El. ME: Tu już nie ma nawet złudzeń. Kompromitująca połowa, Mołdawia znów nie do pokonania

Polska - Mołdawia 1:1. To jak spełnienie koszmaru. Matematyka pozostawia jeszcze cień szansy, ale wszystko już jest jasne - Biało-Czerwoni nie awansują na Euro 2024 poprzez eliminacje. Zostają marcowe baraże.

Karol Świderski
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Karol Świderski
  • Polska musiała wygrać oba październikowe mecze oraz na koniec spotkanie z Czechami, by awansować na Euro 2024. Już drugi krok okazał się zbyt trudny do wykonania
  • Winna remisowi jest kompromitująca pierwsza połowa
  • Teoretycznie wciąż istnieje jakaś szansa na awans w tym roku, ale aby tak się stało, musimy pokonać Czechów oraz liczyć na co najwyżej remis naszych południowych sąsiadów z Mołdawią i brak zwycięstwa Mołdawii nad Albanią. Mówiąc realistycznie – przed Michałem Probierzem stoi teraz zadanie przygotowania kadry do marcowych barażów, bo trudno sobie wyobrazić rozmiar cudu, który może pozwolić awansować bez konieczności ich grania

Polska – Mołdawia. Co z tym wstydem?

Wstyd – takim słowem dzień przed meczem pierwsze wspomnienie związane z czerwcową porażką (2:3) nazwał Wojciech Szczęsny. To było o tyle wiarygodne, że to odczucie mieliśmy wszyscy – dziennikarze, kibice. Więc czemu nie wierzyć, że także meli je także piłkarze? Tylko, że wstyd to jedno, a możliwości przebijania granic wstydu – drugie.

Tak przynajmniej można było podsumować pierwszą połowę, która była zwyczajnie… przedłużeniem drugiej połowy z Kiszyniowa. To Mołdawia wyszła jak na wojnę, to Mołdawia od początku narzucała swoje warunki gry, a Polacy zaczęli gości spychać do obrony dopiero w ostatnich minutach premierowych trzech kwadransów. Problem z tym, że Mołdawia po golu Iona Nicolaescu prowadziła 1:0. Kat Biało-Czerwonych z pierwszego spotkania wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i pokonał Wojciecha Szczęsnego, co tylko udokumentowało fakt, kto do tego momentu był lepszy.

– Nie mogę opierać się na treningach przy wystawieniu jedenastki, bo tych treningów było za mało. Trzeba zaufać intuicji – mówił dzień przed spotkaniem Michał Probierz. I intuicja zabrała go w rejony, w których uznał, że optymalnym rozwiązaniem będą tylko dwie zmiany w wyjściowym składzie względem meczu na Wyspach Owczych. Na ławce usiedli Matty Cash i Bartosz Slisz, a miejsce utrzymali choćby Patryk Dziczek i Arkadiusz Milik. Pierwszy wyglądał na zupełnie zagubionego, drugi – jak zwykle w kadrze zmarnował wymarzoną okazję do wyrównania tuż przed zakończeniem pierwszej połowy. Ale problem i tak był większy, bo drużyna niemal tradycyjnie nie działała jako całość, a nawet niezwykle skuteczny w reprezentacji Polski Karol Świderski kopnął nad poprzeczką w sytuacji, którą zwykło się określać stuprocentową. Pierwsza część gry była już szóstą połową w tych eliminacjach, gdy Biało-czerwoni – co tu dużo mówić – się skompromitowali.

Plus jest taki, że Polacy na drugą połowę wyszli – już bez Dziczka – z nożem w zębach i jak na wojnę. Minus – że przyniosło to około 25 minut “gniecenia” rywali i tylko jednego gola, gdy Karol Świderski otrzymał przepuszczoną przez Milika piłkę po podaniu Piotra Zielińskiego i precyzyjnym strzałem umieścił ją w siatce. Inne okazje były, choć nieliczne – jak próba strzału Przemysława Frankowskiego przewrotką czy wyśmienita sytuacja Jakuba Kamińskiego stworzona przez Kamila Grosickiego. Przewaga momentami była bardzo duża, ale co z tego, jeśli ostatecznie z Mołdawią w eliminacjach Euro 2024 Polska w dwumeczu ugrała jeden punkt.

Komentarze