie po trofea.
Komentarze