Koniec z chaosem, choć starych błędów Probierz nie wybacza

Chaos ustąpił porządkowi. Nawet debiutant w kadrze zaliczył w pełni logiczne powołanie.  Michał Probierz przed barażami zanudził wyborami, ale przecież to nie wada.

Michał Probierz
Obserwuj nas w
Łączy Nas Piłka Na zdjęciu: Michał Probierz

  • Znamy kadrę Polaków na baraż z Estonią i – miejmy nadzieję – finałowe starcie w Cardiff lub  Helsinkach
  • Michał Probierz zdecydował się na znacznie bardziej zrozumiałe ruchy niż przy okazji jesiennych powołań
  • Kilku nazwisk brakuje, ale nie mówimy o piłkarzach, którzy mieliby wielką szansę na grę

Gotowy na różne plany

Same powołania często zdradzają, jaki plan na grę ma selekcjoner. Najprostszym przykładem jest odwołanie się do mundialowych wyborów Czesława Michniewicza, w których – jeśli na jakiejś pozycji była wyrównana rywalizacja między dwoma zawodnikami – trener zawsze stawiał na silniejszych, bardziej defensywnych, mniej kreatywnych, za to zabezpieczających tyły. Sygnał wysłany do świata był jasny: piękny futbol obejrzycie sobie co najwyżej w innych meczach.

Michał Probierz – też raczej nie kojarzony z bezgranicznie ofensywną piłką – takich podpowiedzi nie dał. Pewnie wynika to też z tego, że powołana na baraże kadra jest na tyle szeroka, że zabezpiecza wiele różnych opcji. Tym bardziej, że przed Polakami dwa mecze tak różne, jakby były dwoma różnymi dyscyplinami sportu – przy założeniu, że z Estonią jakoś się uporamy. Ale jednocześnie jest coś, co rzuca się w oczy.

Tylko u nas

To już nie wygląda na chaos

Jesienne wybory Probierza to był chaos. Trener potrafił w jednym miesiącu powołać piłkarza z Serie C, dać mu miejsce w jedenastce, by miesiąc później w ogóle w jego stronę nie spojrzeć – choć sam zawodnik grał bardziej niż poprawnie. Probierz w październiku bronił też Arkadiusza Milika niemal jak niepodległości – już dzień przed meczem z Mołdawią ogłosił, że, mimo spadającej krytyki, wystawi zawodnika Juve w jedenastce. Wydawało się, że buduje żołnierza, ale po kolejnych czterech tygodniach okazało się, że odstawił go odważniej niż każdy dotychczasowy selekcjoner. Probierz mieszał, kombinował, potrafił wymienić siedmiu piłkarzy w podstawowym składzie z meczu na mecz i nawet w teorii stabilizując hierarchię wśród bramkarzy, de facto ją destabilizować.

To wszystko rodziło pytania, czy znów należy spodziewać się niespodziewanego i czy nasi rywale będą równie zaskoczeni, co my sami. Ale do powołań Probierza na marcowe mecze trudno się przyczepić. Łatwo za to zrozumieć. Nawet te powołania mniej popularne.

Taras Romanczuk? Skoro był Patryk Dziczek, czemu na kadrę ma nie przyjechać piłkarz wyraźnie od niego w tym sezonie lepszy? Dominik Marczuk? Jego brak nie byłby sensacją, ale obecność jest jednym z najbardziej zasłużonych debiutów, jaki można sobie wyobrazić. Dużym zaskoczeniem jest obecność Bartosza Bereszyńskiego będącego na zakręcie kariery, ale to dyskusja o piłkarzu, który – jak sądzę – wejdzie wyłącznie w sytuacji kryzysowej, bo w kolejce do gry w pierwszym rzędzie na pewno nie stoi.

Nieobecni? Nazwiska wskazane na siłę oraz pamięć o błędach

Można dyskutować o nieobecnych, bo przecież obecność Michałów Skórasia i Helika, czy coraz odważniej wspominanego w ostatnim czasie Jakuba Kałuzińskiego też nie byłaby niespodzianką, ale to wciąż dyskusja o piłkarzach do gry z numerem 18 i niżej – gdyby oni zmieścili się w kadrze, mówilibyśmy o nieobecności Dominika Marczuka, Bartosza Salamona i Tarasa Romanczuka (OK, nieobecność tego ostatniego raczej by przeszła bez echa). Dwóch innych nieobecnych – Arkadiusz Milik i Tomasz Kędziora – należy pewnie traktować jako sygnał, jak łatwo utracić zaufanie Probierza. Milik zawiódł na zgrupowaniu w październiku, Kędziora był w dużej mierze winny utracie gola z Mołdawią, kluczowego w krótkiej jak dotąd kadencji nowego selekcjonera.

Są i powroty

Mamy powroty, które są łatwe do uzasadnienia – Sebastian Walukiewicz to odpowiedź na ciągłe poszukiwania stopera, w dodatku gwarancja ogrania, bo w Empoli gra wszystko, najczęściej dobrze. Jakub Moder to piłkarz unikatowy, jeden z nielicznych, których w reprezentacji Polski nie da się zastąpić, bo nawet na pozycji Roberta Lewandowskiego w przeszłości udawało się to robić z powodzeniem. Nawet będąc na etapie poszukiwania formy i stabilności, jest piłkarzem zbyt cennym, by nie spróbować skorzystać z jego usług, a w najgorszym razie pokazać, że nawet w obecnym stanie jest piłkarzem w całym projekcie niezbędnym. Krzysztof Piątek? Jeśli chcemy grać dwoma napastnikami, a pewnie z Estonią tak zagramy, dobrze w kadrze mieć czterech. Były podopieczny Probierza z Cracovii na pewno wysłał więcej sygnałów niż Arkadiusz Milik.

Powołania Probierza właściwie w całości są do bólu logiczne, ale to tylko część roboty. Fajnie je rozumieć, ale jeszcze fajniej będzie zastanawiać się, co ten Probierz robi w – miejmy nadzieję – finale, by na koniec świętować awans. Bo selekcjonerowi nie płacą za to, by ludzie rozumieli wszystko, co robi. Płacą mu za to, by widział więcej od tych ludzi.  

Kadra Polski na marcowe mecze:

Komentarze