“Obozy w Turcji podrożały o 30%. Ale ona wciąż jest bezkonkurencyjna”

Ile kosztuje obóz przygotowawczy drużyny w Turcji? Dlaczego kluby co roku przyjeżdżają do Belek, Lary czy Side? Jak Rosjanie obchodzą przepisy o tym, że nie mogą być właścicielami hoteli? Dlaczego dla wielu hoteli te obozy to "przedłużenie sezonu turystycznego"? O tym wszystkim porozmawialiśmy z Marcinem Hakmanem, który od lat organizuje wyjazdy polskich drużyn do Turcji.

Marcin Hakman, w tle hotel Miracle, gdzie stacjonuje chociażby Korona Kielce
Obserwuj nas w
Damian Smyk Na zdjęciu: Marcin Hakman, w tle hotel Miracle, gdzie stacjonuje chociażby Korona Kielce
  • Jak co roku większość klubów Ekstraklasy wyjechało na zimowe obozy przygotowawcze do Turcji
  • Marcin Hakman od kilkunastu lat organizuje wypady polskich ekip do Belek, Side czy Lary
  • Rozmawialiśmy z nim między innymi o tym, jak bardzo podrożały obozy w Turcji, dlaczego akurat ten region jest tak często wybierany przez ekstraklasowiczów, jakie są obawy dotyczące pogody, ale i o tym, że Rosjanie pociągają za hotelowe sznurki z tylnych foteli, choć Polacy z rosyjskimi drużynami nadal nie grają sparingów

Przygotowania w Turcji – wywiad

Marcin Hakman od kilkunastu lat organizuje wyjazdy polskich zespołów na zimowe przygotowania. W tym roku zajmuje się między innymi Koroną Kielce oraz Zagłębiem Lubin. Jego agencja jednak ma pracy dużo więcej, bo właściwie od grudnia do lutego na lotnisko w Antalyi zlatują się zespoły z Polski.

Obozy piłkarskie w Turcji drożeją?

Szacuję, że ceny poszły w górę o jakieś 30% więcej względem zeszłego roku. Składają się na to dwa czynniki. Po pierwsze – generalnie ceny na świecie poszły w górę. Natomiast druga kwestia to ta lokalna. W Turcji jest inflancja na poziomie 80%. To widać po sklepach, po jakichkolwiek zakupach, ale też po hotelach. Chociaż tutaj akurat na ogół rozliczenia między klubem i hotelem odbywało się zawsze w tej pewniejszej walucie, czyli w dolarach lub euro, a nie w lirach tureckich. Ale z takim Zagłębiem Lubin jestem w Turcji już osiem czy dziewięć lat i pamiętam kwoty, które dogadywaliśmy wtedy. W porównaniu do dziś… Cóż, jest różnica.

Czyli 30% więcej… Skoro mówimy o dobie hotelowej od jednej osoby, to o jakich kwotach mówimy?

Uśrednijmy, bo moglibyśmy tutaj roztoczyć różne widełki cenowe. Średnio wychodzi około 80 euro za osobę podczas takiego wypadu. Czyli plus minus jest teraz drożej o jakieś 20 euro. Rozłożysz to sobie na te dwa tygodnie, na liczbę osób zabieranych przez klub, to masz mniej więcej skalę podwyżki cen. Ale powtórzę – to nie tak, że Turcja się uparła i podniosła ceny. Generalnie na świecie jest drożej. Na Cyprze czy Hiszpanii też.

Dowodem na to, że te ceny są akceptowalne, jest liczba drużyn, które przyjeżdżają w okolice Belek. Czternaście zespołów tylko z samej Ekstraklasy.

No tak. Tutaj jest wszystko. Ceny niższe niż np. w Dubaju. Odległości mniejsze niż dajmy na to w Hiszpanii. Standard hoteli jest topowy, wszędzie pięć gwiazdek. Skoro wszyscy tu przyjeżdżają, to też dużo łatwiej dogadać sparingpartnerów. Rośnie baza boisk, choć tu i tak jest naprawdę dobrze.

Kiedy rusza organizacja takiego obozu?

To zależy od klubu. Jedni od razu po wyjeździe z hotelu danego roku mówią mi wprost – “Marcin, zaklep już to na przyszły rok, wszystko jest wzorowo”. Wtedy pozostaje tak naprawdę tylko dopięcie terminu i szczegółów. Natomiast na ogół na machina rusza jakoś w połowie lata – lipiec, sierpień, gdy Ekstraklasa podaje dokładny terminarz. Wówczas klub z trenerem mogą ustalić datę przyjazdu, by dostosować to do startu rundy wiosennej.

I wtedy ty…

I wtedy ja załatwiam hotel. Najpierw schodzą te z tej niższej półki cenowej. Nie oszukujmy się – jeśli bierzesz tutaj hotel, do którego wysyłaliśmy już drużyny, to on jest dobry. Po prostu. Nie trafisz na fuszerkę. Dalej jest sprzężenie tego z przelotami. Później jest cała logistyka – co z boiskiem, co ze sparingpartnerami. Dobrze jest dostać wytyczne od klubu wcześniej, zwłaszcza te dni sparingowe. Wtedy mam największą pulę rywali. Bo później tym coś nie pasuje, ci mają takie warunki… Ostatnio rozmawiałem z Levskim Sofia. Myślę sobie “o, pewnie będzie chciał grać z Polakami, drużyny grają w pucharach, fajni rywale”. Ale on powiedział, że z polskim drużynami nie chce. Dziwne, ale to jest taki przykład, który zawęża nam pole do działania.

Czasem trzeba załatwiać te sparingi na ostatnią chwilę?

Bywa, że ktoś wypadnie. Teraz tak było z Koroną Kielce. Mieli grać z serbskim Vozdovacem, ale Serbowie nie przyjeżdżają do Turcji wcale. Tam są napięcia między nimi i Turcją, nie wnikam w szczegóły. Ale poszedł komunikat – ani Vozdovac, ani Partizan, ani nikt z ich kraju do Turcji ostatecznie nie przyjedzie. Zareagowaliśmy i znaleźliśmy Koronie zastępstwo.

Z Rosjanami nadal nikt nie chce grać?

Polacy nie grają. Tak już było ostatnio. PZPN dał takie wytyczne, by po prostu takich sparingów nie robić i tyle. Zresztą to rodziłoby niepotrzebne podteksty. Mijamy się gdzieś w hotelach, ale nawet słyszałem, że trenerzy polskich ekip nie za bardzo by chcieli grać takich meczów, bo to rodzi potencjalne problemy. Miałem taką sytuację rok temu, że zajmowałem się zespołem, który miał dwóch Ukraińców. A dosłownie obok nas na stołówce usadzili zespół z Rosji. Nie mówię, że skoczyliby sobie do gardeł, ale mogłoby być przynajmniej niezręcznie. Zatem wolę zadziałać z wyprzedzeniem – poprosiłem organizatora, by nas jakoś odseparował i nie było problemów.

Ale nie jest tajemnicą, że rosyjskie zespoły tu też przyjeżdżają.

Oczywiście. Przed wojną wiele zespołów chciało grać z nimi, bo to była po prostu dobra liga, nieźli rywale. Poza tym słyszałem od klubów ze słabszych lig, że chętnie grają z Rosjanami, bo chcą… pokazać im swoich piłkarzy. Na zasadzie “patrzcie, mamy tutaj fajnego skrzydłowego, dobrze zagrał z wami, może za niego zapłacicie?”.

Ponoć wielu Rosjan jest właścicielami tutejszych hoteli.

Oficjalnie – nie. Zgodnie z prawem nie mogą być właścicielami. Ale wiadomo… Nie widziałem umów, ale mogę się jedynie domyślać, że czerpią zyski z wielu tych hoteli. Słyszałem o przypadkach, że Rosjanin kupuje hotel, ale wystawia za niego “swojego” Turka i interes się kręci.

Pięciogwiazdkowe hotele ustawione jeden obok drugiego, tuż obok bazy sportowe – tak wygląda tutejszy krajobraz

Na czym polega praca takiego organizatora wyjazdów, ale już na miejscu? Pewnie ten miesiąc jest dość intensywny.

Miesiąc? Oj, to jednak trochę dłużej. Ostatnia drużyna, którą się zajmuje, wyjeżdża pod koniec lutego. A zaczyna się to już w grudniu. Bo to są zespoły do Ekstraklasy do piątej ligi tak właściwie. Ale co do samego pytania – jestem stroną umowy, więc staram się tutaj wszystkiego dopilnować. Chcę, żeby zespół był zadowolony. Ale problemy są zawsze. Pogoda, kontuzje, dopięcie jakiegoś transferu.

Czyli jeśli ktoś dozna urazu, to też musisz się tym zająć? Myślałem, że załatwiasz hotel, boiska, sparingi i tylko pilnujesz, żeby to się nie wysypało.

Nie, nie. Pomagam drużynom w wielu sprawach. Ktoś dozna urazu, to staram się załatwić szpital, jakieś prześwietlenia i inne potrzebne rzeczy. Albo klub dopina transfer – pomogę z organizacją, przewieziemy piłkarza z lotniska, zrobimy badania medyczne z Antalyi. Ale tak po prawdzie, to wielu kierowników drużyn jest już tak obytych, że wiedzą co i jak. Karol Sitarski z Zagłębia Lubin jest już tu któryś raz, więc już wszystkich zna, wszystko wie, więc ja jestem wywoływany tylko w jakichś ekstremalnych sytuacjach.

Im częściej lokujesz zespół w tym samym miejscu, tym łatwiejszą masz robotę.

Dokładnie. Teraz z Koroną jesteśmy po raz pierwszy w tym hotelu, więc jest trochę więcej organizacji. Przed chwilą wróciliśmy z kierownikiem i trenerami z boisk treningowych. Po co? Żeby mogli zobaczyć sobie drogę, oszacować czas na przygotowanie do treningu. Na ogół sztab jedzie wcześniej, żeby już rozstawić sprzęt, później dojeżdża autobus z drużyną. Wiesz, to nie jest tak, że spóźnisz się na boisko pół godziny i wszystko jest okej, bo tylko ty tutaj trenujesz. Na wielu boiskach są dwa bloki – poranny o 9:30 i popołudniowy około 15:30. Spóźnisz się na trening? Trudno, nikt nie będzie czekał, trenujesz krócej i tyle. A przecież właśnie na te przygotowania oni tu przyjechali.

Liczba boisk to jest to “wąskie gardło” tureckich obozów?

Zdecydowanie. Baza hotelowa to pikuś. Żaden problem. Przyjedź sobie tutaj latem, to zobaczysz, że mieści się tutaj wielokrotnie więcej osób niż teraz w połowie stycznia. Turcy z tego regionu przedłużają sobie tymi obozami sportowymi sezon turystyczny.

Tylko u nas

Nasz samolot z Krakowa – gdyby nie to, że leciała z nami Cracovia – byłby w połowie pusty.

No widzisz. Są hotele, które na zimę się zamykają. Po prostu. Albo robią jakieś remonty czy konserwacje. A te, które mają warunki do tego, by przyjmować zespoły na obozy, to działają cały rok. Więc jeśli pytasz o to, gdzie póki co jest sufit tego regionu, to pewnie są nimi boiska, aczkolwiek rok po roku jest też ich coraz więcej. Budowane są osobne bazy z kilkoma płytami, które są naprawdę dobrze przygotowane. Nie jest tak, że załatwie jakiejś ekipie hotel, ale na boisko ich już nie wcisnę nigdzie.

Gdy jechaliśmy z Belek do was, to widzieliśmy po drodze, że na wielu boiskach odbywają się treningi.

Tutaj od grudnia zjeżdżają się drużyny piłkarskie. Masz grudzień, styczeń, luty… W marcu często są jeszcze zespoły ze wschodu, typu Kazachstan. Do tego różne kraje wysyłają tu swoje akademie. Po sezonie piłkarskim wpadają drużyny rugby. Jesteście w Belek? No to widziałeś, że to mekka golfistów, pole obok pola. Więc zima w Turcji nie jest najlepsza dla turystów, ale i tak jest na tyle ciepło, że jest multum sportowców. Miejscowi wiedzą, że jeśli chcą ich tutaj sprowadzać, to muszą zapewnić infrastrukturę sportową, stąd te boiska.

Ale pogoda to największa obawa, słychać to od każdej drużyny. Tego nie zorganizujesz, nie zarezerwujesz Koronie czy Zagłębiu słońca przez cały wypad.

Kluby mają w pamięci te burze i tajfuny sprzed paru lat. Rok temu miałem tutaj Stal Mielec i pamiętam, że siedzieliśmy w tym samym miejscu i tak lało, że to była jakaś masakra. Dwa dni boiska były pozamykane. Ale tu ważne zastrzeżenie – rok temu zespoły przyleciały wcześniej, bo i runda wiosenna ruszyła wcześniej przez mundial. Ale to faktycznie był sam początek stycznia. Natomiast oni tutaj naprawdę dbają o te boiska. Świadomość trenerów też się zwiększa – wiedzą, że nie mogą zajechać tych płyt. Ale miałem taką sytuację… Przyjechała drużyna, padało strasznie, wystarczyło nie wchodzić na boisko danego dnia. Ale trener się uparł – “ja przyjechałem trenować, a nie siedzieć na siłowni!”. Ludzie mu mówią, że dwie godziny biegania i wślizgów, to tak mokre boisko się zniszczy, a przecież oni mają na nim trenować jeszcze kilkanaście dni. Uparł się, przeprowadził trening, porobiły się wyrwy, przeorana nawierzchnia. I dzień później słyszę od trenera “Marcin, załatw inne boisko, bo przecież na tym nie da się trenować”. Ręce mi wtedy opadły.

Takich sytuacji jest więcej?

Tak jak wspomniałem – świadomość trenerów jest już naprawdę duża, więc to są jednostkowe przypadki. Ale pewnej zimy spadł straszny grad. Kulki wielkości piłek do tenisa. Akurat nasz zespół miał grać z Duńczykami. Boisko zasypane tym gradem, że aż trzeszczy pod butami. Nasz trener mówi “gramy, jest zaplanowane, to jedziemy!”. Właściciele boiska proszą, żebyśmy to odwołali, bo przecież oni do końca zimy będą naprawiali murawę. Na szczęście trener Duńczyków powiedział, że on nie wypuści zespołu na to boisko, bo w drugiej połowie będą biegać już po dziurach.

W tym roku aż czternaście klubów Ekstraklasy przyleci na lotnisko w Antalyi, by przygotowywać się zimą do startu rundy wiosennej

Jak to jest z tymi sędziami zimowych sparingów? Ten smrodek korupcji ciągnie się za tureckimi sędziami podczas meczów towarzyskich…

Staram się, by nasze sparingi sędziowali arbitrzy międzynarodowi. Teraz przyjeżdżają sędziowie z Polski, ale obozy mają też inne federacje, więc jest w kim wybierać. Sam turecki związek też dostrzegł, że nie robi im to dobrego PR-u. Bo na te sparingi często wychodzili sędziowie z naprawdę niskich lig. Nie takich, że z drugiej czy trzeciej, ale jeszcze niżej. Dlatego ja nawet nie podejrzewałem ich o to, że sprzedali czy ustawili mecz. Chociaż to pewnie się zdarzało w przeszłości. Natomiast ostatnio te błędy wynikały raczej z tego, że ci sędziowie byli słabi. Teraz chcemy, by sędziowali nasze sparingi sędziowie z wyższego poziomu.

Ale pewnie znów znajdzie się jakiś śmierdzący mecz.

Nie możemy tego wykluczyć, natomiast jeśli gość sędziuje szóstą ligę turecką, to może nie nadążyć przy meczu dwóch ekip z europejskich pucharów. Nie zwalałbym każdego błędu na “ustawkę”. Zresztą w przeszłości miałem taką próbę wybadania mnie, czy jestem w stanie coś ustawić w takim sparingu. Proponowali naprawdę dużą kasę. Ale z miejsca to odrzuciłem. Raz, że nie pozwoliłaby mi etyka. A dwa – przecież zaraz by to wyszło i byłbym skończony w tej branży.

Podobno kwitnie też biznes transmitowania meczów. Słyszałem, że przyjeżdża ekipa z wozem transmisyjnym, biorą po kilkaset euro za mecz, ustawiają się na danym boisku i robią cztery mecze dziennie. Przez miesiąc zarabiają całkiem przyzwoitą sumkę.

Tak, też to dostrzegłem. Tych meczów jest naprawdę dużo, a kluby często nie mają mocy przerobowych, żeby zrobić to we własnym zakresie, więc kupują taką usługę u zewnętrznych realizatorów. Mnie trochę dziwi, że nie jest to zorganizowane w inny sposób. Przyjeżdża tu prawie cała Ekstraklasa, ludzie w Polsce oglądają naszą ligę, więc czemu nie wysłać tu telewizji, która pokaże jeden czy dwa sparingi polskich drużyn każdego dnia? Widzę, że Bułgarzy i Rumuni tak robią. W bułgarskiej telewizji masz normalnie sparingi z Turcji i tam cieszy się to zainteresowaniem. Może to jakiś pomysł na przyszłość? Natomiast co do transmisji – jeśli wybierzesz dobrą ekipę, to masz naprawdę fajną realizację. Wieczysta Kraków zawsze chce puszczać swoje mecze, a robią im to na trzy-cztery kamery, powtórki, wóz transmisyjny, profeska, coś ciekawego dla kibica.

Widzisz, by kibice z Polski specjalnie przyjeżdżali na sparingi do Turcji?

Tak, ale to mówimy o garstce. Rok temu na meczach Widzewach pojawiało się kilku fanów. Często to jest tak, że kibic jedzie na wakacje do Belek czy Lary, a przy okazji jego drużyna gra niedaleko, to sobie podjedzie na mecz. Raczej łączą to z urlopem, a nie jadą specjalnie na tydzień, by obejrzeć na żywo dwa-trzy mecze towarzyskie. Więcej jest chociażby Niemców.

Widzieliśmy fanów Alemanii Aachen. Kilkadziesiąt osób, gotowa oprawa, ale to raczej byli ci kibice, którzy żadnego wyjazdu nie opuszczają. Mocna sekcja.

Byłem roku temu na ich sparingu z Radomiakiem. Przyśpiewki, race, doping. Ostatnio też bodajże Schalke przyjechało z taką mocną grupą. Ale z Polski to raczej połączenie oglądania meczu przy okazji turystyki.

Obozowy boom na Turcję kiedyś się skończy?

Zastanawiałem się nad tym ostatnio…

I jakie wnioski?

Myślę o zmianach klimatycznych. Zimy są u nas coraz słabsze, coraz krótsze. To chyba jedyny czynnik, który może tutaj coś realnie zmienić. Być może dojdzie do takiej sytuacji, że PZPN zmieni terminarz i ta przerwa między rundami będzie na tyle krótka, że nie będzie czasu na to, by pojechać na dwa tygodnie do Turcji. Przecież ja sam pamiętam te zimowe przerwy sprzed lat, które trwały trzy miesiące, a teraz nie gramy ile? Półtora miesiąca?

Ostatnio modny był Dubaj – leciała tam Legia, później i Lech. Śląsk postawił na Chorwację, w Piaście i Stali wybrali Hiszpanię.

Dubaj jest ciekawy. Może to przyszłość zimowych obozów. Można tam zagrać z naprawdę silnymi ekipami, chociaż wciąż jest tam mniej drużyn niż tutaj. Ale są dwie wady – jest drożej i leci się nieco dłużej. Hiszpania? Fajna opcja, natomiast problemy są ze sparingami, bo na sparing często trzeba jechać dwie godziny. Była moda na Cypr, ale tam jest baza hotelowa na niższym poziomie. Więc zbierając to razem – wydaje mi się, że ciężko będzie zepchnąć Turcję z tego miejsca priorytetowego przy zimowych wyjazdach.

POLECAMY TAKŻE

Komentarze